W Ukrainie zdumienie i rozczarowanie. Nie tak wyobrażano tam sobie rozmowę Wołodymyra Zełenskiego z Donaldem Trumpem. "Nawet jeśli można było coś zrobić lepiej, to Zełenski ma nasze wsparcie" - takie głosy płyną z ukraińskiego parlamentu. Poparcie słychać też na ulicach Kijowa, choć są i obawy o to, co dalej. Dlatego po awanturze w Białym Domu Ukraina jeszcze uważniej spogląda na komentarze z Europy.
Zamiast rzeczowej rozmowy, w Gabinecie Owalnym był pojedynek na krzyki, połajanki i oskarżenia. Tak wyglądało spotkanie Wołodymyra Zełenskiego, J.D. Vance'a i Donalda Trumpa w Białym Domu.
- Trump chciał, żeby to było filmowane, chciał pokazać Amerykanom, jakim jest twardzielem. Razem z wiceprezydentem J.D. Vancem rzucił się na Zełenskiego. To wyglądało jak kłótnia w barze albo mafijne porachunki: Zróbcie to, podpiszcie to… To było chamstwo, to było żenujące. Powinniśmy się wstydzić jako Amerykanie, że na oczach świata nasi przywódcy tak się zachowują - wskazuje James Townsend, były dyrektor ds. polityki wobec NATO i Europy w Departamencie Obrony Stanów Zjednoczonych.
W konsekwencji obaj przywódcy nie podpisali umowy dotyczącej ukraińskich metali rzadkich.
Odczucia w Kijowie po spotkaniu
To miał być impuls do negocjacji pokojowych między Moskwą a Kijowem, choć szczegółowych zapisów dotyczących gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy jeszcze w niej nie było.
- Wszystko wskazywało, że to już poważna robota, że to dwie poważne ekipy, które pracują i jednak już mają za sobą te wszystkie dyskusje, ale potem coś poszło nie tak. Emocje i to, co widzieliśmy. To, czego wcześniej nigdy nie widzieliśmy w ogóle w Gabinecie Owalnym - mówi Ołeh Biłecki, ukraiński dziennikarz.
To, jak fatalnie potoczyła się rozmowa, widać było po reakcji ukraińskiej ambasador w Stanach Zjednoczonych, Oksany Markarowej, która była w Gabinecie Owalnym i chowała twarz w ręce.
Nie inne są odczucia w samym Kijowie. - Wątpię, żebyśmy dali radę bez amerykańskiej pomocy. Pomogli nam bardzo militarnie i finansowo. Może Europa nam pomoże. Patrzę na to i widzę, jak Trump i Putin dzielą świat między sobą. Nie wiem, co z tego wyniknie. Szkoda, że ta umowa nie została podpisana - komentuje Ludmiła Stacewicz, mieszkanka Kijowa.
Eksperci wskazują na błędy ukraińskiej delegacji
Wołodymyr Zełenski miał odwagę bronić tego, co słuszne - ocenia szef ukraińskiej dyplomacji Andrij Sybiha. Wsparcie dla prezydenta płynie też od naczelnego dowódcy ukraińskiej armii.
"Siły Zbrojne są z Ukrainą, z narodem, z Naczelnym Dowódcą. Nasza siła w jedności. Cały czas niszczymy okupanta i przybliżamy się do zwycięstwa. Chwała Ukrainie!" - czytamy we wpisie Ołeksandra Syrskiego, Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych Ukrainy, na platformie X.
- Prezydent Trump żyje w iluzji, że Putin chce pokoju. My widzimy, że jest inaczej. Może prezydent Zełenski mógł to powiedzieć inaczej, zrobić coś lepiej. Powiemy mu to podczas osobistych rozmów. Ale mam nadzieję, że będąc w Gabinecie Owalnym, stawiając czoła Trumpowi, czuł nasze wsparcie, wsparcie ukraińskiego narodu - mówi Kira Rudyk, deputowana do Rady Najwyższej Ukrainy.
Eksperci podkreślają, że ukraińska delegacja nie była odpowiednio przygotowana do rozmów w Białym Domu, a Wołodymyr Zełenski nie ma u boku doświadczonych dyplomatów.
- Zełenski liczy na to, że to jego urok osobisty, zdolności erystyczne, retoryczne, są w stanie przekonywać rozmówców do realizacji jego interesów. Bez takiej oprawy dyplomatycznej, zawodowych dyplomatów. Zełenski uważa, że jest w stanie sam, samodzielnie przekonywać i realizować interesy ukraińskiego państwa. Okazuje się, że nie - ocenia Krzysztof Nieczypor, politolog z Ośrodka Studiów Wschodnich.
"Jesteśmy wdzięczni Stanom Zjednoczonym, ale mamy swoją godność i honor"
Zełenski podczas spotkania nie zmienił opartej na prawdzie narracji. Powtarzał, kto jest agresorem, kto dzień w dzień morduje w Ukrainie cywilów. Podkreślał, jak często rosyjski dyktator Władimir Putin łamał już umowy. - Trump zrozumiał, że Zełenski nie jest prezydentem, który się podda. Nie pójdzie na niekorzystne ustępstwa - mówi Mila, mieszkanka Kijowa.
Kiedy prezydent Ukrainy próbował naświetlić ogrom wojennej tragedii i potrzebę uzyskania gwarancji bezpieczeństwa, został zrugany za to, że nie okazuje Stanom Zjednoczonym wdzięczności za już otrzymane wsparcie.
- Ukraińcy, a szczególnie ci walczący na pierwszej linii frontu, nie zasługują na to, aby ich prezydent był traktowany w taki sposób - wskazuje Kira Rudyk.
- Jesteśmy wdzięczni Stanom Zjednoczonym, ale mamy swoją godność i honor. Przeszliśmy zbyt długą i trudną drogę, aby - może zabrzmi zbyt ostro - wycierać sobie nami stopy - mówi Alina Szajworonko, mieszkanka Kijowa.
TEKST PREMIUM: Druga Jałta? "Widzę jedynie źle przeprowadzone negocjacje"
Dla Ukraińców "III wojna światowa" już trwa
Ukraiński prezydent usłyszał od Donalda Trumpa, że nie ma kart do stawiania warunków, a jego upór może doprowadzić do wybuchu III wojny światowej.
- Od 2014 roku - z przerwami - żyjemy w III wojnie światowej, a od 2022 roku żyjemy w niej na stałe. Jesteśmy tu zabijani. Wiemy, że imperialistyczne zapędy Rosji muszą być powstrzymane - podkreśla Wiktor, mieszkaniec Kijowa.
- To nie Ukraina gra w III wojnę światową. Bardziej prawdopodobne jest, że jesteśmy wykorzystywani w tej grze jako karta przetargowa. Ale zwyciężymy, bez wątpienia. Z pomocą lub bez, bo jesteśmy silnym narodem - zapewnia Oksana, mieszkanka Kijowa.
Ducha tego narodu Rosjanie znów próbowali złamać w piątkową noc. W stronę Ukrainy wystrzelili ponad sto dronów bojowych. Część uderzyła w Charków.
- To była trudna noc. Zaatakowano szpital. Ewaluowaliśmy z niego wszystkich pacjentów. W sumie 56 osób. Uszkodzone zostały też budynki mieszkalne i biurowe, a także magazyny - przekazuje mer Charkowa Ihor Terechow.
W ostrzale Charkowa rannych zostało kilkanaście osób, w tym dwoje dzieci. W ataku na Odessę zginęła jedna osoba.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: EPA/SHAWN THEW