Blisko pół miliona osób nie przyszło na umówione wizyty - wynika z danych Narodowego Funduszu Zdrowia z pierwszego półrocza. Zablokowali miejsca innym u ortopedów, kardiologów czy onkologów. Przez takie zachowanie tracą pacjenci, którym na wizycie u lekarza zależy, i tracą też przychodnie.
Skoro w przychodni jest pusto, to można byłoby uznać, że problemu nie ma. Jednak do doktora Jacka Mikosińskiego trzeba czekać w kolejce nawet rok. - Pacjenci, którzy przychodzą na NFZ i są zapisani, to w około 10 procentach nie odwołują tych wizyt i nie współpracują z lekarzem, z recepcją, żeby te wizyty przełożyć - wyjaśnia dr Jacek Mikosiński, chirurg naczyniowy, przychodnia Mikomed w Łodzi.
Podobnie jest w większości przychodni i, niestety, akcja edukacyjna prowadzona przez NFZ już piąty rok - "Odwołuj, nie blokuj" - do zbyt wielu osób nadal nie przemawia.
- To powoduje sytuację, że na 20 pacjentów, którzy w danym dniu byli umówieni do określonego lekarza, przychodzi ich pięciu. Lekarz nie przyjmuje innych pacjentów, bo wydawało się, że przyjdą, nie przychodzą, a kolejka pacjentów, którzy rzeczywiście potrzebują przyjść, jest coraz dłuższa - zwraca uwagę Jerzy Karpiński, pomorski lekarz wojewódzki.
Czyjaś niefrasobliwość może kogoś kosztować. - Moglibyśmy rano przyjąć tych pacjentów, którzy na przykład są pacjentami pilnymi i którzy wymagają przyjęcia w tym dniu lub w następnym - wskazuje dr Dariusz Kopczyński, ortopeda, zastępca dyrektora Miejskiego Szpitala Zespolonego w Częstochowie.
"Uważają, że to jest normalne"
Tracą pacjenci, którym na wizycie u lekarza zależy i tracą też przychodnie. - Pracownicy są u nas zatrudnieni na godziny i otrzymują wynagrodzenie również za te tak zwane puste przebiegi. To dotyczy wszystkich lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej, i to dotyczy lekarzy ambulatoryjnej opieki specjalistycznej, ale również poradni diagnostycznych - podkreśla Andrzej Zapaśnik, specjalista chorób wewnętrznych, prezes przychodni Baltimed w Gdańsku.
W ciągu pół roku z umówionych wizyt lekarskich nie skorzystało ponad 457 tysięcy osób. Najwięcej, bo aż 207 tysięcy, nie dotarło do ortopedów i traumatologów narządu ruchu. 140 tysięcy zrezygnowało bez odwołania z wizyty u kardiologów, blisko 60 tysięcy u endokrynologów, a blisko 50 tysięcy u onkologów.
- Jeżeli pacjent zapisuje się u jednego specjalisty teraz, to już automatycznie nie może skorzystać z tego samego specjalisty w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia, natomiast być może korzysta gdzieś z opieki prywatnej - wyjaśnia Beata Kopczyńska z Narodowego Funduszu Zdrowia.
Taki system ma jednak też inne strony, na co uwagę zwracają pacjenci. - Można przy nim ślęczeć dosłownie cały dzień i nie odpowiada telefon, więc trzeba iść osobiście ponownie, żeby się dogadać i porozumieć w celu wizyty - mówi pani Jadwiga.
Czasami też pacjentów nie ma kto przywieźć, źle się danego dnia poczuli lub po prostu ich wiek nie sprzyja pamięci. Zdecydowana jednak większość pacjentów po prostu o innych się nie martwi. - Nawet nie uznają za stosowne powiedzieć "przepraszam", uważają, że to jest normalne, że im się wszystko należy - wskazuje Andrzej Zapaśnik. Na pewno wszystkim należy się równy dostęp do usług medycznych, stąd slogan "Odwołuj, nie blokuj".
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN