Wojna w Ukrainie jest jednym z najważniejszych tematów kampanii wyborczej w Stanach Zjednoczonych - Trump nie przestaje zapewniać, że nie dopuściłby do wybuchu wojny, gdyby był na miejscu Joe Bidena. Nie da się tego oczywiście w żaden sposób zweryfikować. Nie sposób nie zauważyć za to, że ostrze swojej krytyki kieruje częściej w Zełenskiego niż w Putina. Kamala Harris z kolei nazywa prezydenta Rosji krwawym dyktatorem i zbrodniarzem.
"Ja, jak wiesz, mam bardzo dobre relacje z prezydentem Putinem", "Putin często mi powtarzał, że jestem jego oczkiem w głowie" - takie słowa słyszeliśmy od Donalda Trumpa.
Nawet około 50 razy - tak często - Donald Trump, podczas trwającej w Stanach Zjednoczonych kampanii wyborczej, wymieniał z nazwiska rosyjskiego prezydenta, chwaląc go jako geniusza, dobrego szachistę i swojego przyjaciela. O Wołodymyrze Zełenskim też wspominał, ale w nieco inny sposób.
- Myślę, że Zełenski jest najlepszym sprzedawcą w historii. Za każdym razem, gdy przyjeżdża do naszego kraju, odjeżdża z 60 miliardami dolarów - mówił kandydat republikanów na prezydenta USA.
Trump: jednym telefonem zakończę wojnę
Kwestia wojny w Ukrainie i zaangażowania Stanów Zjednoczonych w pomoc wojskową dla tego kraju przewija się niemal przez całą kampanię wyborczą obojga kandydatów na prezydenta. Stanowisko Donalda Trumpa w tej sprawie jest dość jasne, choć konsekwencje jego obietnic - już mniej. Były prezydent wielokrotnie powtarzał, że gdyby pozostał w Białym Domu, to nie doszłoby do inwazji 24 lutego 2022 roku.
- Władimir Putin nigdy nie najechałby na Ukrainę, gdybym był prezydentem. Nigdy, przenigdy by się to nie wydarzyło - stwierdził Donald Trump.
Ale - jak tylko odzyska władzę - obiecuje zakończyć rosyjsko-ukraiński konflikt, nie tylko w ciągu jednego dnia, ale nawet za pomocą jednego telefonu. Kreml zresztą szybko to skomentował.
- Konfliktu na Ukrainie nie da się zakończyć rozmową telefoniczną. Do tego konieczne jest, by Stany Zjednoczone porzuciły swoją politykę wykorzystywania Ukrainy jako materiału jednorazowego użytku w celu tłumienia wszystkiego, co wiąże się z Federacją Rosyjską - powiedział 11 września rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.
Kreml odpowiedział również na słowa Donalda Trumpa, który dwa tygodnie temu w wywiadzie dla "The Wall Street Journal" utrzymywał, że zagroził Władimirowi Putinowi uderzeniem na Moskwę, gdyby ten najechał Ukrainę.
- Nie pamiętam takiej dyskusji z panem Trumpem. Kampania wyborcza w Stanach Zjednoczonych weszła w ostrą fazę i sugeruję, aby nie traktować takich wypowiedzi poważnie - skomentował prezydent Rosji.
Problem w tym, że Donald Trump nigdy wprost nie zdradził, w jaki sposób zamierza zrealizować swoje obietnice i zakończyć wojnę w Ukrainie. Najbardziej szczegółowy zarys ewentualnego planu pokojowego Trumpa przedstawił jednak we wrześniu kandydat republikanów na wiceprezydenta.
Obejmuje on zachowanie przez Rosjan ziem, które zajęli, i ustanowienie strefy zdemilitaryzowanej wzdłuż obecnych linii frontu. Reszta Ukrainy ma pozostać niezależnym, suwerennym państwem, a Kijów ma zagwarantować Rosji porzucenie planu przystąpienia do NATO. Krytycy Donalda Trumpa niemal natychmiast stwierdzili, że to równoznaczne ze zwycięstwem Rosji, a wielu Ukraińców nie ukrywa, że obawia się powrotu do władzy byłego prezydenta USA.
- Wiele wskazuje na to, że Trump nie pomoże zbytnio Ukrainie. Wszyscy wiedzą, że jest nieprzewidywalny i bardzo trudno spekulować, co się wydarzy - powiedział Andrij, mieszkaniec Kijowa.
Wołodymyr Zełenski stara się bagatelizować te obawy, nazywając często wyraźnie prorosyjską retorykę Trumpa w kampanii "komunikatami wyborczymi".
Harris: Putin się nie zatrzyma
Narracja kandydatki demokratów w kontekście Ukrainy znacząco odbiega od obranej przez jej republikańskiego konkurenta. Kamala Harris podczas kampanii wyborczej wprost nazywała Władimira Putina morderczym dyktatorem i oskarżała Rosję o popełnianie zbrodni przeciwko ludzkości.
- Historia pokazuje nam, że jeśli pozwolimy agresorowi takiemu jak Putin bezkarnie przejmować ziemię, on się na tym nie zatrzyma - mówiła kandydatka demokratów na prezydenta.
Obiecała też podtrzymywać niezachwiane wsparcie i politykę prowadzoną wobec Ukrainy przez Joe Bidena. Wielu ekspertów określa to podejście jednak jako stabilne, ale ostrożne.
CZYTAJ TAKŻE: Może zadecydować o wyniku wyścigu o Biały Dom. Aborcja wśród "ekstremalnie ważnych" tematów dla wyborców
- W polityce zagranicznej nigdy nie można powiedzieć, że nie zmieni się zdania. Ale obecnie nie ma konsensusu w sprawie użycia przez nich broni dalekiego zasięgu - powiedział niedawno prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden.
Kamala Harris - podobnie jak reszta sojuszników z NATO - z powściągliwością wypowiada się też o ewentualnym przystąpieniu Ukrainy do Sojuszu. - To są kwestie, którymi zajmiemy się, kiedy nadejdzie na to czas - powiedziała Harris.
Demokraci konsekwentnie ostrzegają, że powrót do władzy Donalda Trumpa byłby swoistym prezentem dla Władimira Putina.
- Putin chce, by Donald Trump wygrał, a Donald Trump chce, by wygrał Putin - podsumowuje Tim Walz, kandydat demokratów na wiceprezydenta USA.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: EPA/SARAH YENESEL