Koniec z bumelanctwem w Sejmie. Nie byłeś na posiedzeniu i nie masz usprawiedliwienia? To będzie kara - finansowa. Jak duża i kto i z jakiego ugrupowana może mieć największy problem?
To może być rewolucja. Marszałek Szymon Hołownia ogłosił zmianę regulaminu Sejmu. Dostać po kieszeni mają posłowie, którzy unikają głosowań. - Mówimy o nieusprawiedliwionych nieobecnościach posłów. Do tej pory te kary były śmieszne w porównaniu choćby z pracownikami w normalnych zakładach, w normalnym życiu - zwrócił uwagę marszałek Sejmu Szymon Hołownia.
Obecnie każda nieobecność na posiedzeniu Sejmu skutkuje potrącenie jednej trzydziestej wynagrodzenia. Nowe przepisy wprowadzają bardziej rygorystyczne zasady w tym zakresie. Co do kar jest w Sejmie zgodność.
- Obowiązkiem posła jest uczestniczenie w posiedzeniu oraz głosowanie - wskazał Piotr Zalewski, poseł Polski 2050. - Każdy powinien ponosić dosyć poważną odpowiedzialność za brak świadczenia pracy - ocenił Mariusz Witczak, poseł Koalicji Obywatelskiej.
- Naszym obowiązkiem jest głosowanie i powinniśmy głosować - powiedział natomiast Paweł Szrot, poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Konsekwencje za opuszczanie posiedzeń bez usprawiedliwienia
Jeśli poseł opuści trzy posiedzenia bez usprawiedliwienia w ciągu miesiąca, potrącenie wzrośnie do jednej piątej wynagrodzenia za każdy kolejny dzień nieobecności. Czyli parlamentarzysta może stracić 3,5 tysiąca złotych za każdy dzień absencji.
- To są bardzo duże pieniądze. Bo trzy i pół tysiąca złotych często emeryt nie ma na miesiąc swojej emerytury, a tu mówimy o karze finansowej. Jestem za tym, żeby egzekwować od tych, którzy powinni pracować wykonywaną pracę. Jestem w tym bardzo pryncypialny - skomentował Tomasz Trela, poseł Lewicy.
Dodatkowo, po 18 dniach nieobecności na kolejnych posiedzeniach, wynagrodzenie posła zostanie zredukowane do jednej dziesiątej, a dieta poselska zostanie całkowicie wstrzymana. W efekcie, miesięczne wynagrodzenie może spaść z 17 700 złotych do 1300 brutto.
Zandberg: to brutalny atak Hołowni na Truska
- Uważam, że to brutalny atak Szymona Hołowni na Donalda Tuska. Jeśli spojrzeć na liczbę nieobecności to pan premier przez długi czas znajdował się w czołówce - ocenił poseł Lewicy Adrian Zandberg. To prawda. Chociaż liderem w opuszczaniu głosowań jest Marcin Romanowski. Od grudnia przebywa on na Węgrzech, by uniknąć aresztowania. Romanowski wziął udział w zaledwie trochę ponad 40 procentach głosowań.
Problem z udziałem w obradach Sejmu mają też posłowie cieszący się pełną wolnością.
CZYTAJ TAKŻE: Co dalej z Trybunałem Konstytucyjnym? Brakuje pensji i sędziów. Politycy PiS grzmią, że to "gangsterstwo"
Danuta Jazłowiecka z Koalicji Obywatelskiej uczestniczyła w 43 proc. głosowań, Donald Tusk - w 49 proc., a Aleksander Mrówczyński z PiS-u - w 55 i pół proc. głosowań.
Nieobecności posła Tuska, który jest zarazem premierem, może być jeszcze zrozumiana. - To jest zresztą częste, że osoby, które pełnią funkcje w rządzie ze względu na obowiązki, czasami opuszczają głosowanie - zwrócił uwagę Paweł Zalewski.
- Premier ma ważne spotkania w Brukseli, ważne spotkanie na arenie międzynarodowej. Myślę, że to musi być rozwiązane też na etapie regulacyjnym - dodawał Tomasz Trela.
"Niech marszałek opinię publiczną informuje, imiennie"
Na zmiany wskazuje także opozycja, która częściowo nieobecność posłów szuka w złej organizacji pracy Sejmu.
- Sejm jest tak zorganizowany, że przez zdecydowaną większość posiedzenia, które zwykle trwa trzy dni, a teraz pan marszałek jeszcze skraca do dwóch dni, bo chce jeździć po Polsce w kampanii, wtedy jest problem, jak na sali są trzy, cztery osoby, a to się dzieje zwykle dlatego, że równolegle jest praca Sejmu plenarnego i w praca komisji - przekonywał Paweł Jabłoński, poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Marek Sawicki z PSL przedstawił także inny sposób dyscyplinowania posłów "recydywistów". Wskazał na marszałka Hołownię. - Niech opinię publiczną informuje, imiennie, którzy to posłowie - niech się elektorat dowie - jak pracują, dlaczego nie są w Sejmie, czym się zajmują, co robią. No bo przecież przed tym elektoratem muszą się też rozliczyć - wskazał Marek Sawicki, poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego.
A jeśli o rozliczeniach mowa, to w zestawieniu za 2024 rok najwięcej dni nieusprawiedliwionej nieobecności mieli Andrzej Gut-Mostowy z Prawa i Sprawiedliwości, który opuścił 17 dni, a także Łukasz Mejza i Marcin Romanowski, obaj z PiS, z 16 dniami każdy.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Gzell/PAP