Miesiąc po powodzi w szkole nie ma ogrzewania i ciepłej wody, a aula, sala gimnastyczna, kuchnia i stołówka są doszczętnie zniszczone. Tak jest we Wleniu. Ponad 200 uczniów wciąż nie może wrócić do klas.
Od miesiąca nie mogą wrócić do szkoły, bo nadal nie mają do czego wracać. - Nasza szkoła działa, można powiedzieć, ponieważ dzieci przebywają na zielonych szkołach w różnych miejscach w Polsce - mówi Izabela Michalczewska, wicedyrektorka Zespołu Szkół imienia Jadwigi Śląskiej we Wleniu.
Dzieci wyjechały, by choć na chwilę zapomnieć o trudnych przeżyciach związanych z powodzią. W ich macierzystej placówce są tylko zniszczone sale, ławki i pomoce naukowe, a szkolne mury są nadal kompletnie mokre.
- Mamy zalaną halę, zalaną aulę, zalaną stołówkę i najważniejsze - kotłownię - przekazywała 17 września Magdalena Borkowska, dyrektorka Zespołu Szkół imienia Jadwigi Śląskiej we Wleniu, kiedy po przejściu powodzi relacjonowaliśmy zniszczenia.
Zbliża się zima, a w budynku nie ma ogrzewania
Woda stała w szkole przez dwa tygodnie. Po wypompowaniu, osuszanie na niewiele się zdało. Ucierpiała też budowa nowego przedszkola, bo do Zespołu Szkół chodzi też około stu przedszkolaków.
Od samego początku - doraźnie - szkole pomagają Wojska Obrony Terytorialnej. - Początkowo porządkowali, usuwali wszelkie szkody, a w tym momencie to już są stricte prace remontowe - informuje Izabela Michalczewska.
Największym problemem jest brak ogrzewania w budynku, co uniemożliwia prowadzenie zajęć lekcyjnych. Powódź całkowicie zrujnowała kotłownię olejową. Do postawienia zapasowej kotłowni kontenerowej potrzeba pół miliona złotych, a na to gminy nie stać. Próbuje więc przerabiać piece i dogrzewać budynek peletem.
CZYTAJ TAKŻE: Apel z Dolnego Śląska do turystów. Olga Tokarczuk: powódź zabrała ludziom wiele, nie zabrała gościnności
- Zbliża się zima, więc musimy na to patrzeć, natomiast jeżeli chodzi o aulę, salę gimnastyczną, no to to jest kwestia przyszłości, mam nadzieję, że nieodległej - mówi Walery Czarnecki, wiceburmistrz miasta i gminy Wleń.
- Wstępne szacunki oscylują w okolicy dziewięciu milionów złotych - przekazuje Izabela Michalczewska. Jak podaje wicedyrektorka, szkoła zawnioskowała o pieniądze do Ministerstwa Sportu i Turystyki oraz do Ministerstwa Edukacji Narodowej.
Obietnica ministry edukacji
Na terenach objętych stanem klęski żywiołowej - według danych MEN - znajduje się ponad trzy tysiące placówek edukacyjnych, w których uczy się łącznie ponad 400 tysięcy dzieci i młodzieży. Zamkniętych bezpośrednio po powodzi było 431 placówek, a około 200 z nich potrzebuje remontów od drobnych po całkowite.
- Odbudujemy wszystkie szkoły, które będą tego potrzebowały. To jest taka poważna deklaracja po dzisiejszej mojej rozmowie z premierem - zapowiadała 22 września ministra edukacji Barbara Nowacka.
To deklaracja, która padła równo miesiąc temu, kiedy ministra edukacji wizytowała zniszczoną szkołę w Bardzie. Tam też - tak jak we Wleniu - zniszczenia są niemal doszczętne. Rząd zapewnia, że samorządy - rękami wojewodów - mogą wnioskować o środki z rezerwy subwencyjnej.
- Tych środków jest wystarczająco na to, żeby odremontowywać te szkoły, które mogą szybko zostać odświeżone, odremontowane. Czasami jest to kwestia szacowania szkód, czasami jest to kwestia zbierania danych, ale te wnioski będą bardzo szybko rozpatrywane i pieniądze będą trafiać do gmin, które ucierpiały w powodzi - informuje wiceministra edukacji narodowej Katarzyna Lubnauer.
A nim na zalanych terenach ruszy odbudowa, działa wspomniany projekt "zielonych szkół" dla tych, którzy szkoły na razie nie mają. To też tymczasowe schronienie na czas remontu w domach, które wielu z uczniów podczas powodzi straciło.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24