Wyspy zieleni w morzu betonu. Żeby w centrach miast zostało choć trochę natury, żeby było miejsce dla zwierząt. Krakowscy samorządowcy apelują do rządu, aby pomógł gminom obronić się przed szantażem ze strony deweloperów.
Pani Elżbieta z sąsiadami już dwie dekady walczą, żeby jednak zamiast drogi czy bloku został cień, oczka wodne i zwierzęta - cud natury, kilka kilometrów od Wawelu. Z Zakrzówka, rozsławionego kolejkami na plażę, chcą korzystać, choć nieco dalej, także motyle, jaszczurki i gniewosz, bardzo łagodny, niejadowity i nieśmiały wąż.
- Dziś na słońcu się wygrzewa, więc biegną po telefon, robią zdjęcia. Ludzie, którzy tu przychodzą, podziwiają to i nie mogą uwierzyć, jak mówimy, że to jest teren zagrożony, że mogą tu powstać bloki zamiast tej zieleni. Oni mówią: "Matko Boska, nie!" - opowiada Sylwia Rykała, mieszkanka Krakowa.
"Nie" po raz pierwszy jednogłośnie powiedzieli też nowi radni Krakowa. Uchwalili poszerzenie chronionego terenu. - To jest taki wyścig nieustanny. Kto zdąży wcześniej: czy my zdążymy ochronić przyrodę w formie użytku czy innych form ochrony, czy też deweloper uzyska pozwolenie na budowę - komentuje Łukasz Maślona, radny Krakowa.
Samorządowcy apelują do premiera i ministry środowiska
Teraz od właścicieli dwóch działek radni Krakowa słyszą, że wygrana w wyścigu będzie miasto kosztować. - Deweloperzy najczęściej stosują efekt mrożący w postaci gróźb o maksymalne odszkodowania - informuje Łukasz Maślona.
O odszkodowaniu mówi zakon salwatorianów. Do niego należy część terenu włączonego do ochrony. - Jeśli chodzi o utratę wartości, jaką spowodowała ta uchwała w przypadku działek zakonu salwatorianów, jest to kwota siedmiu milionów złotych - podaje Michał Wojtyczek, pełnomocnik Polskiej Prowincji Towarzystwa Boskiego Zbawiciela w Krakowie.
Właściciel innych działek myśli o większej kwocie. - W tym momencie nie chciałbym jeszcze podawać szczegółów, ale tak jak sygnalizowaliśmy wcześniej, będą to dziesiątki milionów złotych - informuje Tomasz Gustab, dyrektor do spraw inwestycji w Apollo Investment.
Kraków nie jest jedynym miastem, gdzie są takie spory, dlatego samorządowcy apelują do premiera i ministry środowiska, by nie zostawiali gmin samych, by w razie konieczności także państwo wypłacało odszkodowania właścicielom gruntów, jeśli to pozwoli zachować zieleń, bo wydatek finalnie się opłaca.
"Gniewosz sam do sądu nie pójdzie"
- Kiedy kalkuluje się odszkodowania dla deweloperów, nie kalkuluje się odszkodowań dla mieszkańców za stracone zdrowie. To nie jest miejsce tylko dla nas - mówi Elżbieta Pytlarz, radna Dzielnicy VIII Dębniki w Krakowie.
- Te zielone miejsca będą z miast uciekać, bo samorządowcy są w jakiś sposób zastraszani i nie mają możliwości się bronić - zwraca uwagę Radosław Ślusarczyk z Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot.
Tarczą mogłyby być środki unijne - podpowiadają samorządowcy. Ministra zapewnia, że da pieniądze na przyrodę w miastach.
- W ramach przyszłorocznego budżetu zabezpieczyliśmy pieniądze. (...) Samorządy, które tworzą różne formy ochrony przyrody na swoim terenie, będą mogły otrzymywać tego typu subwencję wyrównawczą - zapowiada ministra klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska.
- Państwo powinno stać po stronie bezbronnych i tych, którzy sami się bronić nie mogą, a w tym wypadku bezbronna jest przyroda. Gniewosz sam do sądu nie pójdzie, prawda? - mówi Elżbieta Pytlarz.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24