Szpital tymczasowy we Wrocławiu kosztował 75 milionów złotych i jest najdroższą tego typu placówką w Polsce. Dlatego posłowie opozycji pytają, jak to się stało, że znalazło się tam 280 "starych, odrapanych, zużytych" łóżek. - Nie jest to żaden złom - ripostuje wojewoda dolnośląski, który odpowiadał za powstanie szpitala.
Utworzenie szpitala tymczasowego we Wrocławiu kosztowało 75 milionów złotych. Posłowie Michał Szczerba i Dariusz Joński przeprowadzili w nim kontrolę i ich uwagę przykuło 280 łóżek z oznaczeniami ze szpitala z Bawarii. - Stare, odrapane, zużyte łóżka i materace - wyliczał Michał Szczerba z KP Koalicji Obywatelskiej, Platformy Obywatelskiej.
Posłowie pytali, jak to się stało, że łóżka trafiły do Wrocławia. Pytali również w miejscu, skąd łóżka pochodziły, czyli w niemieckim szpitalu.
- Okazało się, że szpital kupił nowe, a te łóżka po prostu przekazał. Ku naszemu zdziwieniu wczoraj zobaczyliśmy fakturę na te łóżka. Ktoś wystawił fakturę za 500 tysięcy złotych. Żeby była jasność, to jest po prostu złodziejstwo - uważa Dariusz Joński z KP Koalicji Obywatelskiej, Inicjatywy Polska.
Agencja Rezerw Strategicznych, która zajmuje się między innymi wyposażaniem szpitali, poinformowała, że dziś dysponuje łózkami, ale gdy budowano szpitale tymczasowe, zapotrzebowanie było ogromne i normą był też ich zakup przez wojewodów.
Wojewoda dolnośląski przekonuje, że kupił, co było, a te, które trafiły do szpitala tymczasowego, nie są takie złe, jak je posłowie malują. - Nie jest to żaden złom - zapewnia Jarosław Obremski. Wojewoda dodaje, że "nie chce nawet komentować" zarzutu ze strony posłów.
Prawie 120 braków i wad
Premier przekonywał, że w trudnej sytuacji epidemicznej trzeba czasami podejmować trudne decyzje. - Ratowanie życia obywateli wiąże się z podejmowaniem decyzji szybko, zdecydowanie i decyzji, które w czasach normalnych, czasach spokoju i braku epidemii, podejmowane by były czasami odmiennie - tłumaczył Mateusz Morawiecki.
Opozycji nie chodzi jednak tylko o łóżka, a o cały szpital za 75 milionów złotych. Został zbudowany na prywatnej działce. Jak wynika z dokumentów, sama budowa nowych hal i montaż instalacji kosztowały podatników prawie 24 miliony.
Dziś w szpitalu na czterysta osób jest około stu pacjentów.
W sprawie pojawiają się kolejne pytania do wojewody, który w umowie dotyczącej szpitala tymczasowego napisał, że według jego wiedzy został on wykonany i wyposażony w sposób odpowiedni do bezpiecznego przebywania w nim ludzi.
Opozycja jest innego zdania. Wylicza braki w dokumentacji, chodzi o pozwolenia na budowę i użytkowanie, a także o brak zabezpieczeń przeciwpożarowych. W sumie wymieniono prawie 120 braków i wad szpitala tymczasowego.
Wojewoda przekonuje, że te wszystkie braki były mało istotne, a części pozwoleń - zgodnie z prawem - nie potrzebował.
Minister zdrowia nie wykluczył kontroli we wrocławskim szpitalu.
Autor: Paweł Płuska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24