Liczba ofiar śmiertelnych powodzi w Hiszpanii jest szokująca. To już 205 osób, a kilkadziesiąt jest wciąż poszukiwanych. "Mąż wyszedł po samochód i już nie wrócił". "Uciekłam z domu, gdy wodę miałam po szyję". Przerażające relacje. Gwałtowna ulewa i nagła powódź. Mieszkańcy pytają, dlaczego nikt ich nie ostrzegł o powodzi z wystarczającym wyprzedzeniem.
W jednym z garaży na obrzeżach Walencji w czasie gwałtownej powodzi zginęło osiem osób. Pracownicy zakładu pogrzebowego wydobywają ich ciała.
- Mam szczęście, że żyję, bo wiem, jak wiele osób zginęło. Wielu ludzi nie wie, gdzie są ich krewni, i rozumiem ból, jaki odczuwają - mówi Carmen Molina.
Służby ratunkowe wciąż przeszukują podziemne garaże i piwnice. Wojsko pomaga wypompowywać wodę. Władze obawiają się, że liczba ofiar będzie rosnąć, bo wciąż dziesiątki osób są zaginione. Ci, którzy przeżyli, wspominają, jak się uratowali, gdy żywioł zaatakował.
- Z nerwów nie mogłam znaleźć kluczy do bramy, w końcu znalazłam je w kuchni, gdy woda sięgała mi już po szyję. Otworzyłam bramę, a wtedy sąsiedzi zdołali mnie złapać, trzymając się nawzajem i rzucając mi sznur. Gdyby nie oni, nie opowiadałabym tej historii - mówi Isabel Seradilla.
CZYTAJ TAKŻE: Ponad 200 ofiar śmiertelnych. "Jestem naprawdę wdzięczna za to, że żyję" - Mąż poszedł po samochód i nie mógł już wrócić do domu. Prąd niósł wszystko, walił w ściany kontenerami na śmieci i samochodami. Wyobraźcie sobie, jakie to było przerażające - opowiada Maria Pena, mieszkanka Paiporty.
Woda już opadła, odsłaniając ogrom zniszczeń. Zniszczonych jest wiele mostów, 75 tysięcy domów wciąż pozbawionych jest prądu. Do wielu osób ratownicy jeszcze nie dotarli.
- Najgorsze jeszcze przed nami. Tam, gdzie mieszkam, nic nie może dojechać, nie da się dowieźć żywności. Żeby kupić trochę chleba, trzeba przejść co najmniej 15 kilometrów - mówi Rafael Lopez, mieszkaniec regionu Walencji.
Mieszkańcy mają żal do władz
Służby rozpoczęły wywożenie wraków pojazdów, które uniosła fala powodziowa. Na zalane tereny na piechotę docierają ochotnicy, którzy chcą pomóc tym, którzy stracili wszystko.
- Przyszedłem tu z wieloma ludźmi, żeby pomóc posprzątać ten bałagan, i to jest niesamowite. Tysiące ludzi idzie z Walencji, to jak wielki korytarz ludzi pomagających ofiarom tej niewiarygodnej katastrofy - relacjonuje Bart, Holender mieszkający w Walencji.
Nie tylko pomagają sprzątać. Przywożą żywność i wodę, ale to wciąż o wiele za mało.
- Wielu ludzi tutaj zginęło. Co jeszcze powiedzieć? Potrzebujemy pomocy. Nieważne, jak wiele jej będzie, potrzebujemy o wiele więcej. I tak nie uda nam się naprawić zniszczeń nawet za miesiąc czy dwa - mówi Amber Gonzalez, mieszkanka Paiporty.
Rozgoryczeni mieszkańcy mają żal do władz, że nie uprzedziły ich o nadciągającej katastrofie. - Były miejsca, gdzie lało już o piątej po południu. Dlaczego czekali z wysłaniem ostrzeżeń, żeby nie wracać do domów aż do ósmej wieczór? - pyta Hector Bolivar, mieszkaniec Walencji.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Reuters