W 2018 roku do Polski zostało zaimportowanych ponad 430 tysięcy ton odpadów - o około 60 tysięcy ton więcej niż w 2017 roku. Skoro nie radzimy sobie z segregacją, przetwarzaniem i wykorzystywaniem własnych śmieci, to czemu je jeszcze importujemy? Główny Inspektorat Ochrony Środowiska przekonuje, że wzrastający import śmieci to zjawisko pozytywne.
Dla jednych to tylko śmieci. Dla innych to rzeczy, na których można zarobić. Znowu padł rekord ilości odpadów sprowadzonych do Polski z zagranicy.
Z danych Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska wynika, że w 2015 roku do Polski zostało sprowadzonych 154 tysiące ton śmieci. Rok później było to już 256 tysięcy ton. W 2017 roku - 378 tysięcy ton, a w zeszłym roku 434 tysiące ton.
Ogromne ilości śmieci importujemy z Niemiec, Wielkiej Brytanii, a nawet Nigerii. Jednak według GIOŚ, to wcale nie oznacza, że Polska staje się śmietnikiem Europy i świata,
- Dane Eurostatu dotyczą odpadów, które podlegają odzyskowi, więc jest to zjawisko pozytywne. Jeżeli mówimy o rekordzie, to o rekordzie gospodarczym - przekonuje Agnieszka Borowska, rzecznika prasowa GIOŚ.
Odpady potrafią być cenne i pożądane. Liderem w sprowadzaniu odpadów na swoje terytorium są Niemcy, które w 2018 roku zaimportowały około 6,5 miliona ton. Mała Holandia w tym samym roku przyjęła ponad 5,6 miliona ton śmieci. Czechy w 2018 roku sprowadziły mniej więcej tyle samo odpadów co Polska.
Ogromne ilości śmieci zatrzymywane na granicy
To, co nazywamy odpadem, to absolutnie nie to samo co zwykłe śmieci, jakie mamy w domu.
- Do Polski nie wolno sprowadzać odpadów komunalnych, czyli tych, które wytwarzamy w naszych gospodarstwach domowych. Należy wierzyć, że te, które trafiają do naszego kraju, nie tylko na papierze, ale i w rzeczywistości tymi komunalnymi nie są - mówi Karol Wójcik, przewodniczący Rady Programowej Związku Pracodawców Gospodarki Odpadami.
Te odpady, które trafiają legalnie do Polski, podlegają bardzo restrykcyjnym międzynarodowym umowom i kontroli. GIOŚ przekonuje, że wiemy, co i w jakiej ilości do Polski wjeżdża, i gdzie ma trafić.
Jeśli coś się nie zgadza, to odpady nie mają prawa przekroczyć granicy - tak jak zablokowane przez inspektorów w 2018 roku prawie 160 tysięcy ton odpadów.
W 2017 roku inspektorzy zablokowali import 360 tysięcy ton odpadów.
Troszkę prostszy odpad
Te importowane odpady, które wjeżdżają do Polski, kończą w jednej z kilkudziesięciu działających w Polsce instalacji odzyskiwania i zagospodarowania odpadów.
- Ale to ciągle są instalacje tak zwanego przejściowego zagospodarowania, czyli nie powstaje żaden produkt na końcu tych instalacji, tylko kolejny odpad, który jest może troszkę prostszy do zagospodarowania - tłumaczy Mirosław Baściuk, dyrektor ASEKOL PL, Organizacji Odzysku Sprzętu Elektrycznego i Elektronicznego SA.
Na dodatek - co podkreślają również niektórzy eksperci z Brukseli - Polska przede wszystkim nie radzi sobie z własnymi śmieciami. Nie potrafimy segregować, przetwarzać i wykorzystywać. Nie wiemy też, jak wielka jest szara strefa gospodarki odpadami. Eksperci radzą, byśmy zrobili to, co Chiny.
- Chiny zablokowały napływ odpadów z zagranicy. Jest to dobry moment dla wszystkich krajów, które do tej pory pozbywały się, zamiatały pod dywan swój problem. Teraz te kraje muszą przemyśleć swój sposób gospodarki odpadami - komentuje Piotr Barczak z Europejskiego Biura Ochrony Środowiska.
Po zamknięciu rynku chińskiego, który dotychczas chłonął wszystko, składowiska śmieci szybko się zapełniły. Składowanie jest drogie. Pytanie, ile razy ktoś skorzystał z pokusy, by problem rozwiązać w najprostszy i zarazem najgorszy sposób: podpaleniem odpadów.
Autor: Paweł Płuska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24