55 ton waży największy kołysany dzwon świata, który powstał w Rydułtowach w województwie śląskim. Vox Patris, czyli Głos Ojca, będzie rozbrzmiewał w sanktuarium w Brazylii. Trochę potrwa, zanim tam dotrze, bo przetransportować takiego kolosa to gigantyczne wyzwanie.
Odlany z brązu kolos Vox Patris, czyli Głos Ojca, to największy kołysany dzwon na świecie. W Rydułtowach na Górnym Śląsku oficjalnie odebrali go nowi właściciele. Dzwon trafi do Sanktuarium Boga Ojca Wszechwiecznego w Trindade w brazylijskim stanie Goias. Trwa tam budowa nowej świątyni, która ma pomieścić 12 tysięcy wiernych.
- To będzie największy kościół na świecie. Nasze sanktuarium już teraz rocznie odwiedza ponad 4 miliony pielgrzymów. Taka wielka świątynia nie może mieć małych dzwonów, dlatego zamówiliśmy Głos Ojca - mówi o. Marco Aurelio z Sanktuarium w Trindade.
Dzwon ma 4 metry wysokości, jego serce waży ponad półtorej tony, a on sam 55 ton, tyle co czołg Leopard 2. Głos Ojca jest pięciokrotnie cięższy od wawelskiego Zygmunta. Został odlany w Krakowie przez ludwisarzy z Przemyśla. Firma z Rydułtów zapewniła automatykę i kierowała całym przedsięwzięciem, przy którym pracowało ponad 200 osób.
- Każdy detal w tym projekcie był wielkim wyzwaniem i na każdym etapie trzeba było dokładnie zastanawiać się i zbierać zespół, aby analizować, czy nie ma gdzieś zagrożeń - opowiada Grzegorz Klyszcz, generalny wykonawca dzwonu z Rduch Bells & Clocks.
Prace nad dzwonem rozpoczęły się 11 lat temu
Wykonawcy sięgnęli po technologie ze średniowiecza, ale wykorzystali też najnowsze osiągnięcia nauki. Rdzeń z nałożonym fałszywym dzwonem. W pracę był zaangażowany profesor z Katedry Odlewnictwa Politechniki Śląskiej. - Nie jest prosto przełożyć wieloletnią wiedzę i wieloletnie doświadczenie ludwisarzy z dzwonów nawet kilku- czy kilkunastotonowych na taki duży dzwon. Zmienia się wszystko - przyznaje dr hab. Dariusz Bartocha z Politechniki Śląskiej.
Betonowa forma musiała być specjalnie zbrojona. Na terenie huty należało wykopać olbrzymi dół i zasypać odlew na kilka miesięcy, by rozgrzany do ponad tysiąca stopni stop miedzi i cyny mógł powoli stygnąć.
- Nie boli ten dźwięk w uszy, ale bardziej przeszywa całe ciało jako taki basowy dźwięk. Natomiast jeżeli chodzi o słyszalność, no to kilka, może nawet kilkanaście kilometrów, w zależności od powietrza - mówi Artur Rzepczyński, pasjonat dzwonów kościelnych.
Prace nad dzwonem rozpoczęły się aż 11 lat temu. Pierwszy odlew się nie udał. - Później kolejne światowe problemy, czyli pandemia, później wojna na Ukrainie, i to spowodowało, że ten dzwon dopiero teraz opuszcza Polskę - mówi Grzegorz Klyszcz.
Największy dzwon świata rusza w daleką drogę. Przed nim ponad czterdziestodniowa podróż lądem i morzem do odległej Brazylii. Choć jeszcze nie dotarł na miejsce i nie zaczął bić, to już jest o nim głośno.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Grzegorz Klyszcz