Asheville w Karolinie Północnej to miejsce zrujnowane przez ostatni huragan i powódź. Miejsce, w którym ludzie stracili wszystko, co mieli. Jak tam wygląda kampania? Czy jest w ogóle na nią przestrzeń?
Tegoroczna kampania w Asheville wygląda zupełnie inaczej. Z jednej strony koncentruje się na odbudowie infrastruktury wyborczej, by mieszkańcy poszkodowanych terenów mogli w ogóle oddać głos, z drugiej strony na pomocy.
Z Karoliną spotykamy się na obrzeżach miasta Asheville. Na początek odwiedzimy turystyczną część miasta, niedawno odnowioną i przygotowaną dla gości. Dziś wszystko jest zniszczone. Od tygodni nie ma tam wody pitnej. W wielu miejscach wciąż nie ma prądu. Dzieci dopiero w poniedziałek wróciły do szkoły.
- Ludzie mówią, że wyjdziemy z tego obronną ręką, że się naprawi, że się odbuduje, ale jest tyle tragedii. Ludzie stracili dobytek życia, stracili pracę - mówi Karolina Hopkins. Karolina w tej okolicy mieszka od ośmiu lat. Jej dom nie ucierpiał.
Jest pracowniczką opieki społecznej. Przez ostatnie tygodnie zajmowała się zbiórką i dystrybucją pomocy.
Metoda door-to-door
Jak ostatni kataklizm wpłynął na wybory? - Przykładowo ja miałam głosować korespondencyjnie. Moja karta wyborcza w huraganie została zniszczona, zamoczyła się. Tak że musiałam iść i jeszcze raz zagłosować - odpowiada Karolina Hopkins.
CZYTAJ TAKŻE: "Doświadczony wojownik", "bromance" i zapach curry w Białym Domu. Kim otacza się Trump?
Karolina Północna to jeden z siedmiu kluczowych stanów wahających się, którego do zwycięstwa, czyli do zebrania 270 głosów elektorskich, potrzebuje przede wszystkim Donald Trump. Bo to on wygrał tam już dwukrotnie, co ekipa Kamali Harris próbuje tym razem odwrócić. Madison Sings jest szefową wolontariuszy sztabu Harris, którzy od drzwi do drzwi chodzą i rozmawiają z wyborcami. Sztabowcy doskonale wiedzą, kto, gdzie i jak głosował. Dlatego lista adresów jest precyzyjnie przygotowana. W tym ostatnim tygodniu pukają głównie do demokratów. - Stąd bierze się frekwencja. Chcemy zapukać do drzwi zarejestrowanych demokratów, którzy nie głosowali w ostatnich latach i porozmawiać o głosowaniu, bo to są naprawdę ważne wybory - mówi Madison Sings.
Na terenach zniszczonych przez huragan, jak mówi nam Joey, nie prowadzą kampanii. Tam oferują pomoc i informują o punktach wyborczych.
- Pytamy, czy czegoś potrzebują, czy czują się bezpiecznie i komfortowo, także psychicznie, by rozmawiać o wyborach. Jeśli tak, zapewniamy im taki pakiet informacyjny - mówi Joey Malone, wolontariusz w sztabie Kamali Harris w Asheville.
- Nie wiem, ilu ludzi będzie w stanie zagłosować. Z drugiej strony, jak tylko otworzyli lokale wyborcze, to były kolejki na dwie godziny - mówi Karolina Hopkins.
W jednym z takich miejsc spotykaliśmy Lucy z rodziną. Przyjechali zagłosować. Jak mówią: na lepszą przyszłość dla ich dzieci. - Szczerze, bardzo się martwię i denerwuję, jednocześnie jestem pełna nadziei, że Harris wygra - mówi Lucy.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24