Na razie jest zmiana stylu i tonu - a wszystko jest na dobrej drodze także do zmian w przepisach. Nowy minister środowiska Henryk Kowalczyk - inaczej niż poprzednik - chce pogodzić interesy myśliwych, rolników i ekologów. A przynajmniej chce próbować.
Pod czujnym okiem swojego poprzednika - prof. Jana Szyszki - nowy minister środowiska Henryk Kowalczyk swoimi pomysłami na prawo łowieckie próbował w poniedziałek zadowolić wszystkich.
- Ukłon w stronę myśliwych, docenienie rolników, żeby mieli pewność wypłaty odszkodowań, ale też uwzględnione niektóre postulaty środowisk ekologicznych - mówił minister środowiska.
Od rana minister spotykał się z myśliwymi, rolnikami i posłami. Łatwego zadania nie miał.
- Starać się, a faktycznie zawrzeć kompromis, to jest wielka różnica - ocenia Ewa Lieder z .Nowoczesnej.
- To jest tak naprawdę pudrowanie problemu - twierdzi Sylwia Szczutkowska ze stowarzyszenia "Pracownia na rzecz wszystkich istot".
- Zawsze ten chłop musi dostawać w przysłowiowe cztery litery - uważa z kolei Sławomir Izdebski, przewodniczący OPZZ Rolników i Organizacji Pozarolniczych.
Zmiana przepisów
Minister Kowalczyk chce złagodzić najbardziej kontrowersyjne przepisy. Tylko za umyślne przeszkadzanie w zbiorowym, ogłoszonym i zapowiedzianym wcześniej polowaniu miałyby grozić kary grzywny. Szef resortu proponuje też, by odsunąć polowania od zabudowań na odległość 150, a nie 100 metrów, jak jest obecnie oraz ułatwić właścicielom ziemi to, by mogli nie zgodzić się na polowanie na ich własnym terenie.
- Wystarczy tylko zwykłe oświadczenie i już grunt ma się wyłączony z polowania, nie trzeba nic udowadniać przed sądem - tłumaczy minister Kowalczyk
- Nam wszystkim i właścicielom terenów wydawało się od początku, że tak powinno być - tak pomysł ocenia Anna Błachno z Fundacji "Dzika Polska".
Kwestia sporna
Jak powinno być w kwestii odległości polowań od budynków, by kule w domy nie trafiały, tu już tak zgodnie nie jest.
- Popieramy rozwiązanie tych 150 metrów, 500 było dla nas niedopuszczalne - mówi Diana Piotrowska z Polskiego Związku Łowieckiego.
- Domagamy się minimum 500 metrów, bo chodzi o zwiększanie poczucia bezpieczeństwa - tłumaczy z kolei Sylwia Szczutkowska.
- Więcej się nie bardzo da, jak się nałoży te odległości na tereny gdzie jest rozproszona zabudowa, to by w ogóle wyłączyło się całe obszary - tłumaczy minister.
A to już obszar zainteresowania rolników. - Niech pani powie tym dzikom, żeby mi nie wchodziły w pszenicę i w rzepak - mówi z kolei Łukasz Buchajczyk z NSZZ Rolników Indywidualnych "Solidarność" Województwa Zachodniopomorskiego
By różne grupy interesów nie wchodziły sobie w paradę, to zadanie ministra. Z jego poprawkami projekt nowego prawa łowieckiego może trafić pod obrady Sejmu już w środę.
Autor: Katarzyna Górniak / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN