Marszałek Sejmu Elżbieta Witek z karą finansową. Nie stawiała się na wezwania Najwyższej Izby Kontroli i teraz będzie musiała ponieść za to konsekwencje. Tak orzekł Wojewódzki Sąd Administracyjny w Szczecinie, do którego skargę na kary wniosła polityk. Witek była wzywana przez NIK w związku z kontrolą programu "Polskie Szwalnie".
Marszałek Elżbieta Witek od stycznia nie znalazła czasu, żeby pomóc wyjaśnić Najwyższej Izbie Kontroli sprawę rządowego programu "Polskie Szwalnie", na który przeznaczono ponad 250 milionów złotych.
- Ustawa o Najwyższej Izbie Kontroli jednoznacznie mówi o tym, że każdy ma obowiązek złożenia wyjaśnień w ramach toczącego się postępowania kontrolnego, jeżeli sprawa go dotyczy - przypomina Krzysztof Kwiatkowski, były szef Najwyższej Izby Kontroli, senator niezależny.
Kontrolerzy NIK marszałek Elżbietę Witek do stawienia się przed Izbą wzywali trzykrotnie i za każdą nieobecność została ukarana grzywną w wysokości ponad trzech tysięcy złotych.
Utrudnianie postępowania kontrolnego i naruszenie przepisów marszałek tłumaczyła osobistym przekonaniem. - Ja to odbieram jako próbę wymuszenia na mnie, zastraszenia marszałka Sejmu - mówiła w styczniu Witek.
Marszałek nie tylko do dzisiaj nie stawiła się na przesłuchanie, ale decyzję w sprawie nałożonych kar zaskarżyła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Szczecinie. Sąd jednak skargę odrzucił i Witek będzie musiała zapłacić kary.
- Politykom PiS-u, tym najważniejszym, wydaje się, że ich to nie dotyczy. Dobrze, że mamy sądy w Polsce - uważa Dariusz Joński, poseł Koalicji Obywatelskiej.
Nie pomogły też argumenty marszałek, że NIK nie może jej wezwać na świadka, bo marszałek nadzoruje NIK. Jednak Izba nie wezwała na przesłuchanie Elżbiety Witek jako marszałka Sejmu, a jako szeregową poseł.
- Nadzór Sejmu nad Najwyższą Izbą Kontroli nie może powodować, że posłowie, senatorowie, pani Marszałek, są kompletnie wyłączeni ze składania wyjaśnień - podkreśla Marek Borowski, były marszałek Sejmu, senator Koalicji Obywatelskiej.
Mail do szefa KPRM
Wyjaśnienia, zdaniem kontrolerów NIK, wymaga sprawa rządowego programu "Polskie Szwalnie", w ramach którego - za ćwierć miliarda złotych - powstało 175 milionów maseczek ochronnych nienadających się do użytku.
W Stalowej Woli Agencja Rozwoju Przemysłu postawiła halę produkcyjną, w której produkcja nigdy nie ruszyła. Jeden z kontrahentów do bezużytecznych maseczek z Chin doklejał metki, że zostały wyprodukowane w Polsce, a innym była firma wówczas zajmująca się produkcją folii.
- To mały zakład krawiecki, gdzie pracowały głownie kobiety - panie krawcowe, dla których to było główne miejsce utrzymania - tak swoją interwencję tłumaczyła w styczniu tego roku Elżbieta Witek.
Być może argument o ratowaniu miejsc pracy kontrolerzy NIK-u uznali by za zasadny, gdyby marszałek znalazła czas, żeby się nim na przesłuchaniu podzielić.
- Jeżeli (Elżbieta Witek - przyp. red.) się nie stawiła - musi uregulować kary finansowe, które na nią nałożono. I musimy pamiętać: musi to uregulować z własnej kieszeni, bo działała jako Elżbieta Witek, a nie jako marszałek Sejmu - podkreśla były szef NIK Krzysztof Kwiatkowski.
Autor: Tomasz Pupiec / Źródło: Fakty po południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24