Będę w każdym okręgu wyborczym, odwiedzę wszystkich - deklaruje premier i oficjalnie zaczyna kampanię. Są gospodarskie wizyty, hojne deklaracje i mnóstwo uśmiechów. Jedynie wiceminister Piebiak odrobinę zepsuł atmosferę.
Premier Mateusz Morawiecki formalnie rozpoczął wyborcza podróż PiS-busem. - Będę w każdym okręgu wyborczym - zapowiada szef rządu.
We wtorek na internetowe profile partii rządzącej trafiły takie miejscowości jak: Sochaczew, Rawa Mazowiecka, Otwock i Grójec. Opozycja wypomina premierowi, że do tej pory odwiedzał głównie Śląsk, bo to jego okręg wyborczy.
- W ostatnich dniach premier sprawia wrażenie, jakby przeniósł siedzibę rządu do Katowic - uważa Jan Grabiec z PO, który dodaje, że warto, by przed ruszeniem w trasę premier rozstrzygnął sprawę swojego rządu, czyli - jak mówi - "kompromitację Ministerstwa Sprawiedliwości".
Na spotkaniach, często okraszonych występami orkiestr, zespołów ludowych i poczęstunkami, nie ma raczej miejsca na sprawy bieżące. Przekaz premiera jest prosty i pozytywny - jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej. Mateusz Morawiecki zapowiadał, że Polacy mogą zarabiać jeszcze więcej i że zwiększy się liczba najlepiej płatnych miejsc pracy. Opozycja twierdzi, że premier niepotrzebnie się chwali.
- Mamy do czynienia z bardzo dużym wzrostem gospodarczym, który jest na całym świecie. W związku z tym rzeczywiście, ludziom się żyje lepiej - uważa Katarzyna Lubnauer z Nowoczesnej i zaznacza, że nie ma w tym żadnej zasługi PiS-u i że sama opozycja deklaruje, że zostaną utrzymane wszystkie programy socjalne obecnego rządu.
Powielanie schematów
Wizyta u seniorów, w fabryce samochodów, w szpitalu, na boisku. Każdej z nich towarzyszył szeroki uśmiech premiera. Mateusz Morawiecki powiela schemat wizyt gospodarskich wszystkich dygnitarzy sprzed lat i w tym wypadku akurat dobrej zmiany nie ma. Chodzi o radosną atmosferę z widocznym udziałem młodzieży i dyskretnym ochrony.
- Pracuję cały czas na najwyższych obrotach. Zarówno dla państwa, jak i w przypadku kampanii wyborczej. Tam, gdzie będę musiał dzielić czas, to będę oczywiście brał urlop, tak żeby nie było tutaj wątpliwości żadnych - zapowiada premier.
Wątpliwości już są. "Newsweek" zarzuca premierowi, że w czerwcu i lipcu latał rządowym samolotem także na swoją nadmorską daczę. Miało być jedenaście lotów samolotami i w tym wypadku określenie środka transportu jest wyjątkowo ważne, bo sam Mateusz Morawiecki zapewniał, że na działkę nigdy nie latał... helikopterem.
Autor: Maciej Knapik / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24