W Wielkanoc 1994 roku 20-letnia Zyta Michalska wyszła na spacer do lasu i nie wróciła. Sprawa była nierozwiązana przez blisko trzy dekady. Po 26-latach, dzięki pracy policjantów z poznańskiego Archiwum X, udało się wytypować podejrzanego. Proces Waldemara B. miał się rozpocząć w piątek, jednak został odroczony.
53-letni Waldemar B., oskarżony w sprawie zabójstwa Zyty Michalskiej, sam ma teraz dwie córki. Jedną w wieku ofiary. Dla rodziny zamordowanej 20-latki proces, który miał się rozpocząć w piątek, to powrót do najgorszych wspomnień. Ojciec ofiary w sądzie pojawił się pierwszy raz w życiu. Przed rozprawą nie spał dwie noce, bo czas nie leczy takich ran.
Waldemar B. pół życia unikał sprawiedliwości. Na procesie unikał także spojrzeń bliskich jego ofiary. Żył, jakby nic się nie stało. Rodzice dziewczyny nie potrafią tego zrozumieć.
- To występuje u osób, które mają nieprawidłową osobowość, bo one nie mają w ogóle poczucia winy – wyjaśnia Jerzy Pobocha, psychiatra, Polskie Towarzystwo Psychiatrii Sądowej.
Oskarżony cieszył się swoją wolnością do momentu, kiedy po prawie trzech dekadach od zabójstwa policjanci powrócili do sprawy. - Udało nam się uzyskać profil genetyczny osoby, która może mieć związek z zabójstwem Zyty Michalskiej – informował policjant z Archiwum X.
Okazało się, że morderca mieszkał niedaleko. Po zdanej maturze Zyta zrobiła sobie rok przerwy. W Wielkanoc 1994 roku dziewczyna poszła na spacer do lasu. Przypadkiem spotkała zabójcę i śmierć.
- Pierwotnym zamiarem było zgwałcenie tej kobiety. Wyraził taką ulgę, że to już się skończyło i że może się teraz przyznać do tego czynu – mówi Łukasz Wawrzyniak z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
"Nie ma zbrodni doskonałych"
Po zaginięciu rodzina zaczęła szukać Zyty. Ciało znalazła matka, która zauważyła kawałek kurtki zamordowanej. 27 lat temu Waldemar B. nie był nawet podejrzany. Miał alibi. Policjantom ta sprawa nie dawała jednak spokoju. Zwłaszcza teraz, kiedy badania DNA są już powszechne.
- Nie ma zbrodni doskonałych. To pokazuje, że warto wracać do tych starych spraw – uważa inspektor Mariusz Ciarka z Komendy Głównej Policji.
- Na pewno to przywraca nadzieję. Nie ma spraw, które są beznadziejne – dodaje Wojciech Wyjatek, adwokat, pełnomocnik rodziny Zyty Michalskiej.
Przyjście do sądu oznaczało dla rodziny zmarłej cierpienie. Dodatkowo sprawę trzeba było odroczyć do 5 maja, bo nie pojawił się obrońca oskarżonego. Powodem był kontakt z osobą zakażoną koronawirusem.
Wobec obrońcy Waldemara B. wszczęto postępowanie dyscyplinarne. Ma wyjaśnić, dlaczego nie zdobył się nawet na telefon do sądu.
W 1994 roku, kiedy oskarżony popełnił morderstwo, nie było kary dożywocia. Dlatego teraz Waldemarowi B. grozi najwyżej 25 lat więzienia.
Autor: Jarosław Kostkowski / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24