Moment na rezygnację szefa sztabu pewnie zawsze jest nieodpowiedni i trudny, a powody i motywacja do odejścia muszą być mocne. Co zatem stoi za ostateczną decyzją Tomasza Poręby? Czy tylko krytyka dawnych kolegów, czy brak pomysłu na kampanię w obliczu ofensywy głównego rywala?
Cztery miesiące przed wyborami parlamentarnymi, tydzień przed dużą partyjną konwencją swoją rezygnację w mediach społecznościowych ogłosił szef sztabu Prawa i Sprawiedliwości, informując, że dymisję złożył po głębokim namyśle na ręce Jarosława Kaczyńskiego.
"Mimo, że nie została przyjęta, pozostaje ona dla mnie decyzją ostateczną. Dziś na tym stanowisku potrzebny jest ktoś z nową emocją i energią. Za którym stanie się murem" - napisał w piątek wieczorem na Twitterze europoseł PiS Tomasz Poręba.
W polityce to jedna z takich decyzji, które pokazują miejsce, w jakim znajduje się partia. - Mieliśmy dwugłos, mieliśmy dualizm. Można było mieć wrażenie, że są dwa sztaby wyborcze: jeden przy premierze Morawiecki, drugi na Nowogrodzkiej - ocenia prof. Agnieszka Kasińska-Metryka, politolożka z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.
- Prawdopodobnie prezes Kaczyński nie chce dopuścić do takiej sytuacji, że Poręba będzie walczył z Morawieckim, Morawiecki będzie walczył z kimś jeszcze, a dodatkowo w to będzie wchodził Duda, jeszcze jest frakcja Szydło, a jeszcze Brudziński - uważa dr Mirosław Oczkoś, specjalista ds. marketingu politycznego.
Krytyka byłych spin doktorów PiS
Moment szczególny jest tym bardziej, że dokładnie za tydzień na kolejnej konwencji programowej Zjednoczona Prawica ma pokazać siłę i jedność. - To miała być wielka manifestacja ludzi PiS-u i - z tego, co słyszałem - Poręba powiedział, że nie da rady zmontować takiej dużej manifestacji, więc został poproszony, żeby chociaż zorganizować wiec duży i też były z tym kłopoty - mówi Oczkoś.
- Nie było żadnych błędów, natomiast zawsze potrzebne są zmiany, bo cel jest jeden, a cel to wygrać wybory - komentuje minister rozwoju Waldemar Buda.
Choć politycy Prawa i Sprawiedliwości mówią dzisiaj o wdzięczności dla europosła Poręby, a minister Waldemar Buda przekonuje, że sztab błędów nie popełniał, to decyzji o dymisji nie sposób nie łączyć z medialnymi rozliczeniami z minionego tygodnia, kiedy Tomasza Poręba otwarcie skrytykowali byli sztabowcy PiS-u - europoseł Adam Bielan i doradca prezydenta Marcin Mastalerek.
- Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że my kampanią z 2015 roku nie wygramy wyborów w 2023 roku - powiedział Bielan. - Są cztery miesiące do wyborów, PiS jest w defensywie i powinien sobie jasno powiedzieć: tak, popełniliśmy błędy - stwierdził Mastalerek.
Poważnym błędem miało być nieprzygotowanie partii do ofensywy Donalda Tuska. W środę w Sejmie było pilne posiedzenie klubu Prawa i Sprawiedliwości, nieoficjalne informacje, że prezes Kaczyński wzywać miał do restartu kampanii, potwierdził minister sportu i turystki Kamil Bortniczuk. - Kampania potrzebuje restartu - takiego słowa użył prezes Kaczyński, przemawiając do posłów i senatorów - przyznał polityk.
"PiS nie ma pomysłu na tę kampanię"
W czwartek w siedzibie PiS-u przy Nowogrodzkiej spotkało się prezydium komitetu politycznego partii, a następnego dnia - późnym wieczorem - Tomasz Poręba ogłosił swoją decyzję. - Tam są naprawdę bardzo duże napięcia, a sprawa jest jasna: jeśli się wygrywa, to wszyscy są nastawieni na tego szefa, który sobie świetnie radzi, bo przecież wygrywa, a jak się przegrywa, to się zaczynają kłopoty - ocenia Joanna Kluzik-Rostkowska, posłanka Platformy Obywatelskiej.
Opozycja rządzących nie oszczędza. Mówi o braku pomysłów i o defensywie.
- Ja się nie dziwię panu Porębie, że on ucieka z tonącego okrętu - mówi Stanisław Tyszka, poseł Konfederacji. - Król jest nagi, widać, że PiS nie ma pomysłu na tę kampanię - ocenia Robert Biedroń, eurodeputowany Lewicy. - Efekt 800 plus nie zadziałał tak, jak sobie PiS życzył, KPO nadal jest w zamrażarce w Trybunale Konstytucyjnym, który nie chce się odkłócić - dodaje Piotr Zgorzelski, wicemarszałek Senatu z polskiego Stronnictwa Ludowego.
Im bardziej opozycja wróży rządzącym zbliżającą się przegraną, tym głośniej rządzący przekonują, że nic się nie stało. - Statek Prawa i Sprawiedliwości płynie do bezpiecznego dla Polski portu, choć jest atakowane przez różne U-Booty - zapewnia Ryszard Czarnecki, eurodeputowany PiS. - Zmiany w sztabie są czymś naturalnym. Sam byłem kiedyś szefem sztabu wyborczego zastępując innego szefa sztabu wyborczego w czasie zwycięskiej kampanii świętej pamięci Lecha Kaczyńskiego - podkreśla Zbigniew Ziobro, lider Suwerennej Polski.
- Czytajmy uważnie oświadczenie Poręby. On pisze, że nie ma nowej idei, nowej emocji. Na proste wyrazy pisze, że im się wszystko wykrzaczyło i zdechło, i nie wie, co dalej robić - zwraca uwagę Paweł Kowal, poseł Koalicji Obywatelskiej.
"Dla pani telewizji się nie wypowiadam, bo jesteście propagandystami" - w taki sposób wicepremier Jacek Sasin nie chciał skomentować odejścia szefa sztabu, choć czas dla innej stacji telewizyjnej, dokładnie w tym samym temacie znalazł.
Pytania o nowego szefa sztabu
O tym, kto stanie na czele sztabu, politycy PiS- u mówić nie chcą. - W najbliższym czasie zostanie ogłoszona, natomiast ja nie będę jej teraz ogłaszał - przekazał Marcin Horała, wiceminister funduszy i polityki regionalnej.
Rzecznik Prawa i Sprawiedliwości Rafał Bochenek we wtorek, odpowiadając na krytykę byłych sztabowców, zapewniał, że zmian w obecnym sztabie nie przewiduje. - Jesteśmy w takim składzie, w jakim zostaliśmy powołani przez Komitet Polityczny Prawa i Sprawiedliwości i pracujemy, realizujemy kolejne zadania - przekonywał.
Tymczasem trzy dni po wystąpieniu Bochenka szef sztabu ogłosił swoją rezygnację, a sam rzecznik w komentarzu dla Polskiej Agencji Prasowej zapewnił, że dymisja nie wpływa na ciągłość działania sztabu, ani na zaplanowany kalendarz i potwierdził też determinację do wygrania wyborów.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Fakty po Południu TVN24