Nie ma odpowiednich przepisów, więc praktyka pozostawia wiele do życzenia. Kobiety z niepełnosprawnościami, które chcą zbadać się, jeżdżą setki kilometrów albo liczą na wyrozumiałość ginekologa, albo na partnera, który pomoże im dostać się na fotel. To naprawdę poważny problem.
Fotel ginekologiczny to sprzęt niezbędny do wykonania badania ginekologicznego. Dla większości Polek mających kłopot z poruszaniem się - niedostępny. Pani Agata Roczniak z Wrocławia na wizyty do ginekologa musi jeździć z mężem. Mąż musi ją podnieść i posadzić na fotelu, a potem z tego fotela zdjąć.
- Piotrek mnie dźwiga na ten fotel ginekologiczny i wybieram to, ale mam świadomość, że to nie powinno tak wyglądać - mówi Agata Roczniak.
Brakuje gabinetów dla kobiet z niepełnosprawnościami
Ginekolog pani Marty Lorczyk z Warszawy też nie ma odpowiedniego fotela dla kobiety z niepełnosprawnością. - Zaproponowałam, czy badania mogą być wykonywane na kozetce, lekarz ginekolog na początku nie był przekonany do tego pomysłu - opowiada Marta Lorczyk.
Bo nie wiedział, jak takie badanie na kozetce wykonać, ale w końcu się zgodził. Wiele kobiet z ograniczoną sprawnością jednak albo nie ma - tak jak pani Agata - partnera, który mógłby je dźwigać, albo nie chce prosić ginekologów o łaskę zbadania na kozetce. Jeżdżą zatem po Polsce, szukając dostosowanych gabinetów. Nie jest to jednak proste. Według Fundacji "Avalon" w Lubelskiem i Świętokrzyskiem nie ma ani jednego takiego.
- Kobiety z niepełnosprawnościami w Polsce, jeżeli chodzi o opiekę ginekologiczną, bardzo często muszą pokonywać dziesiątki, jeżeli nie setki kilometrów, żeby dostać się do w pełni dostosowanego gabinetu ginekologicznego - przekazuje Żaneta Krysiak, kierowniczka Projektu Sekson Fundacji "Avalon".
CZTAJ TAKŻE: Pani Justyna walczy z czerniakiem. Ostatnią dla niej szansą jest leczenie za granicą. Trwa zbiórka Dostosowany gabinet ginekologiczny to taki, który ma nie tylko obniżany fotel z podnośnikiem, ale też zatrudnia odpowiednio przeszkolonych lekarzy, z wystarczającym poziomem empatii i wrażliwości. Pani Bogumiła Siedlecka po raz pierwszy w życiu została zbadana przez ginekologa, dopiero kiedy miała 20 lat.
"Zostałam wyśmiana"
- Moje wcześniejsze wizyty u ginekologa kończyły się tym, że rozmawiano z moją mamą, a nie ze mną, że absolutnie nie badano mnie, tylko pytano, czy jest okres - wspomina Bogumiła Siedlecka-Goślicka.
Upokarzanie kobiet z niepełnosprawnościami podczas wizyt ginekologicznych, niestety, nie jest rzadkością. - Słyszałam też takie nieprzychylne opinie dziewcząt, które wracały po takiej usłudze ginekologicznej i powiedziały na przykład: "Wiesz co, Agata? Ja zostałam wyśmiana, że chcę zajść w ciążę" - mówi Agata Roczniak.
Ciąża to jednak nierzadko początek kolejnych wyzwań i upokorzeń, bo kobieta w ciąży u ginekologa powinna też się zważyć.
- Jeżeli w całym powiecie kobieta poruszająca się na wózku nie ma gdzie się zważyć, to znaczy musi iść do weterynarza albo do mechanika, no to jak ona ma mieć prawidłowo prowadzoną ciążę? - pyta Marta Lorczyk.
W Polsce nie ma przepisów, które wymuszałyby dostosowanie gabinetów ginekologicznych do potrzeb kobiet z niepełnosprawnościami.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24