To jest historyczny wynik, na który zapracowało prawie 3/4 Polaków. Takiej frekwencji w żadnych wyborach nie było w Polsce po 1989 roku. Kolejki i tłok w lokalach wyborczych to był jasny sygnał, że w niedzielę poprzeczkę na następne lata zawieszamy bardzo wysoko.
Rekordowa w historii wyborów w Polsce frekwencja, za którą stoją dziesiątki profrekwencyjnych akcji, setki apeli i zachęt do głosowania. Ta frekwencja to symbol społeczeństwa obywatelskiego, które świętowało demokrację.
Dominika Lasota to wyborcza debiutantka. Wraz z Inicjatywą "Wschód" stała za głośną akcją "Cicho już byłyśmy". Córki i ich mamy ruszyły w Polskę, by apelować do młodych - szczególnie wyborczyń. - Właśnie kobiety nie potrzebowały kopa. I myśmy zrozumieli, że one nie chcą ani być naciskane, ani straszone, ani nie chcą, żeby mówić, że będą winne czemuś, że czegoś nie zrobią. Tylko żeby pokazać im sens tego działania - wyjaśnia Zofia Sanejko, Inicjatywa "Głos Kobiet". Zofia Sanejko, współtworząc akcję "To Twój Wybór", pokazała innym kobietom, że nie tylko mają spośród kogo wybierać, ale że ich głos wrzucony do urny - wraz z milionami głosów innych kobiet - może mieć znaczenie. - Kobiety zobaczyły, jak dużo od nich zależy. Uwierzyły w swoją sprawczość. Nie tylko manifestowaną, ale taką, która się realizuje przy urnie wyborczej - wyjaśnia Zofia Sanejko.
Siła kobiet
Prawie 75 procent uprawnionych do głosowania kobiet wzięło udział w wyborach. To mobilizacja na rekordowym dotąd poziomie. Cztery lata temu to było o ponad 10 punktów procentowych mniej. - To właśnie kobiety i młodzi ludzie uratowali demokrację w Polsce, z czego jestem niesamowicie dumna - dodaje Dominika Lasota. Młodzi nie zostali tym razem w domach. Takich tłumów przy urnach - wyborców w wieku 18-29 lat - nie było w Polsce nigdy, to o ponad 20 punktów procentowych więcej niż 4 lata temu. Frekwencja wśród 30-latków i 40-latków też jest rekordowo wysoka, bo wynosi odpowiednio ponad 70 i ponad 80 procent.
Bez zrywu młodego pokolenia wygrana opozycji byłaby dużo trudniejsza, jeśli nie niemożliwa. To ludzie, dla których to były często pierwsze wybory. Pokazali, że przyszłość ich kraju nie jest im obojętna. Dlatego nowa władza nie może już tej siły zlekceważyć.
- To jest coś, co można tylko było sobie wymarzyć - ocenia Zbigniew Janas, działacz opozycji w PRL. Przypomina też, że rekord frekwencji z 1989 roku, który wyniósł wtedy prawie 63 procent, przez kolejne 34 lata w wyborach parlamentarnych nie został pobity. Aż do teraz. - Polacy odczytali to, że te wybory to nie są wybory na temat tylko zmiany władzy. Czy będzie ta partia, czy inna partia. Że to są wybory pomiędzy modelem rozwoju Polski. Pomiędzy wręcz typem cywilizacji. Czy wschód, czy zachód - podkreśla profesor Andrzej Rychard, socjolog z PAN.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN