Prezydent powierzył Mateuszowi Morawieckiemu misję sformowania rządu, bo ten zapewnił Andrzeja Dudę, że jest w stanie znaleźć większość. Premier po 10 dniach zaczął działać. Napisał list z zaproszeniem od budowania koalicji. Tyle że efekt spotkania już jest znany, bo nikt na spotkanie się nie wybiera.
Mateusz Morawiecki - desygnowany na premiera - wysłał do liderów Lewicy, Trzeciej Drogi i Konfederacji list z zaproszeniem do budowania koalicji rządowej. Jak jednak zapewniają przedstawiciele opozycyjnych partii, nikt z nich nie zamierza prowadzić rozmów z Mateuszem Morawieckim.
W liście widać desperację premiera. Morawiecki proponuje dwa terminy ewentualnych spotkań: czwartek między godziną 9 a 14 oraz piątek między godziną 10 a 15. Jak na człowieka, który nadal rządzi Polską, premier ma dużo wolnego czasu, by godzinami czekać na rozmówców, którzy i tak nie przyjdą.
Odrzucenie oficjalnego zaproszenia do tworzenia rządu przez ugrupowania opozycyjne po raz kolejny pokazuje bezsens działań Morawieckiego. - Jest na tyle inteligentny, że wie, że uczestniczy w farsie - uważa Donald Tusk, lider Koalicji Obywatelskiej.
Pytanie jest jednak takie: czy po głosowaniach w Sejmie nad wyborem marszałka, gdzie widać wyraźnie, kto ma większość, i po fiasku rozmów, które się nie odbędą, premier nie powinien zrezygnować z prób budowania rządu? Nowa koalicja już tylko wzrusza ramionami, a przedstawiciele PiS bez przerwy powtarzają, że rozmowy trwają i są poufne.
Z góry skazana na niepowodzenie misja Morawieckiego skończy się dopiero 11 grudnia. Po co? - Będziemy obserwowali misję, która nie jest żadną misją, tylko próbą zarobienia jeszcze, w sensie dosłownym, pieniędzy i zarobienia trochę czasu, żeby PiS mógł się, według mniemania prezesa Kaczyńskiego i jego współpracowników, bezpiecznie ewakuować - uważa Donald Tusk.
Celowa zwłoka?
Przedłużanie powołania rządu większości ma jednak i inny wymiar. 14 i 15 grudnia odbywa się szczyt Unii Europejskiej w Brukseli. Dopiero 11 grudnia Morawiecki zakończy swoje próby powołania rządu - nie uzyskując wotum zaufania. Zostają dwa dni na powołanie rządu Donalda Tuska przez Sejm i zaprzysiężenie go przez prezydenta Andrzeja Dudę, który z kolei 11 i 12 grudnia ma przebywać z wizytą w Szwajcarii.
Koalicja odbiera to jako zapowiedź zwłoki w zaprzysiężeniu nowego rządu przez Andrzeja Dudę, bo prezydenta nie wiąże w konstytucji żaden termin. - Wtedy przyjdziemy do pana prezydenta ze społeczeństwem przed Pałac Prezydencki i grzecznie poprosimy o to, żeby zaczął wykonywać swoje obowiązki - zapowiada Sławomir Nitras z PO.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: PiS zastawia pułapki na nowy rząd. "Czysta złośliwość"
- Nie przewiduję tego (zwłoki - przyp. red.). Mam nadzieję, że nie będzie takich problemów. No chyba, że Platforma Obywatelska czy rząd premiera Tuska będzie wolał być zaprzysiężony przez prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego - mówił w "Polsat News" Marcin Mastalerek, szef gabinetu prezydenta.
Gdyby zaprzysiężenie się opóźniało, nie wiadomo, kto miałby reprezentować Polskę na unijnym szczycie - Morawiecki bez wotum zaufania czy Tusk z wotum, ale niezaprzysiężony? A może prezydent Andrzej Duda?
Źródło: Fakty TVN