Krajowa Sieć Onkologiczna ma być receptą na bolączki walki z rakiem w Polsce. Podpisana w czwartek ustawa zakłada stworzenie infolinii i przydzielanie chorym koordynatorów. Onkolodzy mają wątpliwości. Wciąż nie wiadomo, jakie szpitale znajdą się w sieci.
Pani Izabela Bargiel ma poczucie, że skradziono jej czas. W pierwszym szpitalu, do którego trafiła, nie zrobiono jej wszystkich badań, na przykład tomografii, bo - jak mówi - nie było na nią pieniędzy. Pacjentkę wysłano na operację jednego guza, podczas gdy nowotwór był już rozsiany.
- Od początku diagnostyki minęły trzy miesiące, zanim dostałam pierwszą dawkę chemii, więc to jest cenny czas i myślę, że gdyby podano ją wcześniej, miałabym większe szanse niż teraz - mówi pani Izabela.
Pacjentka widzi problem w braku pieniędzy i w papierologii. Pojawia się zatem pytanie, czy podpisana w czwartek przez prezydenta ustawa o utworzeniu Krajowej Sieci Onkologicznej coś zmieni.
- Chodzi nam przede wszystkim o szybką diagnostykę, skuteczne leczenie, skuteczną rehabilitację, skuteczny powrót do normalnego życia - mówił prezydent Andrzej Duda na konferencji prasowej.
Krajową Sieć Onkologiczną utworzą specjalistyczne ośrodki trzech poziomów - te z najwyższego będą wykonywały najbardziej skomplikowane zabiegi, te mniej zaawansowane zajmą się na przykład naświetlaniem czy radioterapią.
- Opieka onkologiczna bardzo rożni się w zależności od tego, gdzie pacjent mieszka. Chcemy, żeby standard był jak najwyższy tej opieki onkologicznej, oczywiście, chcemy równać do najlepszych - podkreśla dr hab. Adam Maciejczyk, szef zespołu ds. wdrożenia Krajowej Sieci Onkologicznej, dyrektor Dolnośląskiego Centrum Onkologii, Pulmonologii i Hematologii.
- To się nazywa wishful thinking (myślenie życzeniowe - przyp. red.) - mówi prof. Jacek Jassem, onkolog z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.
Zdaniem onkologa sieć niczego istotnego w sytuacji pacjenta nie poprawi. Choć sieć ma działać za kilka miesięcy, to wciąż nie wiadomo, jakie ośrodki się w niej znajdą.
- Chorzy obudzą się w nowej rzeczywistości, w której zgłoszą się do szpitala, a szpital im powie: "my już nowotworów nie leczymy" i wskaże jakiś inny szpital, w którym mogą otrzymać pomoc, w którym otrzymają odpowiedź: "przepraszam, ale mamy w tej chwili 5-tygodniową kolejkę - uważa profesor Jassem.
Pomagać mają koordynatorzy onkologiczni
Informacji o możliwościach leczenia udzieli infolinia i przede wszystkim koordynator onkologiczny.
- Trafiłam do pani Justyny, która jest koordynatorką i ona mi dała listę, co mam po kolei załatwiać, nie musiałam sama błądzić, szukać - wspomina Anna Wołoszyn.
System testowano między innymi we Wrocławiu i w Kielcach.
- To był taki anioł stróż, który przeprowadzał go (pacjenta - przyp. red.) przez cały proces diagnostyki i leczenia. Koordynator umawiał pacjenta na poszczególne wizyty - wyjaśnia Izabela Opalińska ze Świętokrzyskiego Centrum Onkologii.
Koordynatorzy w systemie już są, ale nie aż tak zaangażowani.
- Subtelne modyfikacje pewnych rozwiązań, kiedy system jest klejony na sznurki i taśmę klejącą, powodują, że to w żaden sposób nie stanie na nogi - ocenia prof. Piotr Wysocki, kierownik Oddziału Klinicznego Onkologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, prezes Polskiego Towarzystwa Onkologii Klinicznej.
Profesor Wysocki wciąż nie wie, czy oddział, którym kieruje, znajdzie się w sieci. Jego zdaniem koordynator pacjentowi się przyda, ale dodaje, że bardziej przydałyby się pieniądze na niedostępne w Polsce terapie.
- Znacznie lepiej, gdyby pacjent miał szybszy dostęp do leczenia chirurgicznego, gdyby miał szybszy dostęp do konsultacji onkologicznych czy mniejsze ograniczenia w dostępie do nowoczesnych terapii lekowych - wskazuje profesor.
Źródło: Fakty TVN