Przez 25 lat w warszawskim Centrum Zdrowia Dziecka lekarze dokonali pięciuset rodzinnych przeszczepów wątroby, ratując zdrowie i życie pacjentów. - W zakresie transplantacji wątroby i nerek u dzieci jesteśmy w tej chwili jednym z dwóch największych ośrodków na świecie - podkreśla doktor Marek Migdał, dyrektor Centrum Zdrowia Dziecka.
Pani Daria Duch podzieliła się ze swoim synkiem wątrobą. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie fakt, że to właśnie pięćsetny rodzinny przeszczep wątroby w Centrum Zdrowia Dziecka. Rodzina pochodzi z Ukrainy i u siebie w kraju chłopiec nie miałby szansy na ratunek. Bogdan by po prostu zmarł. - W poniedziałek pojechał do szpitala i we wtorek była operacja - opowiada mama Bogdana.
ZOBACZ TEŻ: Miał marskość wątroby i "bezwzględne przeciwskazanie" do przeszczepu. "Pomogła matka natura"
Od 25 lat jest to tak zorganizowane, że kawałek wątroby rodzica pobierają lekarze w szpitalu klinicznym przy ulicy Banacha w Warszawie i zawożą go do Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie jest przeszczepiany dziecku. Pierwszy taki zabieg przeprowadzono w 1999 roku. Ekipa "Faktów" TVN towarzyszyła wtedy z kamerą lekarzom i Oli, która żyje do dziś i ma się dobrze.
- Nie ma na razie żadnych powikłań chirurgicznych i oby ich nie było. Dziecko nie krwawi, nie traci krwi, wszystkie naczynia doprowadzające i odprowadzające krew z wątroby są drożne, a krew płynie - mówił w 1999 roku profesor Piotr Kaliciński z Kliniki Chirurgii Dziecięcej i Transplantacji Narządów w Instytucie "Pomnik-Centrum Zdrowia Dziecka".
Szkolą lekarzy z Ukrainy
Profesor Piotr Kaliciński od ćwierćwiecza koordynuje przeszczepy rodzinne. Na oddziale intensywnej terapii dziećmi po przeszczepie opiekował się wówczas doktor Marek Migdał - obecnie dyrektor Centrum Zdrowia Dziecka. - W zakresie transplantacji wątroby i nerek u dzieci jesteśmy w tej chwili jednym z dwóch największych ośrodków na świecie - podkreśla.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Wychodzą ze szpitali, muszą zdobyć pieniądze na leczenie. "To jest koszt około od 12 do 15 tysięcy miesięcznie"
Blisko 90 procent dzieci zachowuje życie pięć lat po przeszczepie. Są to wszystko skrajnie ciężkie przypadki, wywołane głównie wadami wrodzonymi, ale też i zatruciami po spożyciu grzybów. Wątrobom tych pacjentów żadne leki nie byłyby w stanie pomóc. - 1 października 1999 roku uznaliśmy, że już jesteśmy gotowi. Pierwsze przeszczepienia zrobiliśmy przy współpracy kolegów z Paryża, a później już wykonywaliśmy samodzielnie - dodaje doktor habilitowany Marek Szymczak z Kliniki Chirurgii Dziecięcej i Transplantacji Narządów w Instytucie "Pomnik-Centrum Zdrowia Dziecka".
Tak zleciało 25 lat. Teraz Centrum szkoli lekarzy z Ukrainy, aby takie rodziny jak Bogdana, po zakończeniu wojny, mogły znajdować pomoc w swojej ojczyźnie. - Od przeszło roku jesteśmy w stanie pomagać kolegom z Ukrainy, mamy formalną umowę zatwierdzoną przez rządy obu krajów - wyjaśnia doktor Migdał.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum prywatne