Bohaterowie tej opowieści mają jedno pragnienie: być w pełni sobą, a także jedną prośbę do swojego państwa: dajcie nam żyć po swojemu. Osoby transpłciowe muszą pozywać swoich rodziców, żeby dokonać korekty oznaczenia płci. To, co dzieje się na sali sądowej, pokazuje reportaż "Wszystko o moim państwie".
Florian, by żyć w zgodzie ze sobą, musiał iść do sądu. Pozwać swoją mamę i udowadniać, kim jest.
- Uświadomienie sobie, że to, co ja czuję, to jest dysforia płciowa, że nie czuję się kobietą, że jestem mężczyzną, przyniosło mi bardzo dużo ulgi - uzasadniał na rozprawie Florian.
Proces Floriana o ustalenie płci, jak pokazuje reportaż Piotra Jaconia "Wszystko o moim państwie", z niesieniem ulgi jednak nie ma nic wspólnego. Prokurator żądała powołania biegłych, zwracała się do Floriana niewłaściwie, per "pani".
Pół biedy, gdy osobę transpłciową wspierają rodzice. Jeśli nie wspierają, bywa strasznie. Dlatego Rzecznik Praw Obywatelskich, przy współpracy z rodzicami osób transpłciowych, aktualizuje przewodnik, który w czerwcu trafi do sądów w Polsce.
- To powinno być postępowanie, które jest szybkie, dostępne, sprawne i przede wszystkim nieuciążliwe - podkreśla dr Valeri Vachev, zastępca Rzecznika Praw Obywatelskich.
- Polskie prawo jest kulawe wobec osób transpłciowych. Gdybyśmy mieli ustawę o ustaleniu płci, ten przewodnik nie byłby potrzebny - wskazuje Piotr Jacoń, dziennikarz TVN24 i autor reportażu "Wszystko o moim państwie".
Wpisanie w dokumenty właściwego imienia w niektórych krajach to zwykła sprawa urzędowa. - W żadnym innym kraju na świecie dorosła osoba transpłciowa nie musi angażować swoich rodziców do tego typu postępowania - zwraca uwagę Marek Urbaniak, prawnik, mężczyzna transpłciowy.
"Dajcie nam żyć po naszemu"
Właśnie rusza społeczna kampania "My, rodzice dzieci trans". Jak wyjaśnia Jędrek Kawecki z Fundacji "Równik praw", akcja jest skierowana dla "tych rodziców, którzy nie zaakceptowali dotąd decyzji swoich dzieci", bądź dla tych, którzy za chwilę będą się z nimi mierzyć". - Będą wiedzieli, że oni nie są sami w tej Polsce - dodaje Kawecki.
Rodziców, którzy zaakceptowali decyzję swojego dziecka, jest wielu. - Ja zacząłem płakać, mama też. Mama powiedziała: Tomek, ty jesteś głupi, ty jesteś moim dzieckiem, ja cię będę zawsze kochać - wspomina Tomasz, bohater kampanii "My, rodzice dzieci trans".
Takich rodziców jest wielu. Pani Kinga Tarkiewicz, mama transpłciowej Patrycji, tłumaczy, dlaczego mówi się korekta, a nie zmiana płci.
- Zmienić można buty, można fryzurę, ale nie zmienia się płci. Z płcią się rodzę i w procesach medycznych, sądowych, tak naprawdę doprowadzam do sytuacji takiej, że stan faktyczny, medyczny, prawny, jest zgodny z tym, kim ja jestem z od urodzenia - wyjaśnia pani Kinga.
W kampanii "My, rodzice dzieci trans" chodzi też o zrozumienie, by zastąpić strach i hejt w rodzinach i na ulicach. By Florian, zanim sąd pozwoli wpisać do dokumentów właściwe imię, nie musiał tłumaczyć każdemu konduktorowi, że nie ukradł kobiecie legitymacji. Żeby jego mama przestała się bać o jego bezpieczeństwo, żeby nie budziła się po sądowej rozprawie upokorzona.
- Dajcie nam żyć. Dajcie nam żyć po naszemu, po prostu, jak chcemy. My nikomu nic złego nie robimy - podkreśla pani Kinga Tarkiewicz.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24