Nieprawdą jest, że kleszcze atakują, skacząc na nas z drzew, bo po prostu w ogóle nie skaczą. Prawda, że pijąc naszą krew, mogą powiększyć się o kilkaset procent. Natrafić na nie możemy w lesie, na łące, ale też w mieście. Zwłaszcza o tej porze roku.
Przyczepiają się nie wiadomo kiedy, często odpadają niezauważone i dopiero wędrujący po ciele rumień jest dowodem na to, że kontakt z kleszczem był.
- One są w tej chwili wszędzie. Teraz niestety trzeba uważać w każdym miejscu. Nawet w Warszawie w parku. Oprócz pandemii mamy inne problemy - mówi Barbara Maliszewska, turystka z Warszawy.
Wraz z wakacjami i narodowym rozluźnieniem po kwarantannie na SOR-ach, w przychodniach, w gabinetach lekarzy rodzinnych liczba pacjentów ukąszonych przez kleszcza zaczęła niepokojąco rosnąć. Oznacza to też wzrost zachorowań na boreliozę i kleszczowe zapalenie mózgu.
W miastach, w których oprócz zakaźnych szpitali jednoimiennych nie ma innych oddziałów zakaźnych, może pojawić się problem. W Łodzi odsyłają do Bełchatowa, w Białymstoku na neurologię.
- Problem jest nie tyle w łóżkach szpitalnych, ile w personelu, bo teraz mamy personel dedykowany do pracy tylko z pacjentami z COVID, który nie powinien pracować z innymi pacjentami i tutaj czekamy na jakieś zmiany - tłumaczy profesor Joanna Zajkowska z Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.
Ponad 50 procent łóżek przeznaczonych wcześniej dla chorych z powodu koronawirusa jest już wolnych dla chorych na inne choroby zakaźne
- Musimy leczyć wszystkich pacjentów. Tu nie wymaga się żadnych zmian w prawie po to, żeby leczyć pozostałych pacjentów. Oddziały zakaźne są po to, żeby leczyć wszystkich pacjentów z chorobami zakaźnymi - tłumaczy Wojciech Andrusiewicz z Ministerstwa Zdrowia.
Najważniejsza jest profilaktyka
Boreliozie, zapaleniu mózgu i COVID-owi zwykle towarzyszy gorączka.
- Pacjent ma gorączkę. Wtedy może paść podejrzenie, że jest zakażony wirusem SARS-CoV-2 i wtedy trafia na oddział pod tym hasłem. W trakcie pobytu często okazuje się, że to nie jest COVID, tylko właśnie kleszczowe zapalenie mózgu - mówi profesor Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych.
W Szczecinie rozwiązali problem z kleszczami z marszu. Zakaźnicy z oddziału dla chorych na COVID-19 nie mają problemu z leczeniem innych chorych. Dezynfekują się i częściej zmieniają odzież ochronną. To wydaje się najzdrowsze podejście. Co roku na boreliozę zapada w Polsce ponad 20 tysięcy osób, na kleszczowe zapalenie mózgu kilkaset. Na kleszczowe zapalenie mózgu lekarstwa nie ma, ale jest szczepionka.
- Przede wszystkim warto wiedzieć, że nie każdy kleszcz musi być zakażony i nie każde ukąszenie przez kleszcza musi powodować rozwój zakażenia - tłumaczy Jan Bondar z Głównego Inspektoratu Sanitarnego.
Wszystkim zalecana jest profilaktyka. Po każdej wyprawie do lasu, na łąkę, do parku czy ogródka najlepiej w pierwszej kolejności wziąć prysznic.
Autor: Marzanna Zielińska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24