Wybory na Węgrzech dopiero za rok, ale opozycja już się mobilizuje. W weekend przez Budapeszt przetoczyły się antyrządowe manifestacje. Opozycyjna partia Tisza przekonuje, że zawróci Węgry z antyunijnej ścieżki i Budapeszt znów stanie się wiarygodnym, europejskim partnerem.
Cisa to najdłuższa rzeka na Węgrzech, a Węgrzy nazywają ją "Tisza" - tak jak opozycyjną partię, która wzbiera na sile, żeby po czterech kadencjach nieprzerwanych rządów Viktora Orbana odsunąć go od władzy. - Nasz kraj, Węgry, znów będzie dumnym i niezawodnym sojusznikiem NATO. Węgry znowu będą pełnoprawnym członkiem Unii Europejskiej - mówi lider partii Tisza Peter Magyar.
ZOBACZ TEŻ: "Miałeś na naprawienie tego kraju 15 lat". Lider węgierskiej opozycji rzuca polityczną rękawicę Orbanowi
Niedzielna manifestacja w Budapeszcie miała zmobilizować antyrządowe nastroje. Węgrzy za rok zdecydują, czy chcą zmiany, czy też kolejny raz Fidesz zdominuje węgierski parlament.
- W końcu jest silna partia opozycyjna, która mogłaby w przyszłości przynieść radykalne zmiany, ponieważ to, co dzieje się w tym kraju, nie może trwać. Każdy już to widzi, nawet ci, którzy wcześniej głosowali na Fidesz. Kiedyś byłam jedną z nich i bardzo się rozczarowałam - przyznaje Csilla Vigand, zwolenniczka partii Tisza.
Magyar obiecuje nowoczesne Węgry
Wahających się wyborców Peter Magyar chce przekonać również unijnymi funduszami, które Bruksela zablokowała w ramach procedur o łamanie zasad praworządności. - Nasza partia sprowadzi tu unijne fundusze, które zostały zablokowane z powodu korupcji tego rządu. Dzięki nim stworzymy podstawę do ekonomicznego i społecznego uzdrowienia społeczeństwa - zapowiada Magyar.
Lider opozycji zapowiedział przeprowadzenie na Węgrzech referendum w sprawie potencjalnego członkostwa Ukrainy w Unii Europejskiej, co ma złagodzić kurs Budapesztu wobec Kijowa.
Viktor Orban sprzeciwia się udzielaniu pomocy walczącej Ukrainie. W polityce zagranicznej obiera jawnie prorosyjski kurs, a ostatnio członkostwo Ukrainy we wspólnocie przedstawia jako zagrożenie dla Węgrów. - Przystąpienie Ukrainy zniszczy Węgry i węgierskie rodziny. Musimy mieć jasne, wspólne zdanie na ten temat - podkreślił ostatnio Orban.
W swoich mediach społecznościowych premier Węgier też prezentuje taką narrację. - Śledzimy debaty w Parlamencie Europejskim, gdzie twierdzą, że los Europy rozstrzygnie się na ukraińskich liniach frontu. Europa wyraźnie przygotowuje się do kontynuacji wojny - mówił na jednym z udostępnionych wywiadów na platformie X.
Sprzeciwiają się retoryce Orbana
Wyraźnie Viktor Orban kreuje obce zagrożenie i wroga, żeby straszyć węgierskich wyborców. Rzekomym zagrożeniem, - obok Ukrainy - mają być osoby ze społeczności LGBTQ+. W weekend przez Budapeszt przeszedł też "Szary Marsz", który w sposób karykaturalny miał pokazać, czym jest polityka węgierskiego rządu.
- To, że wszyscy jesteśmy szarzy na zewnątrz, oznacza, że każdy z nas jest ciemny w środku. To jest idealne dla naszego rządu, ponieważ wszyscy jesteśmy żołnierzami w naszym wielkim, nowym węgierskim imperium - drwi Mate Laszlo, jeden z uczestników marszu.
Węgrzy sprzeciwiają się ustawie przyjętej w marcu. Rząd Orbana twierdzi, że konieczna jest ochrona rodzin przed domniemaną "seksualną propagandą". Przepisy mają zablokować organizację zaplanowanego na czerwiec Marszu Równości w Budapeszcie.
- Obdarłbym ich z prawa do zgromadzeń, ponieważ wszyscy są przestępcami, dlatego że chcieliby wyrazić samych siebie, a to jest bardzo szkodliwe. Tylko ja powinienem mieć prawo do wyrażania siebie, nikt inny i nikt kto nie jest do mnie podobny nie powinien tego robić - mówił Samuel Tar, kolejny z uczestników marszu.
Z sarkazmem uczestnicy próbowali zilustrować, do czego mają doprowadzić retoryka i działania Viktora Orbana. Wśród transparentów były takie hasła jak: "śmierć kolorom" czy "bycie jednakowym jest super". W marszu wzięło udział kilka tysięcy osób.
Ostatnie badania pokazują, że Węgrzy jednak mogą odwrócić się od partii Orbana. Największym zaufaniem wśród polityków cieszy się lider opozycji, a premier Węgier w ciągu pół roku z pierwszego miejsca w sondażach - spadł na trzecią pozycję.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA