Obywatelskie blokady homofobicznego busa na ulicach Trójmiasta. W sobotę, w centrum Gdańska rowerzyści zablokowali przejazd, co skończyło się kontrolą policji. W godzinach popołudniowych doszło do kolejnej interwencji w Gdańsku. Tym razem na gdańskim Przymorzu. W piątek ten sam bus został skontrolowany w Sopocie. Straż Miejska, która była w pobliżu przeprowadziła interwencję spisała kierowcę i skieruje w tej sprawie wniosek o ukaranie. W Sopocie bus naruszył prawo, ponieważ w miejscowości uzdrowiskowej nie można używać megafonu.
Furgonetka z napisami "Stop pedofilii" i "Lobby LGBT chce uczyć dzieci" dojechała do Trójmiasta. Z megafonu furgonetki można było usłyszeć hasła homofobiczne i wtedy zainterweniowała jedna z mieszkanek Gdańska.
- Z daleka słyszeliśmy ten hałas czyniony przez pana mówiącego przez głośnik. Akurat przecinała się nasza droga i jedynym wyjściem było zablokować tę furgonetkę - relacjonuje Anna Szabunio.
To jednak nie przestraszyło kierowcy furgonetki, bo do podobnej sytuacji doszło jeszcze w innym miejscu Gdańska.
Wśród grupy aktywistów, którzy zatrzymali pojazd, była pani Maja Wojdyło. Kobieta chciała na furgonetce napisać hasło "stop", ale nie zdążyła.
- Wysiadł młody człowiek w ciemnych okularach, podbiegł do mojej klientki i dosłownie z kilku centymetrów gazem pieprzowym strzelił jej w oczy uszkadzając rogówkę, tęczówkę czy źrenicę - wyjaśnia pełnomocnik poszkodowanej aktywistki, mecenas Marek Kanawka.
Z kolei pani Natalia nie chciała zgodzić się na to, by w Sopocie wybrzmiewały hasła, które w jej ocenie obrażają osoby LGBT, dlatego zatrzymała furgonetkę i poczekała na przyjazd policji.
"Czują się zaszczuci"
W polskich miastach pojawia się samochód, z którego przez megafon wygłaszane są między innymi treści mówiące o tym, że "środowiska LGBT wprowadzają edukację seksualną według Światowej Organizacji Zdrowia, której celem jest uzależnienie dzieci od seksu".
Osoby, które z tymi hasłami się nie zgadzają próbują pojazd zatrzymać. Niektórzy nawet tak spektakularnie, jak aktywistka Margot, która za jego zniszczenie trafiła do aresztu. Jednak inni robią to łagodniej.
- Mnóstwo jest ludzi młodych, którzy słysząc takie słowa czują się zaszczuci. Ja to na co dzień widzę w swojej pracy i jest mi z tym bardzo źle - mówi Anna Szabunio, mieszkanka Gdańska, która zablokowała furgonetkę.
Prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz informuje, że ani ona, ani administracja Gdańska nie dysponują żadnymi narzędziami do tego, aby zabronić komukolwiek poruszania się po mieście prywatnym samochodem.
"Jedyne co możemy zrobić, to - tak jak każdy z nas - obywateli, kogo obrażają hasła propagowane przez właścicieli tego pojazdu - dzwonić na policję i zgłosić formalnie ten fakt" - napisała w mediach społecznościowych prezydent Dulkiewicz.
"Lobby LGBT nie jest w stanie znieść prawdy"
W Poznaniu próbowano zatrzymać furgonetkę powołując się na przepisy o niesprawnych pojazdach, ale usterkę szybko naprawiono i pojechała dalej.
Natomiast w Sopocie akcja zatrzymania furgonetki okazała się skuteczna, bo w mieście uzdrowisku megafonów można używać tylko podczas formalnych zgromadzeń publicznych.
- Nie zarejestrowaliśmy tego zgromadzenia, w związku z tym nie było możliwości ani używania nagłośnienia, ani innych rzeczy, które są związane ze zgromadzeniem - wyjaśnia Magdalena Czarzyńska-Jachim, wiceprezydent Sopotu.
Założyciel Fundacji Pro-prawo do życia, Mariusz Dzierżawski kilka tygodni temu w rozmowie z reporterem "Faktów TVN", ocenił, że osoby "LGBT nie są w stanie znieść prawdy" i dlatego uniemożliwiają przejazd furgonetki. - Stąd te bandyckie napady - stwierdził Dzierżawski.
Eksperci ostrzegają
Na samochodzie Fundacji Pro-prawo do życia, który w biały dzień objeżdża miasta, obok hasła "stop pedofilii" możemy przeczytać, że "lobby LGBT chce uczyć 4-letnie dzieci masturbacji, 6-letnie - wyrażania zgody na seks, a o trzy lata starsze - pierwszych doświadczeń seksualnych i orgazmu".
Eksperci zwracają uwagę, że kilkuletnie dzieci też potrafią czytać. - To można rozpatrywać w kategoriach przemocy wobec dzieci - zaznacza Aleksandra Piotrowska, psycholog dziecięcy.
- Dlaczego ktoś ma decydować o tym, kiedy moje dziecko zetknie się z taką tematyką? Dlaczego ktoś nie zważa na to, czy moje dziecko jest już wystarczająco dojrzałe? - pyta Piotrowska.
Na te pytania mógłby odpowiedzieć szef Fundacji Pro-prawo do życia. Jednak Mariusz Dzierżawski nie zgodził się na rozmowę na ten temat.
Autor: Katarzyna Czupryńska-Chabros / Źródło: Fakty po południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24