Na antenie TVN24 opowiadaliśmy historię bezdomnego pana Jarosława. Mężczyzna próbował zmienić swoje życie. Po emisji materiału telefon Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej rozdzwonił się z propozycjami pomocy i pracy. Pan Jarosław nie chciał wyjeżdżać z Poraja. Co zatem u niego słychać?
Pan Jarosław uczy się powrotu do społeczeństwa. Jako osoba bezdomna przyzwyczaił się do życia w samotności. - Zaczynam się powolutku przyzwyczajać. Tam z cywilizacją to nie miało prawie nic wspólnego, a tutaj się trzeba dostosować - wyjaśnia mężczyzna. Jego domem przez lata był szałas w lesie. Trudna sytuacja zmusiła go do takiego życia. Nie było go stać na wynajęcie choćby pokoju. Nie chciał też mieszkać w ośrodku dla bezdomnych.
Wiele osób, gdy poznało historię pana Jarosława, wyciągnęło do niego rękę. Pojawiły się propozycje pracy oraz mieszkania. - Rozdzwoniły się telefony. Pan Jarosław dostał bardzo dużo propozycji pomocy. Nawet ze Szwecji pan zaproponował mu mieszkanie, pracę. Do Warszawy tak samo chciał jeden pan, żeby przyjechał. (...) Ale pan Jarosław stwierdził, że jednak zostaje tutaj u nas, w Poraju, bo tutaj czuje się dobrze, bezpiecznie - wyjaśnia Edyta Ząbkiewicz z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Poraju.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Od trzech lat mieszka w szałasie, sam chce stanąć na nogi. "Trzeba się nauczyć pokory wobec takiego życia"
Wkrótce pojawiała się dla niego propozycja - blisko od ukochanej miejscowości. - W życiu są różne katastrofy i czasami się jest na górze, czasami się jest na dole - uważa Bogusław Kutyba, pracodawca i przedsiębiorca. Pan Bogusław postanowił dać panu Jarosławowi szansę. Teraz mężczyzna pracuje przy remoncie hotelu. Ma swój pokój, własną łazienkę i dostęp do kuchni. - Na razie jest pan Jarek na próbie od tygodnia. Zobaczymy, co dalej. Daliśmy mu jakieś normalne warunki do spania i do mycia się. No i właśnie kituje, maluje u nas - wyjaśnia pan Bogusław.
Teraz pan Jarosław uczy się na nowo obowiązków i życia w społeczeństwie. - Przez tyle lat mieszkał w szałasie. Był sam sobie. Sam sobie stwarzał swoje warunki, swoje zasady. Teraz jakiś czas musi minąć, zanim on wróci do naszej takiej rzeczywistości i musi się podporządkować tym zasadom, które tam panują, ale uważam, że on jest na tyle rozgarnięty, inteligentny, że szybko się przyswoi do nowych warunków - dodaje Edyta Ząbkiewicz.
Nowa rzeczywistość
Pan Jarosław przyznaje, że na razie mu ciężko. Odzwyczaił się od bycia blisko ludzi. Przez lata jego codziennością była samotność i szałas w lesie. Teraz mężczyzna chce wyjść z bezdomności. Robi wszystko, aby się to udało. Jak mówi - miał szczęście, że trafił na ludzi, którzy w niego uwierzyli. Dzisiaj za to dziękuje.
- Trzeba się było udać po pomoc do GOPS-u, ale i tak samo ludzie z Poraja dużo mi pomagali. (...) Zawsze gdzieś można było dorobić. Nie miałem telefonu, ale mimo wszystko ci, co wiedzieli, gdzie przebywam, to przyjeżdżali, zaoferowali mi pracę - opowiada pan Jarosław. - Jak zobaczył, że ma wielu przyjaciół, wiele osób takich życzliwych w stosunku do niego, że chcą mu pomóc, że nie został przede wszystkim z problemem sam, on wziął w siebie swoje siły i skończyło się tak, jak się skończyło. Pozytywnie, szczęśliwie - mówi Edyta Ząbkiewicz.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: "Tam nie ma zapachu bezdomności, tam jest zapach domu"
Nowy pracodawca już ma pomysł dla niego na kolejną, tym razem stałą pracę, jak już remont się skończy. Zaproponował, żeby pomagał w jego drugiej działalności w ośrodku agroturystycznym w Poraju - blisko zwierząt i natury, które pan Jarosław kocha. - Pan Jarosław będzie miał co tutaj robić, ponieważ mamy kochane zwierzątka. Będzie miał się czym zajmować. Na pewno się tutaj odnajdzie - zapewnia Katarzyna Balukiewicz z ośrodka Jurajski Koziołek w Poraju.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Fakty po Południu TVN24