Mateusz miesiącami przykuty był do szpitalnego łóżka. Chore serce musiała mu zastąpić maszyna. Wybór był tylko jeden: albo przeszczep, albo śmierć. Czas na ratunek dramatycznie się kurczył, ale przyszedł w ostatniej chwili i Mateusz dostał nowe serce.
Ratunek dla Mateusza przyszedł dosłownie w ostatniej chwili. 2,5-letni chłopiec przez dwa lata był podpięty do sztucznych plastikowych komór, które zastępowały mu serce. Dłużej jednak już nie mogły.
- Te ostatnie dni przed momentem, kiedy otrzymaliśmy wiadomość, że jest dawca, to były ostatnie dni Mateusza. My dobrze zdawaliśmy sobie sprawę, że on nam ginie, że on odchodzi od nas - wyjaśnia profesor Janusz Skalski, kierownik Kliniki Kardiochirurgii Dziecięcej z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie.
- To jest niesamowita radość. Nie możemy się doczekać, kiedy będziemy razem, kiedy dziecko wreszcie zobaczy swój prawdziwy świat, a nie tylko szpital i łóżko szpitalne - mówi Edyta Trębacz, mama Mateusza.
Kiedy lekarze w Zabrzu otworzyli klatkę piersiową chłopca, żeby mu wszczepić nowe serce, wiedzieli, że był to ostatni moment.
- Aorta była w takim stanie, że on by nie przetrzymał następnych dni. To był naprawdę ostatni moment, kiedy to można było zrobić - podkreśla profesor Skalski.
Tylko jeden przeszczep w lipcu
Ten rok jest wyjątkowo zły dla dziecięcych przeszczepów serca. Do końca czerwca nie wykonano w Polsce żadnego. Nie było również zgłoszeń dawców. Niektóre dzieci nie doczekały ratunku.
W lipcu miał miejsce tylko jeden przeszczep - lekarze uratowali sześcioletnią Zosię.
- Najtrudniejsze było oczekiwanie na dawcę. Musimy pamiętać, że to dla nas jest ogromna radość, dla rodziny dziecka, ale przeszczep serca jest to też ogromny smutek, ogromna tragedia dla innej rodziny - zaznacza dr Szymon Pawlak, kardiochirurg z Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu.
W Polsce na przeszczep serca w tej chwili czeka kilkanaścioro dzieci.
"Damy radę"
Mateusz dzięki przeszczepowi wreszcie zacznie szybko przybierać na wadze, chodzić, biegać, mówić i robić wszystko, co robią inne dzieci w jego wieku. Czeka go jednak też rehabilitacja.
- Mateuszek jest bardzo żywym dzieckiem, wiadomo, że jest do swoich rówieśników troszeczkę opóźniony w rozwoju, mówieniu, ale damy radę. Wszystko stopniowo - mówi mama Mateusza.
Autor: Marek Nowicki / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: archiwum prywatne