Do Polski wrócił po sprawiedliwość. "Byłem przekonany, że on mnie tam zabije"

19.11.2021 | Do Polski wrócił po sprawiedliwość. "Byłem wtedy przekonany, że on mnie tam zabije"
19.11.2021 | Do Polski wrócił po sprawiedliwość. "Byłem wtedy przekonany, że on mnie tam zabije"
Paweł Szot | Fakty TVN
19.11.2021 | Do Polski wrócił po sprawiedliwość. "Byłem wtedy przekonany, że on mnie tam zabije"Paweł Szot | Fakty TVN

Od dawna mieszka w Irlandii, do Polski przyjechał, by szukać sprawiedliwości. Tomasz Idzikowski twierdzi, że jest kolejną ofiara księdza Jana Wodniaka.

W 1990 roku Tomasz Idzikowski miał 15 lat. Twierdzi, że padł wtedy ofiarą pedofila. Blondyn w okularach zaczepił go w autobusie i zwabił na łąkę w okolicach ulicy Wiśniowej w Bielsku-Białej. - Byłem wtedy przekonany, że on mnie tam zabije. Nie mogłem ani krzyczeć, ani uciec. Nie mogłem nic zrobić - opowiada mężczyzna.

Pan Tomasz latami szukał swojego oprawcy. Rozpoznał go niedawno, gdy w mediach pojawiły się informacje o księdzu z Międzybrodzia Bialskiego. - Jest pedofilem. Jest wolny i może właśnie kogoś spotyka w autobusie - mówi Tomasz Idzikowski.

Ksiądz Jan Wodniak był proboszczem w Międzybrodziu przez 35 lat. Watykańska Kongregacja Nauki Wiary udowodniła mu wielokrotne gwałty na nieletnim Januszu Szymiku i skazała na odosobnienie. Ofiar było jednak więcej. - Nie tylko wykorzystywał seksualnie ministrantów i lektorów w tutejszej parafii, ale również polował na przypadkowe ofiary - mówi Janusz Szymik.

Ostrzejsze kary

8 grudnia Watykan zaostrzy kary za ukrywanie pedofilów w sutannach. Między innymi o tym w Częstochowie debatowali polscy biskupi. - Taka już jest słabość ludzkiej natury. Nie da się wykorzenić wszelkiego zła. Tego się jeszcze nikomu nie udało i nie uda się także w Kościele, ale będziemy z tym dalej radykalnie walczyć - zapewnia arcybiskup Stanisław Budzik, metropolita lubelski.

Lecz mimo zapewnień arcybiskupa Budzika metropolita poznański odmawia sądowi wydania akt kościelnego śledztwa w sprawie księdza, który molestował ministranta. Oficjalny powód: dokumenty są w Watykanie.

- Biskupi deklarują dobrą wolę, chęć rozwiązania, chęć pokazania nadużyć, ukarania sprawców, ale potem, jeżeli chodzi na przykład o przekazywanie dokumentów, mamy do czynienia ze strajkiem włoskim - uważa Jarosław Makowski, teolog.

Z takimi problemami zmaga się między innymi państwowa komisja do spraw pedofilii, która działa od roku. Przyjęła 525 zgłoszeń. 174 sprawy dotyczą duchownych - zarówno domniemanych sprawców, jak i tych, którzy pedofilię mieli tuszować. Komisja będzie prowadzić rejestr pedofilów. Ma być jawny. To namiastka sprawiedliwości dla tych ofiar, których sprawy się przedawniły. Takich jak Tomasz Idzikowski. Był jednym z pierwszych przesłuchiwanych przez nową komisję.

- Wpis do rejestru jest doprowadzeniem do pewnej odpowiedzialności za czyn, który nigdy nie został ukarany, nigdy nie spotkał się z karą ze strony wymiaru sprawiedliwości - wyjaśnia profesor Błażej Kmieciak, przewodniczący państwowej komisji.

Rejestr wciąż nie został upubliczniony, bo to wymaga zmian w prawie. Projekt nowelizacji jest gotowy. W Sejmie ma go złożyć prezydent.

Autor: Paweł Szot / Źródło: Fakty TVN

Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN