By zrozumieć skalę dramatu mniejszych i większych przedsiębiorców, wystarczy z nimi porozmawiać. Ich biznesy zabijają ceny prądu, gazu czy mąki. Za chwilę wielu zostanie z długami i komornikiem na koncie.
Gdyby w najbliższym czasie Mateusz Morawiecki wybrał się do rodzinnego Wrocławia, a tam przespacerował uliczkami i odwiedził rynek, to mógłby być nieco zaskoczony. - Sierpień był pierwszym miesiącem w historii od ośmiu lat, kiedy więcej restauracji się we Wrocławiu zamknęło niż otworzyło - mówi Piotr Gładczak, bloger kulinarny, Wrocławskie Podróże Kulinarne.
Wszystko wskazuje na to, że w najbliższym czasie może być jeszcze gorzej. 18 września, po siedmiu latach działalności, z mapy miasta zniknie lokal Green Bus. Po podwyżkach cen energii, gazu i produktów właściciele - by wyjść na swoje - musieliby podnieść cenę burgera do 42 złotych. Teraz apelują do premiera. - Bardzo proszę sobie szybko przypomnieć, kto panu co miesiąc daje wpływy do budżetu, bo inaczej takich przypadków jak ja za cztery, pięć miesięcy będzie pan miał o wiele, wiele więcej - mówi Grzegorz Brzozowski, właściciel restauracji Green Bus we Wrocławiu.
W odpowiedzi premier Mateusz Morawiecki - zamiast o konkretach - tradycyjnie mówił o historii. - Myślę, że warto wspomnieć coś, co na pewno redakcja TVN wytnie.: jak był ten dziesięć razy mniejszy kryzys w czasach Platformy Obywatelskiej, to pan Janusz Lewandowski, główny ideolog Tuska i Platformy Obywatelskiej, powiedział wtedy z dumą, że oni byli odporni na wołania ze strony przedsiębiorców - powiedział na konferencji prasowej Mateusz Morawiecki. Szef rządu wyraźnie wymazał z pamięci to, że był jednym z doradców premiera Tuska, a w restauracja Sowa i Przyjaciele snuł wizję, jak doprowadzić do dobudowy gospodarki po kryzysie. Mówił wtedy o "zapier******* za miskę ryżu".
Strach przedsiębiorców
Problemy mają nie tylko restauratorzy. Z kosztami i rosnącymi rachunkami za gaz przestają sobie radzić też piekarnie. W jednej z krakowskich piekarni za nieco ponad półkilogramowy bochenek chleba trzeba od piątku zapłacić 7 złotych 50 groszy. Głównie przez to, że w lipcu rachunki za gaz wzrosły o 20 tysięcy złotych w porównaniu do czerwca. - W takiej sytuacji będziemy zmuszeni nie tylko się zamknąć, ale po prostu splajtować - przekonuje Grzegorz Krupa, właściciel piekarni w Krakowie.
Gdy przedsiębiorcy boją się o jutro, premier opowiada o rzekomych sukcesach na granicy z Białorusią i Odrze oraz o tym, jak obniżył VAT - zapominając, że niski VAT na żywność uderzył w restauratorów. Mateusz Morawiecki mówił też, że nie jest tak źle, bo podatki od firm spływają.
Przedsiębiorcy apelują do rządu o rozmowy i pomoc, bojąc się tego, co ma nadejść. - Na wspólnym rynku Francuzi płacą dziesięciokrotnie niższe ceny energii, niż są dzisiaj zmuszeni płacić polscy przedsiębiorcy - mówi główny ekonomista "Pracodawców RP" Kamil Sobolewski i apeluje o "skuteczne działania odtwarzające warunki konkurencji".
Bez tarcz, pomocy i pomysłu to, co stało się z małą burgerownią we Wrocławiu, może się zamienić w wielką falę bankructw w polskiej gospodarce.
Autor: Paweł Płuska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24