"Boskie matki" to kobiety, które będąc w ciąży, dowiedziały się, że chorują na raka. Miały siłę, by żyć i uśmiechać się, bo chcą, by bez względu na wszystko ich dzieci widziały je radosnymi.
Marcelina przyszła na świat 1 grudnia. Zuzia ma już 3 lata. Obie dziewczynki mogą być dumne ze swoich mam.
- W 2018 roku dowiedziałam się, że zachorowałam na nowotwór piersi i w tym czasie okazało się, że jestem w ciąży. (...) Człowiek miał taki lęk, taki strach był. Jak to można żyć bez piersi? - opowiada pani Marlena Osińska, mama Zuzanny.
Pani Aneta, mama Marceliny, diagnozę raka piersi usłyszała dwa miesiące przed planowanymi narodzinami córki. Pierwszą chemię przyjęła w ósmym miesiącu ciąży. - Pamiętam, że ta chemia trwała dwie godziny, z czego tę pierwszą godzinę zupełnie przepłakałam - wspomina pani Aneta Strojanowska.
Pani Justyna teraz jest w ósmym miesiącu ciąży. Choruje na raka piersi, ale jest w trakcie leczenia. - Nie mogę z tego zrezygnować. Chciałabym, żeby dzieciątko się narodziło, żeby było z nami i żeby było zdrowe - mówi pani Justyna Kolba.
Każdej towarzyszył lub towarzyszy strach. Każda z nich jest dzielna, każda boska.
- "Boskie matki" to kobiety, które w trakcie ciąży lub bezpośrednio po ciąży zachorowały i chorują na raka - wyjaśnia Małgorzata Ciszewska-Korona, opiekunka programu "Boskie Matki", psycholożka z Fundacji "Rak'n'Roll Wygraj Życie!".
"Nie należy opóźniać diagnostyki"
O "boskich matkach" przypomina też mural w Warszawie. Założycielka Fundacji Rak'n'roll Magda Prokopowicz, bazując na własnych doświadczeniach, podkreślała, że z rakiem można żyć, a nawet dawać życie.
- My mamy już ponad 150 kobiet leczonych w naszym ośrodku tylko z powodu raka piersi, które szczęśliwie przeszły całe leczenie, szczęśliwie urodziły swoje pociechy. Te najstarsze dzieci mają już prawie 30 lat - mówi dr n. med. Agnieszka Jagiełło-Gruszfeld z Kliniki Nowotworów Piersi i Chirurgii Rekonstrukcyjnej Narodowego Instytutu Onkologii w Warszawie.
U "boskich matek" najczęściej wykrywa się właśnie raka piersi, w dalszej kolejności szyjki macicy czy nowotwory z grupy chłoniaków.
- Otrzymują, czy to leczenie operacyjne, czy leczenie systemowe, chemioterapię. Takie leczenie jest możliwe, jest bezpieczne dla dziecka - podkreśla dr Joanna Kufel-Grabowska, onkolożka kliniczna z Kliniki Onkologii i Radioterapii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.
Leczenie dostosowane do pacjentki to praca zespołowa - onkologów, ginekologów położników i neonatologów.
- Chciałbym podkreślić, i to jest bardzo ważne dla wszystkich kobiet, które w trakcie ciąży spotykają się u siebie z rozpoznaniem onkologicznym, spotykają się z rozpoznaniem nowotworu u siebie, że nie należy opóźniać diagnostyki i nie należy opóźniać leczenia - zwraca uwagę dr hab. n. med. Mariusz Grzesiak, kierownik Kliniki Perinatologii, Położnictwa i Ginekologii Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi.
Za cztery dni pani Aneta będzie miała podaną kolejną turę chemioterapii. - Ja wiem, że jeszcze bardzo długa droga jest przed mną. Wiem, że ten przyszły rok będzie dla mnie bardzo ciężki, ale nie chcę dla niej się załamywać, chcę, żeby widziała mnie uśmiechniętą - mówi pani Aneta Strojanowska, mama Marceliny.
Autor: Adrianna Otręba / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24