Prawie co trzeci kleszcz na Śląsku roznosi boreliozę. "Szczyt zachorowań jeszcze przed nami"

23.07.2017 | Prawie co trzeci kleszcz na Śląsku roznosi boreliozę. "Szczyt zachorowań jeszcze przed nami"
23.07.2017 | Prawie co trzeci kleszcz na Śląsku roznosi boreliozę. "Szczyt zachorowań jeszcze przed nami"
Marzanna Zielińska | Fakty TVN
23.07.2017 | Prawie co trzeci kleszcz na Śląsku roznosi boreliozę. "Szczyt zachorowań jeszcze przed nami"Marzanna Zielińska | Fakty TVN

Szczytowy atak boreliozy jeszcze przed nami - mówią na Śląsku i kontratakują. Odkleszczanie ruszyło na całego. Wróg czai się nie tylko w lesie pod miastem, ale też w krzakach w centrum, więc oddziały chemiczne pracują. Jak samemu sobie pomóc i nie dać się zarazić?

Na podstawie przyniesionych kleszczy do laboratoriów z pól, parków i łąk wynika, że na Śląsku boreliozę roznosi prawie co trzeci.

- Szczyt zachorowań na boreliozę jeszcze przed nami. W związku z tym, należy uważać, wychodząc na spacery i idąc w tereny zielone - zaznacza Renata Cieślik-Tarkota, kierownik Oddziału Epidemiologii w Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Katowicach.

Po Tychach i Dąbrowie Górniczej, także w Katowicach ruszyły ekipy uzbrojone w spryskiwacze z chemią, by kleszczy i komarów wybić jak najwięcej. - Jest to jak najbardziej atestowane i bezpieczne. Działa tylko na to, na co powinno - mówi Ewa Grudniok z Urzędu Miasta w Tychach.

Naukowcy mają jednak wątpliwości, bo mimo środków ostrożności, chemia może być groźna też dla pszczół i ptaków. - Zwykle nie zaleca się takich masowych akcji odkleszczania za pomocą akarycydów, takich jak benzoesan benzylu, czy permetryna - podkreśla profesor Krzysztof Solarz z Zakładu Parazytologii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach.

Katowice, to miasto, którego prawie połowa to tereny leśne i parki. - Na ten moment prowadzimy kampanię informacyjną tak, aby informować mieszkańców, jak działać, by nie złapać tego kleszcza - mówi Ewa Biskupska z Urzędu Miasta w Katowicach.

Kleszcza znaleźć i zanieść do placówki badawczej

Doktor Radomir Jaskuła z Katedry Zoologi Bezkręgowców i Hydrobiologii Uniwersytetu Łódzkiego zaleca działania zrównoważone, czyli edukację i opryski punktowe.

Profilaktyka zawsze jest lepsza niż leczenie. Po każdej wyprawie w miejsca zagrożone najlepiej wziąć prysznic i sprawdzić, czy jakiś kleszcz nie wkręca nam się pod kolanem, w pachwinę, pośladki, w łokcie, piersi, pachę, w szyje lub w ucho. A jak już tak się stanie, to nie należy go wyrzucać.

- Wrzucić go do jakiejś małej fiolki, zalewając chociażby kieliszkiem wódki czy spirytusu i udać się do odpowiedniej placówki, która jest w stanie zdiagnozować tego kleszcza - radzi dr Jaskuła.

Sanepid na pewno badań nie odmówi. Sprawdzi, czy kleszcz nie jest nosicielem boreliozy lub zapalenia mózgu.

Ten pajęczak najgroźniejszy staje się w trzeciej dobie pasożytowania. - Musi dojść do wypełnienia się jelita kleszcza krwią żywiciela, aby uaktywniły się mechanizmy pozwalające na namnażanie krętków - tłumaczy profesor Solarz.

Kleszcze zmieniają żywicieli na coraz większych, wraz z przechodzeniem kolejnych trzech faz rozwoju. Ostatnia jest dla człowieka najniebezpieczniejsza.

Sezon na kleszcze trwa do późnej jesieni. Trzeba pamiętać, że psy też trzeba obejrzeć po każdym spacerze.

Autor: Marzanna Zielińska / Źródło: Fakty TVN

Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN