- Ten okręt jest jak Nowy Jork, nigdy nie śpi - mówi oficer jednego z okrętów podczas operacji "Zatoka na Bałtyku". Na falach, na morzu też pracują polskie służby, bo zdarza się, że muszą przepędzać podejrzane statki. Na przykład takie, które kręcą się w pobliżu rury platformy wiertniczej.
Fregata rakietowa ORP Kościuszko oferuje możliwość lądowania śmigłowca na pokładzie, ale dla pilotów to jeden z najtrudniejszych manewrów, bo okręt cały czas jest w ruchu, a lądowanie jest naprawdę twarde.
W chwili kiedy lądowaliśmy z kamerą, na okręcie odbywała się praca operacyjna. - Wiemy dokładnie, co się dzieje pod powierzchnią morza. Wiemy, co dzieje się na powierzchni morza i obserwujemy również całą przestrzeń powietrzną - opisał komandor Piotr Smela, dowódca Dywizjonu Okrętów Bojowych 3. Flotylli Okrętów w Gdyni.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Ćwiczenia Marynarki Wojennej na Bałtyku. "Strażnik Bałtyku-25" to również pokaz siły
Operacja ruszyła ponad dwa lata temu. Oprócz stałej obecności na Bałtyku to przede wszystkim zdecydowane reagowanie na już nie potencjalne, ale realne zagrożenia.
- Mamy nadzieję, że nie dojdzie do eskalacji tej sytuacji na morzu i nie będziemy musieli używać na przykład uzbrojeń - przyznał komandor Piotr Smela.
Incydent ze statkiem pod azjatycką banderą
Lista podejrzanych statków czy zobrazowanie radarowe - tym dysponuje Marynarka Wojenna. Co dzieje się w momencie wykrycia jednostki, która manewruje blisko infrastruktury krytycznej?
- Staramy się wywołać tę jednostkę. Sprawdzamy, kto dowodzi tą jednostką, pod jaką banderą była ta jednostka. Jeżeli coś zataja, budzi pewne podejrzenia, dalszym etapem naszej działalności jest przeprowadzenie procedury boardingowej - wyjaśnia kapitan Karol Kukulski z 3. Flotylli Okrętów w Gdyni.
Wejście na pokład to jednak ostateczność. Kilka godzin przed naszym przybyciem na fregatę żołnierze zauważyli statek transportowy pod azjatycką banderą, który bez powodu zatrzymał się dokładnie nad podwodną rurą platformy wiertniczej. Na zegarach było po północy.
- Okręt jest jak Nowy Jork, nie śpi nigdy. Tutaj my musimy cały czas czuwać, bo wróg nie śpi nigdy - skomentował kapitan Karol Kukulski.
Załoga kontenerowca poinformowała, że nie panuje nad jednostką. Trudno było się z nią porozumieć. ORP Kościuszko ruszył w jej kierunku. - Są to sygnały dla nas, że coś wokół naszej infrastruktury, o której dbamy, się zaczyna dziać i powinniśmy reagować - wyjaśnił kapitan Damian Przybysz z 3. Flotylli Okrętów w Gdyni.
Gdy polscy żołnierze zbliżyli się do jednostki, jej załoga nagle odzyskała pełną kontrolę nad nią i odpłynęła. Co dokładnie statek robił nad rurą platformy? Tego nie wiadomo.
- Często używamy słowa "prowokacja", ale w rzeczywistości jest to bardziej "testowanie". Testowanie zdolności, testowanie możliwości - wytłumaczył komandor Piotr Smela.
CZYTAJ TEŻ: Misja Tango Scramble coraz częściej nad Bałtykiem. "Trzeba być zawsze w pełnej gotowości"
Co godzinę na otwartych częstotliwościach wojsko nadaje komunikat, by w razie zauważenia nietypowych sytuacji załogi statków cywilnych natychmiast informowały o tym służby. Coraz częściej jednak ktoś zagłusza korespondencję i emituje rosyjskie piosenki lub hymn federacji. Silnie zakłócany jest też sygnał GPS.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24