W środę projekt przeszedł przez komisję, a w piątek nastąpi głosowanie w Sejmie. Ustawa incydentalna Hołowni - tak była nazywana roboczo - całkowicie zmieniła kształt. O ważności wyborów prezydenckich ma decydować 15 najstarszych stażem sędziów Sądu Najwyższego. Nie ma tam neosędziów.
Na sejmowych korytarzach awantura. Poszło o to, kto ma uznać ważność nadchodzących wyborów prezydenckich. Zdaniem polityków PiS tak zwana ustawa incydentalna jest "niekonstytucyjna" i "nie ma żadnego chaosu".
Ustawa początkowo była autorstwa marszałka Sejmu Szymona Hołowni, jednak poprawka PSL właśnie ją zmieniła - przepisy zakładają, że 15 sędziów Sądu Najwyższego z najdłuższym stażem, a nie nielegalna Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, ma orzekać o ważności wyborów. - To daje szansę na wyjście z tej sytuacji kryzysowej - ocenił Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL), wicepremier i minister obrony narodowej.
Po zmianach, które wprowadził PiS, wybory zatwierdzać ma właśnie Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, ale są tam sami neosędziowie. W dodatku europejskie trybunały uznały, że izba ta nie jest niezawisłym sądem.
Wątpliwości co do legalności izby
Ostatnio wątpliwości co do legalności izby miała nawet Państwowa Komisja Wyborcza. Pojawił się zatem problem, czy decyzje izby dotyczące wyborów prezydenckich zostaną przez PKW uznane. - Wszystkim nam musi przyświecać stworzenie warunków prawnych do przeprowadzenia wyborów, co do których nikt nie będzie miał wątpliwości, co do ich legalności i prawidłowości - zaznaczył Arkadiusz Myrcha, wiceminister sprawiedliwości.
Stąd najpierw projekt Hołowni, a teraz poprawka PSL. - Najważniejsze jest dzisiaj dla nas to, żeby ta ustawa została jak najszybciej uchwalona przez Sejm, przez Senat, trafiła na biurko prezydenta - mówi Szymon Hołownia.
Z proponowanych zmian - według których orzekać o wyborach ma 15 najstarszych stażem sędziów w Sądzie Najwyższym, a obecnie nie ma wśród nich neosędziów - nie jest zadowolony prezes PiS Jarosław Kaczyński.
- To jest przyjęcie zasady, że ci sędziowie, którzy tworzą Izbę Kontroli Nadzwyczajnej, są tak zwanymi neosędziami. Nie ma żadnych neosędziów, my się na to nigdy nie zgodzimy - skomentował Kaczyński. - Większość z tych 15 najstarszych sędziów to była mianowana za czasów komunistycznych - stwierdził z kolei Henryk Kowalczyk, poseł Prawa i Sprawiedliwości.
- Kowalczyk też kończył studia i szedł do pracy za komuny i nie oznacza to absolutnie nic - podkreśla teraz rząd. - Nazywanie tych wszystkich, którzy się kształcili, uczyli, edukowali, chodzili do szkoły jako postkomunistów czy komunistów, jest niesprawiedliwe, kłamliwe, obraźliwe - zaznaczył Władysław Kosiniak-Kamysz
- Ośmiu z tych sędziów jest wybranych przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Sądu Najwyższego - zwrócił natomiast uwagę Paweł Śliz, poseł Trzeciej Drogi.
Rozwiązanie "mało wadliwe"
Legalni, tak zwani starzy sędziowie, choć woleliby kompleksową zmianę prawa, to ustawie nie mówią "nie". - To jest rozwiązanie, które jest stosunkowo mało wadliwe - ocenia Michał Laskowski, sędzia Sądu Najwyższego.
Projekt w takim kształcie popiera Koalicja Obywatelska i Trzecia Droga, Lewica z kolei się waha. - Najprawdopodobniej wstrzymamy się od głosu - przekazał Tomasz Trela, wiceszef klubu Lewicy.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Trzy uchwały i apel z Sądu Najwyższego o "jak najszybsze wprowadzenie gruntownych zmian"
Lewica nie chce ustawy na jedne wybory, chce raz na zawsze zlikwidować izbę. - Oczekujemy pełnej, kompleksowej reformy Sądu Najwyższego i podejścia do neosędziów - dodaje Trela. - Musimy stworzyć ustawę, która wyeliminuje chaos, niepokój, nerwowość w społeczeństwie - zaznacza Barbara Dolniak, posłanka Koalicji Obywatelskiej.
Pytanie, co z projektem zrobi prezydent Andrzej Duda. Na tę chwilę jego ludzie uważają, że żadna ustawa nie jest potrzebna. - Nie widać żadnego poważnego uzasadnienia dla takich zmian - stwierdziła Małgorzata Paprocka, szefowa Kancelarii Prezydenta.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Elżbieta Krzysztof/Shutterstock