Wszystko wskazuje na to, że szczegóły umowy koalicyjnej będą już znane w przyszłym tygodniu. Tymczasem w PiS-ie ciąg dalszy rozliczeń. Były minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski krytycznie podsumował kampanię wyborczą i przyznał, że jego ugrupowanie przegrało wybory. Innego zdania jest jednak premier Mateusz Morawiecki, który zapewnia, że nie jest spakowany i ma nadzieję, że uda mu się przekonać posłów innych partii do wspólnego rządzenia.
W systemie parlamentarno-gabinetowym wygrywa ten, który jest w stanie stworzyć rząd i ma większość w parlamencie - mówi Jan Krzysztof Ardanowski, poseł Prawa i Sprawiedliwości. Wyniki wyborów są tu jednoznaczne - 248 mandatów dla trzech dopinających umowę koalicyjną komitetów wyborczych, które mają też wspólnego kandydata na premiera, i 194 mandaty dla partii, która większość właśnie straciła. Sprawa wydaje się przesądzona. Prezydent Andrzej Duda pierwsze posiedzenie nowego Sejmu zapowiedział na 13 listopada, ale wciąż nie desygnował premiera.
- Na pierwszym posiedzeniu Sejmu rząd podaje się do dymisji i to uruchamia kompetencje prezydenta do desygnowania kandydata - wyjaśnia prof. Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego. - Jest 14-dniowy termin od pierwszego posiedzenia Sejmu na decyzję i na pewno w tym terminie decyzja będzie - zapewnia Małgorzata Paprocka z Kancelarii Prezydenta.
Decyzja prezydenta jest kluczowa dla tempa powołania nowego rządu. Gotowość do stworzenia rządu zgłasza Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Nowa Lewica. Ich umowa koalicyjna z założeniami programowymi jest na ukończeniu. - Na pewno będziemy kontynuowali program 800 plus, na pewno będą podwyżki dla sfery budżetowej, nauczycieli. Będziemy dążyć do przywrócenia praworządności, dialogu w Polsce - wymienia Andrzej Szejna, europoseł Nowej Lewicy.
Równolegle liderzy ustalają podział ministerstw i skład rządu z premierem Donaldem Tuskiem na czele. Na stole jest też scenariusz z dwoma wicepremierami - Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem i Krzysztofem Gawkowskim.
- 13 listopada będzie już plan, które resorty przypadną której partii i kto powinien być ministrem - zapewnia Władysław Teofil Bartoszewski, poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego. - Prezydent nie musi słuchać innych scenariuszy, bo ten jest wymierny i gotowy - podkreśla Andrzej Halicki, europoseł Platformy Obywatelskiej.
PiS walczy o większość
Inny scenariusz wciąż suflują prezydentowi politycy Prawa i Sprawiedliwości, zapewniając, że czekają na pierwsze posiedzenie Sejmu. - Wtedy będziemy mówić o rozmowach, o poszukiwaniu większości - informuje Anna Zalewska, europosłanka Prawa i Sprawiedliwości.
Potwierdza to też kandydat PiS-u na premiera. Mateusz Morawiecki w wywiadzie dla Interii zapewnia, że nie jest spakowany i wierzy, że do współpracy uda się przekonać wystarczającą liczbę posłanek i posłów. Jak mówi, przekonywać chce, odwołując się do programów społecznych i haseł o suwerenności. Celuje w Trzecią Drogę i Konfederację. Szczególną uwagę kieruje jednak na ludowców, zapowiadając walkę o większość do samego końca i przez całą kadencję. Nie wyklucza nawet objęcia stanowiska w rządzie Władysława Kosiniaka-Kamysza.
- To pozoranctwo, to jest gra na czas, sianie zamętu i próba wkładania kija w szprychy przy formułowaniu nowej koalicji - komentuje Krzysztof Paszyk, poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego. - Ludzie wiedzieli od początku, dlaczego na nas warto zagłosować, zagłosowali i oddali na nas te głosy, zatem nikt z nas nie odważy się pójść na drugą stronę - zapewnia Marzena Okła-Drewnowicz, posłanka Koalicji Obywatelskiej.
Umowa koalicyjna na ukończeniu
Pierwszym testem dla nowej sejmowej większości będzie wybór marszałka i prezydium Sejmu. W tym przypadku na stole leży kandydatura Szymona Hołowni, ale dyskutowana jest też zmiana marszałka w połowie kadencji na Włodzimierza Czarzastego.
Koalicyjne ustalenia - naturalne w demokracji - Prawo i Sprawiedliwość nazywa słabością tworzącej się koalicji. - Przyglądam się bardziej od strony medialnej koncepcji tworzenia nowego rządu złożonego z tych 12 ugrupowań opozycyjnych i ja na razie nie widzę jakiegoś przełomu - komentuje Piotr Kaleta, poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Umowa koalicyjna ma być jawna, a zaprezentować ją mają wspólnie wszyscy liderzy.
W poniedziałek - tydzień przed pierwszym posiedzeniem Sejmu - Donald Tusk pojawi się we wrocławskim Jagodnie, gdzie 15 października wyborcy głosowali do trzeciej rano. - Jeżeli o trzeciej nad ranem wiesz, jakie jest rozstrzygnięcie wyborów, i nadal stoisz, żeby pokazać czerwoną kartkę, to to jest absolutny symbol symboli - mówi Anna Materska-Sosnowska, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, Fundacja im. Stefana Batorego.
Czytaj także: Ostatni głos w tym lokalu oddano przed godziną 3 rano. "Jeśli chcę zagłosować, nie mam wyboru"
Przy historycznie wysokiej frekwencji to również odzwierciedlenie tego, jaka odpowiedzialność spoczywa na tych, którzy w tych wyborach zdobyli koalicyjną większość. - W istocie głosowało na koalicję około 40 procent ludzi uprawnionych do głosowania. Poprzednio PiS wygrywało, mając 26 procent uprawnionych do głosowania. To jest niezmiernie silna legitymacja - wskazuje profesor Andrzej Rychard, socjolog i dyrektor Instytutu Filozofii i Socjologii PAN.
Pytanie, czy dostrzeże to prezydent Duda. W Prawie i Sprawiedliwości już trwają rozliczenia za zbliżającą się utratę władzy. Stanowiska partyjne straciło już kilku polityków i coraz częściej pada też nazwisko Jarosława Kaczyńskiego.
- Ja jestem w tej partii ze względu na obu braci Kaczyńskich, natomiast sytuacja, która uzależnia wszystko, co się dzieje w partii od jednego człowieka, nie jest sytuacją normalną, nie jest sytuacją zdrową i normalną, ale jeśli coś się wydarzy, to ta partia tego nie przetrwa - ocenia Jan Krzysztof Ardanowski, poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Premier Morawiecki w cytowanym już wywiadzie zapewnił, że zawsze był zwolennikiem tzw. kompromisu aborcyjnego i przyznał, że wniosek do Trybunału Julii Przyłębskiej w sprawie aborcji był błędem.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24