Nazywani są "kojotami", bo żerują na ludzkiej naiwności i desperacji. Przemytnicy ludzi, którzy biorą ogromne, często ostatnie, pieniądze od nielegalnych imigrantów, marzących o nowym życiu w Stanach Zjednoczonych. Jednak nie każdy kto bierze udział w tej wyprawie, dociera do celu. Wiele osób ginie, kobiety są gwałcone i niemal każdy jest okradany. Tę skrajnie niebezpieczną podróż z bliska obserwowali dziennikarze Sky News.
Oglądaj "Fakty o Świecie" od poniedziałku do piątku o 20:20 w TVN24 BiS
Tak zwane "kojoty" to pracujący dla meksykańskich karteli przewodnicy, których zadaniem jest przejście z grupą nielegalnych emigrantów na drugą stronę granicy. Reporter telewizji Sky News towarzyszy takiej grupie. Dwaj nastolatkowie, z którymi rozmawiał, zapłacili za przerzut po 6 tysięcy dolarów.
- Zbliżamy się do granicy. Robi się naprawdę ciemno. Nasi przewodnicy są bardzo czujni. co chwila się rozglądają, nasłuchują. Bardziej niż amerykańskiej straży granicznej obawiają się spotkania z rywalizującym gangiem - relacjonował Stuart Ramsay, reporter Sky News.
Granica między Meksykiem i USA naszpikowana jest kamerami, czujnikami ruchu i ciepła. Co jakiś czas pojawiają się tam patrole. Ale "kojoty" znają ten teren doskonale. Wiedzą, gdzie są dziury w systemie, którymi można przejść.
- Kogoś zauważyli. Musimy odsunąć się od płotu, bo zostaniemy zauważeni - opisywał reporter Sky News i po chwili niepewności został po meksykańskiej stronie. "Kojot" i jego podopieczni przechodzą bezpiecznie na amerykańską stronę.
Niebezpieczny przerzut
Centrum nielegalnego przerzutu ludzi przez amerykańską granicę znajduje się 3 tys. km na południe, w mieście Tapachula w Meksyku. To potężny międzynarodowy syndykat, który czerpie z tego procederu gigantyczne pieniądze. Transfer do amerykańskiego raju kosztuje nawet 40 tysięcy dolarów, ale obejmuje całą podroż - przerzut przez kilka krajów. Bardzo niebezpieczną podroż.
- To jest mafia i rządzi się swoimi prawami. Wszystkie kobiety są regularnie gwałcone. Mężczyźni często zabijani. Wystarczy, że nie dają sobie rady w dżungli, zostali ranni, albo są po prostu za słabi. Widziałem wiele ofiar - opowiada emigrant Simranjeet Singh.
Simranjett dotarł do Meksyku z Delhi przez Etiopię, Peru, Brazylię, Ekwador, Honduras, Nikaraguę, Salwador, Panamę i Gwatemalę. Za kilka dni czeka go przerzut do Stanów Zjednoczonych.
Szlak azjatycki cieszy się coraz większą popularnością. Przemytnicze mafie mają swoich ludzi w każdym z krajów po drodze do Ameryki i wielkie pieniądze na korumpowanie urzędników i strażników.
- Mają ludzi oferujących podroż, ludzi zajmujących się transportem, na morzu i na lądzie, ludzi od dokumentów i łapówek. To wielka międzynarodowa, doskonale działająca firma - mówi Hani Singh, emigrant z Indii.
Przemytnicza mafia ma coraz większe wpływy. Rzeka na granicy Meksyku z Gwatemalą jest całkowicie pod ich kontrola. Wciąż przemyca się przez nią alkohol, broń i narkotyki. Ale w ostatnich latach także coraz bardziej dochodowy towar - ludzi.
Autor: Cezary Grochot / Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS