Za czasów komunistycznego reżimu Nicolaesa Ceausescu w Rumunii zakazano aborcji, a w całym kraju zaczęły powstawać masowo domy dziecka. Ich podopieczni nierzadko byli poniżani, gwałceni, bici, maltretowani i głodzeni. Właśnie zamykane są ostatnie z domów nazywanych niegdyś "ubojniami dusz".
Oglądaj "Fakty z Zagranicy" od poniedziałku do piątku o 19:55 w TVN24 BiS
Bicie, gwałty, poniżanie, a w najlepszym razie chłodna obojętność - tak przez lata wyglądała codzienność dzieci z rumuńskich sierocińców. Przepełnione placówki były spadkiem po krwawym reżimie Nicolaesa Ceausescu. Zgodnie z Dekretem nr 770 z lat 70. kobiety miały rodzić dzieci za wszelką cenę.
Przez lata takie placówki były nazywane "ubojniami dusz". Wspomnienia dzieci, które trafiły do rumuńskich sierocińców, są wstrząsające.
"Widziałam przemoc każdego dnia. Nawet nie potrafię tego policzyć"; "Byliśmy wyzbyci ludzkich uczuć - milczący i upokorzeni"; "Wszystkie małe dzieci były trzymane w łóżeczkach przez 23 godziny dziennie. Faszerowano jej lekami, aby nie płakały"; "Pobyt w ośrodku dał mi w kość. Zawsze znalazł się ktoś większy i silniejszy, kto cię bił".
Sytuacji dzieci nie poprawiła rewolucja z 1989 r. i obalenie dyktatora. Wiele dzieci zamieniło koszmar sierocińców na dramat ulicy. Żebrały, kradły i uprawiły seks za pieniądze, odurzając się klejem lub tanią farbą.
Pomoc Unii Europejskiej
Koszmar dyktatury i burzliwej transformacji powoli odchodzi do przeszłości. Na przełomie lat 80. i 90. w rumuńskich sierocińcach mieszkało blisko 170 tys. dzieci. Teraz ich liczba spadła do raptem kliku tysięcy.
- W Rumuni nadal znajduje się 80 starych domów dziecka. Mają one zostać zamknięte około 2023 roku - mówi Mihaela Ungureanu, działaczka społeczna.
- W styczniu 2017 r. mieszkało u nas prawie pięćdziesięcioro dzieci. Do tej pory udało nam się znaleźć alternatywne rozwiązania ponad 20 z nich - dodaje Elena Ionita, dyrektorka jednego z rumuńskich domów dziecka.
Dzieci trafiają głównie do rodzin zastępczych lub tak zwanych mieszkań usamodzielniających. Tam w domowych warunkach przygotowują się do dorosłego życia. Reformy wspiera Unia Europejska. - Mam nadzieję, że zakończenie reformy nastąpi w ciągu najbliższych 10 lat, Unia Europejska przeznaczy na to 120 milionów dolarów - mówi Mark Waddington, dyrektor organizacji "Hope and Homes for Children".
W sierocińcach na całym świecie mieszka nadal około trzy miliony dzieci. W Indiach czy Nepalu to nawet intratny biznes. Wolontariusze z Zachodu, aby opiekować się miejscowymi sierotami muszą płacić setki euro.
Źródło: Fakty z zagranicy TVN24 BiS