Może zdarzyło się kiedyś, że w drodze do pracy albo na zakupy przez wiele miesięcy widzieli państwo to samo porzucone auto. Kiedy w końcu przechodziło na własność gminy - to trzeba było je zezłomować. Trzy razy szkoda. Szkoda pieniędzy, auta i środowiska. No i teraz okazuje się, że te samochody mogą mieć jednak drugie życie.
Stoją, rdzewieją, rozsypują się i spędzają sen z oczu gminnym skarbnikom, bo gdy już przechodzą na własność gminy, to z całym dobrodziejstwem inwentarza, czyli trzeba zapłacić i za holowanie, i za parkowanie, i za OC, i za złomowanie. I za czas, który musi poświęcić policja czy straż miejska na zajęcie się takim autem.
- Tych zgłoszeń jest bardzo dużo. To jest ponad 300-400, a czasami więcej zgłoszeń w ciągu roku - wskazuje Joanna Prasnowska ze Straży Miejskiej w Łodzi.
Jest w czym wybierać
To problem bez końca. Stąd pomysł, by zamiast do bezpańskich aut dopłacać, spróbować na nich zarobić. Niektóre właśnie trafiły w Łodzi na licytacje jako pierwsze.
- Szukamy kupców, którzy będą chętni, żeby zakupić taki samochód, choćby na sprzedaż. Zarówno zyska miasto, jak i właśnie ten kupujący. My pokryjemy straty i wyremontujemy dodatkowy chodnik, a ten samochód jeszcze dodatkowo może się przydać - mówi Tomasz Andrzejewski z Zarządu Dróg i Transportu w Łodzi.
W kolejce do licytacji - jeśli przez sześć miesięcy nie znajdą się ich właściciele - czekać będą też Volkswagen czy Porsche. Krótko mówiąc: jest w czym wybierać. W sumie zalega na łódzkim parkingu blisko 500 aut.
- Był to bilans ekologiczny i taki bardziej rozsądkowy. Po co złomować auto, żeby leżało na stosie odpadów, skoro ktoś może je kupić albo wyremontować, albo przeznaczyć na części - wskazuje Paweł Śpiechowicz z Urzędu Miasta Łodzi.
Warszawa pionierem
Pionierem w Polsce w handlu autami, do których nikt nie chce się przyznać, jest Warszawa. Siedem przetargów przyniosło bardzo konkretny zysk.
- W sumie 220 pojazdów znalazło nowych właścicieli, to najczęściej są samochody osobowe, ale zdarzył się taż jakiś skuter, zdarzył się food track, miasto zarobiło na tym w sumie ponad półtora miliona złotych - mówi Jakub Dybalski z Zarządu Dróg Miejskich w Warszawie.
Kraków też już idzie tym tropem. Obecnie ma w ofercie 18 aut. - Dla kolekcjonera to taką perełką jest, kiedyś król polskich szos, czyli Fiat 125p 1500, dwa mercedesy dostawcze, jest mazda - wymienia Dariusz Nowak z Urzędu Miasta Krakowa.
Bez względu na to, jak obojętnie będziemy przechodzić obok takiej zawalidrogi, to jednak jest nasz wspólny problem, bo każde bezpańskie auto - w pewnym sensie - żyje na koszt podatnika.
CZYTAJ TAKŻE: Sklepy wyrzucają na śmietnik miliony ton dobrej żywności. Resort rolnictwa zapowiada zaostrzenie prawa
Skąd się te samochody biorą i dlaczego nie można ustalić ich właścicieli? - Są to samochody na przykład kradzione, porzucone, bez tablic rejestracyjnych, i wtedy ciężko jest ustalić, co i jak, że tak powiem. Często są to samochody, których właściciele nie chcą złomować i próbują się w ten sposób pozbyć problemu - mówi Michał Murawiński, dziennikarz TVN Turbo.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24