Politycy PiS od lipca zapewniali, że Marcin Romanowski nie ma nic do ukrycia i chętnie odpowie w prokuraturze na wszystkie zarzuty, a już na pewno sam nie będzie się ukrywał. Tymczasem, gdy poseł stracił immunitety i sąd zdecydował o jego areszcie, Romanowski zapadł się pod ziemię, a partyjni koledzy zmienili śpiewkę: mówią, że to obywatelskie nieposłuszeństwo.
Były wiceminister sprawiedliwości, poseł PiS Marcin Romanowski od czwartku jest poszukiwany listem gończym. W poniedziałek sąd zdecydował o jego tymczasowym aresztowaniu, ale do chwili obecnej policji nie udało się ustalić jego miejsca pobytu ani dokonać zatrzymania. - To rozumiem, że to jest obywatelskie nieposłuszeństwo - komentuje Michał Wójcik, poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Nieznane dotąd procedurze aresztu tymczasowego "obywatelskie nieposłuszeństwo" jest owocem przyśpieszonej ewolucji postrzegania prawa, bo przez lata w obozie Zjednoczonej Prawicy obowiązywała zupełnie inna wykładnia. - Jak ktoś nie ma nic do ukrycia, to się nie ma czego obawiać - mówił w 2019 roku Jacek Sasin, poseł PiS. - Uczciwi ludzie chyba nie mają czego się bać - podkreślał w czasach rządów Zjednoczonej Prawicy Patryk Jaki, europoseł PiS.
Marcin Romanowski miał się nie ukrywać
O uczciwości Romanowskiego jeszcze w lipcu zapewniali jego partyjni koledzy. - Minister Marcin Romanowski nie zrobił niczego, co by było sprzeczne z przepisami prawa - mówił 3 lipca poseł Michał Wójcik. - To są ewentualnie jakieś drobne uchybienia, które się zdarzyły - podkreśliła 4 lipca Maria Krukowska. - To jest człowiek uczciwy i szlachetny - zapewniał 11 lipca Mariusz Gosek.
Marcin Romanowski w lipcu twierdził, że jest gotów stanąć przed wymiarem sprawiedliwości: "jeżeli ujawnimy wszystkie materiały, to wówczas zobaczą państwo, że to jest manipulacja", "materiał dowodowy pokazałby po prostu kłamstwa".
Kiedy 15 lipca Marcin Romanowski został zatrzymany, jego pełnomocnik przekazał, że wciąż chroni go immunitet członka Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Sam były wiceminister twierdził, że nie może się go zrzec. - Jeżeli chodzi o immunitet europejski, nazwijmy, on ma charakter gwarancyjny - mówił.
Po nieudanym pierwszym zatrzymaniu pojawiły się też głosy polityków PiS, że było ono niepotrzebne. - Była, oczywiście, narracja, że będzie próbował się ukryć, mataczyć, może wyjedzie za granicę. Nie miał nic do ukrycia - bronił wtedy Romanowskiego poseł Michał Wójcik. - Nie ma nic do ukrycia. Mówi: chce złożyć zeznania, chce rzeczywiście wszystko wyjaśnić - zapewniał z kolei poseł Paweł Jabłoński.
Jeszcze w październiku sam poseł Marcin Romanowski zapewniał, że będzie "stawiał się na różne wezwania prokuratury". Polityk i w tym przypadku miał wsparcie wśród kolegów z partii. - Jest gotowy stanąć przed obliczem prokuratura i nie będzie, nie ma zamiaru się w żaden sposób ukrywać ani unikać odpowiedzialności - mówił 2 października Jan Kanthak.
Jak nie wyjazd za granicę, to nagły krwotok
Po uchyleniu już wszystkich immunitetów były wiceminister mógł ponownie usłyszeć 11 zarzutów, ale piętrzyły się kolejne problemy. Poseł najpierw nie mógł się stawić w prokuraturze ze względu na "wyjazd zagraniczny", później był chory.
Romanowski zaniemógł też w ostatni poniedziałek, kiedy sąd po raz kolejny miał rozpatrzyć wniosek prokuratury dotyczący jego tymczasowego aresztowania. - Człowiek tak naprawdę uszedł z życiem, bo doznał dość istotnego krwotoku, to mogę powiedzieć, który naprawdę sprowadził stan zagrażający życiem i wrócił pan Romanowski z drugiej strony - przekazał dziennikarzom pełnomocnik posła Marcina Romanowskiego, mecenas Bartosz Lewandowski.
Na dowód kolega z sejmowych ław opublikował nawet stosowne zdjęcie, ale kiedy sąd uznał, że posła aresztować wolno, Marcin Romanowski wypisał się ze szpitala i rozpoczął swój obywatelski, jednoosobowy sprzeciw wobec aresztowania swojej osoby.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24