Według skazanego to miała być obrona konieczna. Arkadiusz D. twierdzi, że zabił nożem mężczyznę, bo myślał, że to włamywacz. Ofiara prawdopodobnie po prostu pomyliła drzwi mieszkania w kamienicy. Sąd Apelacyjny w Gdańsku uznał Arkadiusza D. za winnego i skazał na 15 lat więzienia.
- Nie chciałem naprawdę nikogo skrzywdzić, a zwłaszcza kogoś zabijać. Ja stanąłem tylko w obronie taty - tłumaczył przed sądem Arkadiusz D.
Według sądu nie można jednak mówić o obronie, gdy zadaje się cios prosto w serce. - Przy tego rodzaju obrażeniach szanse na przeżycie nie istniałyby nawet, gdyby cios zadany był na stole operacyjnym - argumentowała Anna Makowska-Lange, sędzia Sądu Apelacyjnego w Gdańsku.
W apelacji Arkadiusz D. uzyskał karę pozbawienia wolności o 4 lata wyższą niż w sądzie pierwszej instancji.
Obrona domagała się uniewinnienia
Do tragicznego zdarzenia doszło dwa lata temu w Brodnicy. W nocy do kamienicy, w której skazany mieszkał z ojcem, przyszedł 30-latek, który chciał od znajomego odzyskać dług, ale pomylił mieszkania. Doszło do awantury. Arkadiusz D. chwycił za nóż, jak twierdzi, w obronie ojca.
- Oskarżony mógł przypuszczać, że zdrowie czy życie jego ojca jest zagrożone, i z całą pewnością miał święte prawo odeprzeć zamach - przekonywała Katarzyna Bórawska, obrończyni Arkadiusza D.
Obrona domagała się uniewinnienia, ale sąd uznał, że w tej sprawie nie ma mowy o obronie koniecznej. - Kiedy oskarżony zadawał dwa ciosy, jeden w ramię, drugi w serce, on nie bronił żadnych dóbr swojego ojca. (...) Działanie oskarżonego miało wyłącznie charakter odwetu - wskazywała sędzia Anna Makowska-Lange.
Ofiara i skazany nie znali się
Według sądu w momencie pchnięcia nożem ojcu skazanego nic nie zagrażało, a mężczyzna, który pomylił mieszkania, nie tylko nikomu nie wyrządził krzywdy, ale już nawet odchodził.
- Obrona konieczna - bardzo często starają się ludzie usprawiedliwić pewne swoje błędy czy swoją przemoc, swoją agresję - komentuje adwokat Piotr Walczak. - Każdy przeciętnie rozumujący człowiek wie, że nożem można zabić, zwłaszcza jeżeli godzi się w okolice klatki piersiowej. Tutaj mieliśmy dwa uderzenia nożem, nie jedno - zwraca uwagę adwokat Bartosz Wojda.
Oskarżyciele domagali się o wiele wyższej kary - ich zdaniem nie zachodzą w tej sprawie żadne okoliczności łagodzące. - Dożywotniego pozbawienia wolności, ewentualnie kary 25 lat pozbawienia wolności i orzeczenia miliona tytułem zadośćuczynienia, ewentualnie 500 tysięcy złotych - mówiła Martyna Skrzypek, pełnomocniczka oskarżycielki posiłkowej.
Niezadowolona jest też obrona skazanego, dlatego możliwa jest kasacja wyroku. Oskarżyciel i obrońca zgadzają się w tej sprawie tylko w jednym: to przypadkowa zbrodnia, do której nie powinno było dojść.
Ofiara i skazany nie znali się. Nigdy wcześniej nawet się nie spotkali.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN