Do długiej listy skutków pandemii COVID-19 amerykańscy naukowcy dopisują kolejny punkt. Lockdown uderzył w mózgi nastolatków. Izolacja społeczna przyspieszyła ich starzenie się mniej więcej o cztery lata. Jest też dobra wiadomość - te zmiany nie są nieodwracalne.
Naukowcy zauważyli, że mózgi nastolatków w czasie izolacji społecznej nie były odpowiednio mocno stymulowane bodźcami, a wiadomo nie od dziś, że narząd nieużywany ulega zanikowi. Mniejsze wytwarzanie neurotransmiterów spowodowało, że komórki mózgowe zaczęły się zmniejszać.
- My się mniej ruszaliśmy, mniej mieliśmy interakcji społecznych, mniej było stymulantów dla naszego mózgu, bo nasz mózg nie tylko steruje, ale też otrzymuje informacje zwrotne - mówi profesor Adam Kobayashi z Wydziału Medycznego Collegium Medicum Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
Jak mózg ich nie otrzymuje, albo otrzymuje za mało, to zaczyna wygaszać działalność. Oczywiście, bardzo powoli.
Potrzeby, które pandemia nam odebrała
- My jako ludzie, jako gatunek społeczny, mamy do zaspokojenia trzy ważne potrzeby. Bez względu na to, gdzie mieszkamy, ile mamy lat, jaki mamy kolor skóry, w co wierzymy i jakim mówimy językiem: nam chodzi o to, żeby mieć zaspokojoną potrzebę uznania, przynależności i akceptacji. I pandemia nam to odebrała - mówi Lucyna Kicińska, terapeutka narracyjna z Biura do spraw Zapobiegania Zachowaniom Samobójczym.
Dzieci i młodzież bardzo potrzebują w okresie wzrostu uznania, przynależności i akceptacji rówieśniczej. Wraz z lockdownem, zamknięciem szkół i odwołaniem zajęć sportowych, utraciły takie możliwości.
Starzejący się mózg to gorsze możliwości przyjmowania wiedzy, to gorsze efekty nauki, to kłopoty komunikacyjne. To gorsza analiza ruchu, kształtu i głębi, słabsze skojarzenia wzrokowe i trudniejsze rozpoznawanie twarzy. W sumie Amerykanie zaobserwowali zmiany w aż 30 badanych obszarach mózgów nastolatków. W tych badaniach jest jednak nuta optymizmu.
- Autorzy badania zastrzegają, że też nie były to zmiany trwałe, tylko po prostu tak jak ktoś jest chory i leży długo, nie rusza się, to jego mięśnie ulegają zanikowi - mówi Adam Kobayashi.
CZYTAJ TAKŻE: Naczelny lekarz USA apeluje, by media społecznościowe miały ostrzeżenia podobne do tych na papierosach
Zatem do dzieła. Bierzmy się do pracy wspólnej. W pierwszej kolejności w kręgu najbliższych. Czasami naprawdę potrzeba niewiele.
- Dzieci i nastolatki to, czego od nas potrzebują, to tego, żeby ich zauważyć, żeby z nimi porozmawiać o trudnościach, które mają, i żeby do tych trudności, jak je już zobaczymy i zrozumiemy, na czym polegają, żebyśmy dobierali rozwiązania razem z nimi - zauważa Lucyna Kicińska.
- Czyli wszelkie działania, które rozwijają u tych dzieci, u tej młodzieży, obszar emocjonalny, umiejętność radzenia sobie ze stresem, umiejętność wyrażania emocji w bezpieczny sposób i umiejętność budowania w bezpieczny, odpowiedni sposób, relacji z drugim człowiekiem. To jest priorytet - podkreśla doktor Aleksandra Lewandowska, konsultantka krajowa w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży.
Dane naukowców z Waszyngtonu są potwierdzone, niestety, danymi epidemiologicznymi. W Polsce w ciągu ostatnich trzech lat liczba dzieci i młodzieży, która wymagała opieki psychiatrycznej i psychologicznej, wzrosła dwukrotnie.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24