Te święta upłyną Polakom pod znakiem drożyzny. Wydaliśmy więcej, kupiliśmy mniej. Niektórzy brali dodatkową pracę, a inni się zapożyczali, by stół w wigilię wyglądał świątecznie.
To bez wątpienia będzie jeden z głównych tematów rozmów przy świątecznym stole - ceny i drożyzna. Jak wynika z badania Biura Informacji Gospodarczej InfoMonitor, dla ponad 40 procent z nas te święta będą skromniejsze niż zwykle. Wprawdzie wydamy na nie więcej niż rok temu, ale tym razem - z powodu inflacji - większe wydatki nie oznaczają suto zastawionych stołów.
- W obecnej sytuacja, czyli wysokiej inflacji, Polacy sięgają (w pierwszej kolejności - przyp. red.) po te trzy podstawowe aspekty, czyli: racjonalizacja wydatków, oszczędności, szukanie innych dochodów, a dopiero czwartym takim sposobem jest pożyczanie - mówi profesor Waldemar Rogowski, główny analityk Biura Informacji Kredytowej, SGH w Warszawie.
Na czym oszczędzają Polacy? Ponad 30 procent Polaków zapowiada ograniczenie liczby świątecznych potraw i to właśnie nie dlatego, że tak jest lepiej, bardziej ekonomicznie i ekologicznie, tylko po prostu na mniej nas stać. 30 procent planowało też rezygnacje z kupowania drogich prezentów, a ponad 20 procent planowało w ogóle kupić mniej prezentów. Są i tacy, którzy w ogóle z nich rezygnują. Inflacja uderzyła. Hasło "jakoś to będzie" - nie działa.
- My nie przekładamy tej wiedzy, co to znaczy, że inflacja wynosi te 17,18 procent na to, jak planujemy nasz budżet domowy i absolutnie wierzymy, że jakoś to będzie i ten budżet jakoś nam się zepnie - wyjaśnia profesor Agata Gąsiorowska, psycholożka ekonomiczna, Uniwersytet SWPS we Wrocławiu.
Codzienne koszty
Coraz częściej codzienne życie jednak "jakoś się nie spina", co pokazał Rafał Stangreciak w swoim reportażu "Życie na kredycie". Zadłużamy się, ale jeśli już to u znajomych, rodziny - by uniknąć odsetek, by nie wpaść w pętlę kredytową. Boimy się sytuacji, w której jesteśmy zmuszeni spłacać jeden dług za pomocą drugiego. Boimy się braku pieniędzy na wszystko i biedy, która często wręcz oznacza głód. - Rozmawiałem z emerytką w parku na ławce, która wstydziła się mi pokazać swoje zakupy, akurat wracała ze sklepu spożywczego. No i ja ją w końcu namówiłem, żeby jednak może się pochwaliła i ona wyciągnęła dwie, trzy parówki. Ja się pytam "to pewnie na śniadanie będzie?". Na co kobieta odparła, że to na trzy dni - mówi Rafał Stangreciak, reporter magazynu "Czarno na białym" TVN24.
Inflacja zjadła dwa nasze miesięczne wynagrodzenia - mając tyle samo w portfelu, nawet z trzynastą czy czternastą emeryturą, stać nas na znacznie mniej. W te świąteczne dni trochę poudajemy, że nic się nie zmieniło, że są ważniejsze sprawy niż ceny. A że drogo? Raz się żyje. Po świętach zaczniemy spłacać długi.
Autor: Paweł Płuska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24