Zobowiązanie wobec Brukseli było bezdyskusyjne - rząd zmieni przepisy i odblokuje budowę farm wiatrowych. Termin właśnie minął. Jest projekt, ale rząd wciąż się nim nie zajął. Dlaczego? Bo sprzeciwia się nie kto inny jak Zbigniew Ziobro i jego partia. Oni chcą stawiać na węgiel.
Koniec walki z wiatrakami - to jeden z warunków, od których Komisja Europejska uzależnia wypłatę Polsce funduszy z Krajowego Programu Odbudowy.
Rząd zobowiązał się, że nowe przepisy dotyczące farm wiatrowych wejdą w życie z końcem czerwca, ale nie weszły. Nowelizacja przygotowana w Ministerstwie Klimatu i Środowiska nie trafiła jeszcze pod obrady rządu. - Możemy mówić o pewnej dyskusji pomiędzy zwolennikami i osobami sceptycznymi wobec tych rozwiązań, ale myślę, że ta argumentacja, którą my przedstawimy na najbliższej radzie ministrów, pozwoli przyjąć ten projekt ustawy - przekonuje Aleksander Brzózka, rzecznik prasowy Ministerstwa Klimatu i Środowiska.
Sceptycyzm da się wyczytać ze słów koalicjanta PiS-u. - W tych warunkach geograficznych, w których przychodzi nam żyć, zielone energia nie może być i nie będzie w sposób skuteczny zastępować głównego zasobu energetycznego naszego państwa - przekonuje Zbigniew Ziobro, lider Solidarnej Polski.
Według wprowadzonej w 2016 roku przez Zjednoczoną Prawicę tak zwanej ustawy 10H - odległość od wiatraka do najbliższych zabudować musi być co najmniej 10 razy większa od jego wysokości. Turbiny instalowane w Polsce sięgają 180 metrów, co oznacza, że mogą stać dopiero dwa kilometry od najbliższych domów. Inwestycje wiatrowe można teraz realizować na zaledwie 0,3 procent terytorium Polski. Po nowelizacji prawa - ten obszar zwiększyłby się 25 razy, do ponad 7 procent powierzchni Polski.
- Nie jestem w stanie racjonalnie wytłumaczyć, dlaczego zablokowano w Polsce energetykę wiatrową. Nie ma to uzasadnienia. W zasadzie odnawialne źródła energii w tej chwili należą do najtańszych - podkreśla Piotr Maciążek, dziennikarz wzielonejstrefie.pl.
Wiele korzyści
Wyprodukowanie jednej megawatogodziny z węgla to koszt 400 złotych, z wiatru - dwa razy mniej. - Do 2030 roku może to przynieść 30 miliardów oszczędności dla polskich gospodarstw domowych w kontekście cen energii - wylicza Piotr Czopek z Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
Nowe przepisy nie pozwolą na stawianie wiatraków wszędzie. Inwestycja będzie wymagała zgody mieszkańców. To rzekomo w ich interesie sześć lat temu wprowadzono restrykcje.
Według sondażu Kantar dla organizacji Clientearth - prawie 80 procent Polaków mówi "tak" energii z wiatru. Jednak nie wszyscy chcą mieszkać w cieniu wiatraków - to wniosek z innego badania, przeprowadzonego wśród wybranych mieszkańców Podkarpacia, Lubelszczyzny i Pomorza. Rejonów, gdzie mogłyby stanąć turbiny. Co drugi badany stwierdził, że nie chce ich za płotem.
Autor: Paweł Szot / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24