Przez to, że rząd pogubił się i zaniedbał sprawę wielkiej rosyjskiej rakiety, która wleciała nad Polskę w grudniu, a znaleziono ją przypadkiem w kwietniu, nie ma w tej sprawie nawet protestu Polski wobec Rosji. Premier, pytany o to, zachowuje się tak, jakby nie rozumiał, o co chodzi.
Po upadku rosyjskiej rakiety na polskim terytorium rząd RP nie przekazał Rosji nawet noty protestacyjnej. Premier w piątek przekonywał, że nawet nie rozumie pytania o konsekwencje dyplomatyczne. Można przekazać notę protestacyjną, można zawiadamiać międzynarodowe trybunały - to jest wyciąganie konsekwencji dyplomatycznych, których polski rząd nie wyciąga wobec Rosji, a przecież rosyjska rakieta spadła w środku Polski.
Rząd wzywał rosyjskiego ambasadora, gdy ukraińska rakieta spadła na polskim terytorium. Słusznie wzywał, bo był to wynik ataku Rosji na Ukrainę, ale pół roku temu rosyjska rakieta spadła na polskie terytorium, a rosyjski ambasador nie został wezwany. - W zasadzie jedyny komentarz ze strony rządu powinien być taki: "Polacy, nic się nie stało". A jednak stało się bardzo dużo - uważa Marek Rutka, poseł Nowej Lewicy.
"Fakty" TVN zapytały Mateusza Morawieckiego o wezwanie rosyjskiego ambasadora, a premier odpowiedział, że nie może go wyrzucić dla dobra Polaków mieszkających w Rosji. Morawiecki miał wyraźny problem z pytaniami o rakietę i brak reakcji jego rządu.
Brak reakcji
Konferencja prasowa to nie jest reakcja dyplomatyczna. Miesiąc temu polski rząd słusznie wzywał rosyjskiego ambasadora, bo rosyjski samolot za bardzo zbliżył się do polskiego samolotu nad Morzem Czarnym. Natomiast nie wezwał ambasadora Rosji, gdy rosyjska rakieta spadła na polskie terytorium. Na szczęście nie miała głowicy nuklearnej, ale mogła mieć. Sześciometrowy pocisk, ważący nawet z betonową głowicą prawie dwie tony, mógł spowodować wielką tragedię, bo i paliwa mógł mieć dużo, skoro jego zasięg to prawie trzy tysiące kilometrów. - Rosja powinna ponieść bardzo daleko idące konsekwencje dyplomatyczne nie za upadek rakiety, tylko za straszne zbrodnie, które popełnia na Ukrainie - wyjaśnia premier Morawiecki.
- Mamy do czynienia z udawaniem, że nic się nie stało - ocenia Urszula Pasławska, posłanka PSL. Polacy w sondażu jednoznacznie źle ocenili reakcję polskich władz na upadek rosyjskiej rakiety. Pocisk nie został znaleziony przez wojsko i przez cztery miesiące nawet nie był szukany. A gdy rakietę znalazł cywil na leśnej wycieczce, to minister obrony zarzucił niekompetencję dowódcy operacyjnemu WP. Później odmówił odpowiedzi Sejmowi i nawet sejmowej komisji w trybie tajnym. - Kiedy wlatuje rakieta, która może przenosić ładunek atomowy, tak de facto nikt nic w tej sprawie nie robi. Cicha rakieta, cicha reakcja, cichy minister i zero odpowiedzialnych - mówi poseł Inicjatywy Polska Dariusz Joński.
W sondażu dla "Faktów" TVN i TVN24 większość pytanych - ponad połowa - uważa, że minister obrony powinien zostać zdymisjonowany. Niespełna co trzeci pytany nie widzi powodu do dymisji. Sam minister zarzuca prorosyjskość opozycji, która pyta o to i o rakietę. Wobec Rosji on i jego rząd nie wyrazili żadnych oficjalnych dyplomatycznych pretensji.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN