Była prezes Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska, oprócz sporej odprawy, odebrała też 74 tysiące złotych za niewykorzystany urlop. Choć sama wcześniej krytykowała sędziów, którzy robili podobnie. Duże emocję budzą też zarobki nominatów PiS w neo-KRS. Rekordzistką jest Anna Dalkowska, która w ubiegłym roku zarobiła prawie 260 tysięcy złotych.
Minister sprawiedliwości Adam Bodnar rozkłada ręce, komentując sprawę gigantycznych pieniędzy dla Julii Przyłębskiej. - Możemy moralnie na różne sposoby to oceniać, ale prawdopodobnie nie ma środka prawnego, żeby temu zapobiec - przyznaje minister.
Chodzi nie tylko o ponad 250 tysięcy złotych odprawy, którą Julia Przyłębska dostała, odchodząc z Trybunału Konstytucyjnego, ale przede wszystkim o ekwiwalent za niewykorzystany urlop. "Gazeta Wyborcza" cytuje biuro Trybunału Konstytucyjnego i pisze, że Przyłębskiej wypłacono ponad 74 tysiące złotych za 37 dni niewykorzystanego urlopu.
- Okazało się, że Julia Przyłębska to człowiek obłudny i fałszywy - ocenia Krzysztof Kwiatkowski, senator Koalicji Obywatelskiej.
Mocne słowa senatora Koalicji Obywatelskiej wynikają z tego, co Przyłębska mówiła przed laty. Była prezes TK za podobne działania krytykowała sędziów. Twierdziła, że to na tyle istotny problem, by mówić o nim w Sejmie. - Panował zwyczaj kumulowania przez sędziów urlopów wypoczynkowych, a następnie wypłacania wysokich ekwiwalentów pieniężnych - wskazywała w 2019 roku z mównicy sejmowej.
ZOBACZ WIĘCEJ: Przyłębska odebrała 74 tysiące złotych ekwiwalentu za urlop. Sama krytykowała takie praktyki
To dlatego osiem lat temu Przyłębska zdecydowała o wysłaniu na przymusowy urlop sędziego Stanisława Biernata. Choć tak naprawdę - pod płaszczykiem wykorzystania urlopu - pozbyła się z Trybunału sędziego, który wówczas był jej mocno nieprzychylny.
- To jest jeden z przykrych przykładów na degradację Trybunału i na pozbawianie go jakiegokolwiek autorytetu i szacunku w społeczeństwie - uważa były wiceprezes Trybunału Konstytucyjnego. - My nie mamy Trybunału Konstytucyjnego, który by działał zgodnie z konstytucją - mówi minister sprawiedliwości Adam Bodnar.
Pieniądze dla członków neo-KRS
Pieniądze dla nominatów PiS-u wciąż budzą wielkie emocje. Sędzia Bartłomiej Starosta podliczył coś jeszcze innego - zarobki w neo-KRS są rekordowe.
Rekordzistką jest Anna Dalkowska, która w ubiegłym roku zarobiła prawie 260 tysięcy. W czołówce są też sędziowie Rafał Puchalski, Stanisław Zdun czy Dagmara Pawełczyk-Woicka. Wszyscy zostali awansowani niegdyś przez PiS. To tylko kwoty za pracę w KRS-ie, niezależnie od pensji sędziowskiej.
- Licząc od początku działania tego nielegalnego organu, neo-KRS-u, można przyjąć, że niektórzy członkowie tego organu zarobili na samych dietach już około miliona złotych - wskazuje Bartłomiej Starosta, sędzia Sądu Rejonowego w Sulęcinie, członek Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia".
Zmiany w budżecie
Biuro KRS-u pisze, że wysokość diety reguluje prawo, ale jej łączna wysokość "zależy od frekwencji i zaangażowania członka Rady w jej prace".
- Jak widzimy, KRS to nie tylko polityczne narzędzie do wybierania politycznych sędziów, ale także skarbonka dla swoich - komentuje Paweł Śliz, poseł Polski 2050-Trzeciej Drogi.
W budżecie na ten rok Sejm obciął pieniądze na wypłaty dla sędziów Trybunału i sędziów zasiadających w neo-KRS-ie. - Na jakiej podstawie mamy ich finansować jako budżet państwa, jeśli one nie spełniają podstawowych wymogów konstytucyjnych? - zwraca uwagę Magdalena Biejat, wicemarszałkini Senatu.
Prezydent podpisał budżet, ale skierował go do Trybunału. Wciąż nie ma wyznaczonej daty, kiedy sędziowie się tym zajmą. Mimo zmian w budżecie neo-KRS wciąż wypłaca swoim członkom diety.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24