Tarcza covidowa pomogła im przetrwać pandemię. Nie zamknęli restauracji, nie zwolnili pracowników, ale z perspektywy czasu wychodzi na to, że za bardzo się starali. Wegańska restauracja z Krakowa straciła za mało i musi oddać państwu 235 tysięcy złotych. To oznacza bankructwo.
Mała, rodzinna knajpka z krakowskiego Kazimierza stanęła na skraju bankructwa. Pieniądze z rządowej tarczy antykryzysowej, które ocaliły ich w czasie pandemii, teraz mogą ich pogrążyć. - Zgłosiliśmy się po tę pomoc, a na koniec roku okazało się, że musimy ją całą zwrócić - opowiada Bartłomiej Suder z restauracji "Hummus Amamamusi" w Krakowie.
Pandemia uderzyła w nich tak, jak w wielu w tym biznesie. Ale robili, co trzeba. - Nie otworzyliśmy restauracji, nie powiedzieliśmy "a teraz nie ma pandemii, wchodźcie", tylko, rzeczywiście, bardzo dbaliśmy zarówno o zdrowie naszych klientów, jak i naszych pracowników - zapewnia Katarzyna Pilitowska z restauracji "Hummus Amamamusi" w Krakowie.
Dbali też o to, by dwudziestu pracowników w dwóch lokalach miało pracę. Na ich pensje z pierwszej tarczy dostali 400 tysięcy złotych, z drugiej - 200 tysięcy. Tu zaczęły się problemy. Zasady są takie, że firma, by dostać pieniądze od państwa, musi stracić swoje. Straty były dokładnie określone. - Ta firma tego po prostu wymogu nie spełniła. Był to 30-procentowy spadek, natomiast ta firma wykazała akurat 26-procentowy - mówi Bartosz Marczuk z Polskiego Funduszu Rozwoju.
Sporne cztery procent to w ich przypadku dokładnie osiemnaście tysięcy złotych. Ale to nie tę kwotę muszą teraz oddać. - Będziemy zmuszeni oddać nie te 18 tysięcy, tylko całą kwotę. 235 tysięcy - mówi Zofia Pilitowska.
Wiara w ludzi
Według państwa restauracja straciła za mało. Według właścicieli poradziła sobie za dobrze i za uczciwie, i teraz spotyka ją za to kara. - Nie zdecydowaliśmy się nie wydawać paragonów, albo zamknąć restauracji - dodaje Bartłomiej Suder.
Z tarczy 2.0 skorzystało blisko pięćdziesiąt tysięcy firm. Około dziesięciu tysięcy pomoc musi zwrócić. - Blisko 90 procent pieniędzy wypłaconych przedsiębiorcom w tarczy 2.0 to są kwoty bezzwrotne - zapewnia Bartosz Marczuk.
By zwrócić swój dług, krakowska restauracja założyła w internecie zrzutkę. - Dzwonią do nas windykatorzy z firmy windykacyjnej, której państwo oddało ten dług w zarządzanie - opowiada Bartłomiej Suder.
W pandemii karmili medyków, a gdy przyszła wojna - uchodźców. Liczą, że dobro wróci. - Dzięki naszym wspaniałym gościom i przyjaciołom myślimy codziennie, że jest nadzieja - zapewnia Zofia Pilitowska.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24