Szok i niedowierzanie w sprawie rehabilitacji dzieci. Nowy projekt Ministerstwa Zdrowia jest jak zimny prysznic - dla samych dzieci, ich rodziców i dla lekarzy. Podnoszą alarm, że stacjonarnie, w szpitalach, od Nowego Roku dla większości dzieci rehabilitacja nie będzie już możliwa.
Anastazja daje z siebie wszystko. Dzięki rehabilitacji na światowym poziomie w szpitalu w Ameryce pod Olsztynkiem stoi na własnych nogach. - Nie tylko, żeby nabyć nowe umiejętności, ale żeby zachować już istniejące - mówi Anna Piontke, matka Anastazji.
Niewykluczone jednak, że to ostatni turnus Anastazji i wielu innych dzieci. Lekarze, fizjoterapeuci i rodzice są w szoku po lekturze projektu rozporządzenia Ministerstwa Zdrowia, które reguluje dostęp do rehabilitacji w szpitalach od przyszłego roku.
- 1800 osób czeka w kolejce i 90 procent z tych dzieci nie będzie mogła być rehabilitowana w formie stacjonarnej - informuje Anna Radomska-Wilczewska, zastępczyni dyrektora Wojewódzkiego Szpitala Rehabilitacyjnego dla Dzieci w Ameryce.
- Odpada bardzo duża liczba pacjentów ze skoliozami, pacjentów bólowych, pacjentów ortopedycznych, zostają tylko pacjenci neurologiczni - wskazuje Miłosz Asmann, fizjoterapeuta z Wojewódzkiego Szpitala Rehabilitacyjnego w Ameryce.
CZYTAJ TAKŻE: 18 miliardów z KPO dla polskiego systemu ochrony zdrowia. Są głosy, że czasu na ich wydanie jest za mało W projekcie z listy schorzeń, które kwalifikują się do objęcia ćwiczeniami i zabiegami w warunkach szpitalnych, zniknęło mnóstwo pozycji, jak mówi prezes Polskiego Towarzystwa Rehabilitacji.
- Z przerażeniem patrzymy na to, w jaki sposób w tym rozporządzeniu zostały potraktowane dzieci, które w tej chwili będą miały ograniczony dostęp do rehabilitacji stacjonarnej - mówi Rafał Sapuła, prezes Polskiego Towarzystwa Rehabilitacji.
"Dla szpitala przestanie się w ogóle opłacać stacjonarna rehabilitacja"
- Nie chodzi o to, żeby w jakikolwiek sposób ograniczać dostęp do fizjoterapii, tylko o to, żeby uporządkować ten zakres świadczeń w taki sposób, żeby te świadczenia były kierowane i udzielane w takich warunkach, które najlepiej będą służyć pacjentom - komentuje Jakub Gołąb z Ministerstwa Zdrowia.
Wynika z tego, że część pacjentów, zamiast w szpitalach, mogłaby rehabilitować się w ambulatoriach. To miałoby sens, mówią niektórzy dyrektorzy, tylko przy lepszym finansowaniu szpitalnych zabiegów i o ile będzie dość ambulatoriów.
- Rehabilitacja ambulatoryjna w tej chwili nie jest przystosowana do tego, żeby przyjąć tak ogromną liczbę pacjentów - wskazuje Anna Radomska-Wilczewska, zastępczyni dyrektora Wojewódzkiego Szpitala Rehabilitacyjnego dla Dzieci w Ameryce. - Jest wielka trudność, kiedy dzieci mieszkają poza wielkimi miastami, gdzie nie ma rehabilitacji. Prawdopodobnie nie dotrą na te ćwiczenia - dodaje.
- Dla szpitala przestanie się w ogóle opłacać stacjonarna rehabilitacja i te oddziały, które działają, mogą się po prostu zamknąć - komentuje Stanisław Stępniewski, dyrektor Szpitala Dziecięcego św. Ludwika w Krakowie.
Kacper dzięki pobytowi w Małopolskim Centrum Rehabilitacji w Radziszowie może się już schylić, jego trzyletni brat, któremu niedomagała cała prawa strona ciała, ma się coraz lepiej.
- Codzienna, wytrwała rehabilitacja jest niezastąpiona. Tego nie da się zastąpić ćwiczeniami z doskoku - zaznacza Aleksandra Chmielek, matka Kacpra i Wojciecha.
- Żeby pójść szybciej do szkoły, żeby się uczyć, żeby wykonywać jakiś zawód, żeby być przydatnym dla społeczeństwa, i po to jest ta cała rehabilitacja - tłumaczy Stanisław Stępniewski.
Te same pomysły ministerstwa dotyczą dorosłych pacjentów, ale u dzieci czas w rehabilitacji gra jeszcze większą rolę. Do końca października Ministerstwo Zdrowia zbiera uwagi. Potem ogłosi rozporządzenie.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24