Byli ochroniarzami prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego i chociaż nie pracowali dla Żandarmerii Wojskowej, to byli tam na etatach. Wiceminister obrony narodowej mówi o skandalu i ujawnia wyniki kolejnego audytu. Jak się okazuje, Żandarmeria Wojskowa była na usługach jeszcze innego polityka PiS-u - Antoniego Macierewicza.
Prywatna ochrona Jarosława Kaczyńskiego z firmy Grom Group towarzyszy prezesowi Prawa i Sprawiedliwości od 2010 roku. Za jej usługi płaci partia - prawie dwa miliony złotych rocznie. Jednak to nie jest jedyne źródło dochodów ochroniarzy Kaczyńskiego. Z audytu przeprowadzonego w Ministerstwie Obrony Narodowej wynika, że dwóch pracowników Grom Group miało etaty instruktorów w Żandarmerii Wojskowej.
- Nie wykonywali swojej pracy, bo jeżeli ktoś jest zatrudniony w Żandarmerii i powinien przepracować 1500 godzin, a przepracowuje 70, a w tym samym czasie chroni Jarosława Kaczyńskiego, to mamy do czynienia tutaj z bardzo poważnym naruszeniem przepisów pracy, i będziemy wyciągać konsekwencje - donosi Cezary Tomczyk, wiceminister obrony narodowej z PO.
Mężczyźni już dla wojska nie pracują. Sprawą ma się zająć prokuratura.
CZYTAJ WIĘCEJ: Byli zatrudnieni w Żandarmerii Wojskowej. Tomczyk: w tym czasie ochraniali Kaczyńskiego
Były minister obrony narodowej Antoni Macierewicz pytany o doniesienia MON-u odpowiada, że nie ma wiedzy na ten temat. - W ogóle nie wiem, o czym pani mówi. Nie mam żadnej wiedzy na temat tego pytania i mam wrażenie, że to jest po prostu jedna z wielu fikcji TVN-u - mówi.
Z kolei Mariusz Błaszczak, również były minister obrony narodowej w rządzie Zjednoczonej Prawicy, twierdzi, że ochroniarze - a zarazem byli żołnierze GROM-u - zostali zatrudnieni w Żandarmerii już w 2009 roku.
Z ich usług nie zrezygnowano jednak, gdy zajęli się prywatną ochroną. - Nie wyobrażam sobie, żeby chodziło o coś innego, tylko o pieniądze w tym przypadku dla tych panów, czyli podwyższenie im uposażenia, które mieli w firmie ochroniarskiej - przekonuje gen. Marian Janicki, były szef Biura Ochrony Rządu.
Antoni Macierewicz zmienił szefa Żandarmerii i zaczęła się "działalność usługowo-opiekuńcza"
Żandarmerię Wojskową i polityków PiS-u łączyły wyjątkowo bliskie relacje, odkąd ministrem obrony narodowej został Antoni Macierewicz. Ich początek to grudzień 2015 roku i nocne wtargnięcie do Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO w Warszawie. Ówczesny komendant główny Żandarmerii Wojskowej generał Piotr Nidecki odmówił szefowi MON-u udziału swoich podwładnych w tym incydencie.
- Minister Macierewicz szybciutko go zwolnił. Zresztą zgodnie z panującymi wówczas obyczajami: za pomocą SMS-a. Szefem Żandarmerii Wojskowej został wtedy generał Tomasz Połuch i właśnie od tego momentu zaczyna się taka działalność usługowo-opiekuńcza - opowiada dziennikarz Onetu Marcin Wyrwał.
Specjalnie dla Macierewicza w środku nocy otwierano basen Żandarmerii Wojskowej w Warszawie. - Szef Żandarmerii, bardzo ważna postać, w stopniu generała, latał i późną nocą otwierał drzwi facetowi, który chciał sobie poskakać do basenu - zwraca uwagę Wyrwał.
Żandarmeria ochraniała i woziła Macierewicza. Często na sygnale i z dużą prędkością. W styczniu 2017 roku samochody z kolumny ministra spowodowały poważny wypadek pod Lubiczem Dolnym. Macierewicz korzystał z usług Żandarmerii także, gdy przestał być ministrem i stanął na czele podkomisji badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej. Przywileje stracił dopiero po zmianie władzy.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24