Prawo i Sprawiedliwość ma nowy plan ratunkowy dla ustawy o wyborach korespondencyjnych. Już nie ma zarzutów o złośliwość i zwłokę senatorów, którzy chcą pracować nad nią 30 dni. Teraz PiS chce opóźnić prace, by opozycja nie zdążyła ustawy przegłosować. By ustawa ominęła Sejm i trafiła od razu na biurko prezydenta.
We wtorek rozpoczęło się posiedzenie Senatu, którego głównym punktem jest ustawa o głosowaniu korespondencyjnym w wyborach prezydenckich. Jednak senatorowie Prawa i Sprawiedliwości przy użyciu kruczków prawnych, zapisów w regulaminie i wniosków o przerwę podejmowali próby zablokowania tej debaty.
Po zatwierdzeniu porządku obrad senator Marek Martynowski (PiS) zgłosił sprzeciw wobec hybrydowemu prowadzeniu obrad, czyli formule, w której część senatorów uczestniczy w dyskusji na miejscu w sali posiedzeń, a część zdalnie. - Składam wniosek formalny o zmianę sposobu prowadzenia obrad, dyskusji i prowadzenia głosowania - mówił Martynowski.
Marszałek Tomasz Grodzki zwołał Konwent Seniorów i ogłosił przerwę. Po wznowieniu obrad parlamentarzyści głosowali nad wnioskiem Martynowskiego - głosami 51 senatorów wniosek został odrzucony.
Senat ogłosił kolejną przerwę podczas której połączone komisje regulaminowa i ustawodawcza miały zbadać, czy przyjęty sposób rozpatrywania ustawy jest prawidłowy.
Dopiero o godz 15.00 izba zajęła się ustawą umożliwiającą przeprowadzenie wyborów prezydenckich w trybie korespondencyjnym. Jednak kolejne wnioski i debaty o wszystkim, tylko nie o korespondencyjnym głosowaniu powodowały, że czas leciał.
Gra na zwłokę przez senatorów PiS-u?
Jeśli Senat do środy nie zdążyłby odrzucić głosowania korespondencyjnego, to wybory w maju mogłyby się odbyć. Zgodnie z przepisami ustawa trafiłaby od razu do podpisu prezydenta. Prawo i Sprawiedliwość ewidentnie w tej sprawie nie złożyło jeszcze broni.
- Nic nie stało na przeszkodzie, by zwołać Senat w poprzednim tygodniu i wtedy nawet tygodniowe obrady z przerwami Senatu nie zakłócałby tego terminu 30-dniowego - komentował senator Jan Maria Jackowski (PiS).
Marszałek Senatu Tomasz Grodzki w opublikowanym na Twitterze wpisie odniósł się do działań podejmowanych przez senatorów Prawa i Sprawiedliwości. "PiS stosuje w Senacie sztuczki proceduralne, aby wepchnąć naród w wybory korespondencyjne. Na to zgody w Senacie nie ma! Apeluję do senatorów PiS, by wrócili do merytorycznej pracy w Senacie, w trybie, który do tej pory nie budził żadnych zastrzeżeń" - napisał.
PiS stosuje w Senacie sztuczki proceduralne, aby wepchnąć naród w wybory korespondencyjne. Na to zgody w Senacie nie ma! Apeluję do senatorów PiS, by wrócili do merytorycznej pracy w Senacie, w trybie, który do tej pory nie budził żadnych zastrzeżeń.— Tomasz Grodzki (@profGrodzki) May 5, 2020
Kolejny wniosek
Od popołudniowego głosowania nad wnioskiem Martynowskiego było już pewne, że nikt z Platformy Obywatelskiej, Lewicy i PSL-u w Senacie się nie złamie. Co więcej, z opozycją zagłosował także Józef Zając, senator związany z Jarosławem Gowinem. Oznacza to, że opozycja w izbie wyższej ma większość stabilną, czyli "plan A" się w Senacie PiS-owi nie udał.
Dlatego PiS uruchomiło "plan B", czyli swoją grę na czas. Wtedy to senatorowi złożyli kolejny wniosek - o utajnienie obrad.
- Ten wniosek ma tyle wspólnego z tajnością, co ta ustawa z praworządnością - skomentował senator Leszek Czarnobaj z Platformy Obywatelskiej.
Wniosek o utajnienie obrad upadł, ale to był moment, gdy debata nad wyborami i tak ruszała z prawie pięciogodzinnym poślizgiem - a w Senacie liczy się każda godzina.
- To, na co wszyscy czekamy, to dokonanie podsumowania tej debaty - zwrócił uwagę senator Krzysztof Brejza (PO).
Zakończenie debaty w Senacie jest niezwykle ważne, bo inaczej nie można będzie przeprowadzić głosowania w środę.
Choć w parlamencie właściwie wszyscy są przekonani, że to nie koniec starań PiS-u, by dalej grać na czas.
Jeśli Senat zdąży odrzucić w środę ustawę o korespondencyjnym głosowaniu, to Prawo i Sprawiedliwość będzie musiało szukać większości w Sejmie, by doprowadzić do wejścia przepisów w życie.
Autor: Krzysztof Skórzyński / Źródło: Fakty TVN