Tylko w Kijowie od początku wojny urodziło się 400 dzieci. Podobna sytuacja jest w innych miejscach w Ukrainie. Noworodki na świat w Ukrainie nierzadko przychodzą w piwnicy.
W podziemiach szpitala położniczego w Starobielsku drugiego dnia wojny urodził się zdrowy chłopiec. Tego samego dnia w osiedle obok szpitala uderzyły pociski artyleryjskie. W szpitalu trzy razy było słychać alarm przeciwbombowy. - Teraz, kiedy był alarm, to już był zabieg cesarskiego cięcia. Możemy przyjąć poród w piwnicy, ale nie możemy zrobić cesarskiego cięcia w piwnicy - wyjaśnia Serhii Mazur, lekarz szpitala położniczego w Odessie.
Właśnie dzięki doktorowi Mazurowi - dzięki jego relacjom i nagraniom, które przesyła - można zobaczyć, jak w czasie wojny na świat przychodzi życie.
Kiedy w szpitalu pracownicy i pacjenci słyszą alarm, muszą natychmiast się ukryć. Podobnie jest w szpitalu w Chersoniu.
- Widziałam kobiety rodzące właśnie tutaj, w piwnicy. Wszyscy byli we krwi. Zaraz po cesarskim cięciu uruchomił się alarm przeciwlotniczy i wszyscy musieli się chować. Kobiety nie miały czasu na odpoczynek. To okropne doświadczenie. Mam nadzieję, że świat nam pomoże - opowiada mieszkająca w Kijowie Alena.
Widziałam kobiety rodzące właśnie tutaj, w piwnicy. Wszyscy byli we krwi. Zaraz po cesarskim cięciu uruchomił się alarm przeciwlotniczy i wszyscy musieli się chować. Kobiety nie miały czasu na odpoczynek. To okropne doświadczenie. Mam nadzieję, że świat nam pomoże - opowiada mieszkająca w Kijowie Alena. (https://tvn24.pl)
Widziałam kobiety rodzące właśnie tutaj, w piwnicy. Wszyscy byli we krwi. Zaraz po cesarskim cięciu uruchomił się alarm przeciwlotniczy i wszyscy musieli się chować. Kobiety nie miały czasu na odpoczynek. To okropne doświadczenie. Mam nadzieję, że świat nam pomoże - opowiada mieszkająca w Kijowie Alena. (https://tvn24.pl)
Widziałam kobiety rodzące właśnie tutaj, w piwnicy. Wszyscy byli we krwi. Zaraz po cesarskim cięciu uruchomił się alarm przeciwlotniczy i wszyscy musieli się chować. Kobiety nie miały czasu na odpoczynek. To okropne doświadczenie. Mam nadzieję, że świat nam pomoże - opowiada mieszkająca w Kijowie Alena. (https://tvn24.pl)
400 noworodków w samym Kijowie
- To taka praca, że nie możemy powiedzieć kobiecie, że nie trzeba teraz rodzić, a proszę rodzić jutro - mówi doktor Mazur. 4 marca po południu doktor Mazur był w domu. Po pięciu dobach spędzonych w szpitalu musiał odpocząć. Jak mówi - sytuacja w szpitalu jest coraz trudniejsza.
Lekarze w Ukrainie potrzebują teraz szczególnie środków znieczulających, opatrunków, bandaży i leków przeciwbólowych. Tylko w Kijowie od początku wojny urodziło się 400 dzieci.
Autor: Arleta Zalewska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24