W weekend Jarosław Kaczyński zapowiedział, że od 1 stycznia 2023 roku 500 plus zamieni się w 800 plus. Na tę deklarację zareagowała opozycja. Donald Tusk chce, by 800 plus wprowadzić już od 1 czerwca, a lewica chce ustawowo uregulować waloryzację o inflację. Członkowie rządu nie mówią otwarcie nie, ale dodają, że Rada Ministrów ma swój harmonogram i będzie się go trzymać.
Na wtorkowym posiedzeniu rządu ministrowie przyjęli projekt ustawy wprowadzającej na stałe 14. emeryturę, czyli dodatek dla emerytów. O harmonogramie realizacji obietnic z weekendowej konwencji - w tym o 800 plus - rząd rozmawiać ma w środę. - Mamy bardzo ściśle zaplanowane działania w tym zakresie, harmonogram rozpisany na kolejne miesiące - mówi Mateusz Morawiecki.
Jednak konkretów na razie brak. Te na stole kładzie opozycja. Donald Tusk podtrzymuje swoje "sprawdzam". - Powinna być wprowadzona (waloryzacja dodatku 500 plus do 800 złotych - przyp. red.) teraz, jeśli nie jest zwykłą kampanijną zagrywką Kaczyńskiego - uważa Donald Tusk.
Koalicja Obywatelska ma w środę złożyć w Sejmie swoją ustawę. 800 plus nie od 1 stycznia 2024 roku, jak zapowiedział Jarosław Kaczyński, a już na 1 czerwca. - Gdzie jest 800 plus? Czy czekacie na wybory, czy chcecie pomóc polskim dzieciom? - pyta rządzących Donald Tusk.
- Teraz nagle te lisy (opozycja - przyp. red.) przebrały się w jakąś inną skórę i chcą się wedrzeć do kurnika - odpowiada opozycji Mateusz Morawiecki.
Na pytanie, jak zagłosuje on sam, kiedy opozycyjny projekt trafi pod obrady, Mateusz Morawiecki nie odpowiedział. Poseł i minister Szymon Szynkowski vel Sęk zadeklarował wprost, że jest przeciwko działaniom "na niby" Donalda Tuska, przeciwko "mrzonkom i przeciwko słowom rzucanym na wiatr".
Swoje "sprawdzam" ma też Lewica, która przypomina o własnych projektach, jakie od miesięcy są w Sejmie - w tym jeden o cyklicznej waloryzacji świadczenia 500 plus. - Żeby nigdy w przyszłości nie było tak, że będzie to zależne od widzimisię pana z Żoliborza - tłumaczy Tomasz Trela z Nowej Lewicy.
Opozycyjny sceptycyzm
Nie ma wątpliwości, że ten konkretny pomysł - zmiany kwoty comiesięcznego dodatku - nie wyszedł z rządu, a był pomysłem Jarosława Kaczyńskiego. Choć politycy PiS przekonują, że wszystko jest policzone i pieniądze w budżecie na 2024 rok będą, to nie dalej jak dwa miesiące temu - kiedy przewodniczący Tusk proponował kredyty mieszkaniowe 0 procent - Ministerstwo Finansów grzmiało, że w budżecie nie ma miejsca na dodatkowe wydatki, a sam Jarosław Kaczyński w 2022 roku mówił, że waloryzacja 500 plus będzie działaniem stymulującym inflację. - W tym momencie kryzysu to chcę uczciwie powiedzieć, że takich planów nie ma. Co nie oznacza, że w bardzo krótkim czasie się to nie zmieni - mówił 22 listopada 2023 roku Jarosław Kaczyński.
- Teraz przedstawiamy projekt, który jest jak najbardziej racjonalny. Od Nowego Roku, kiedy inflacja spadnie poniżej 10 procent - zapewnia Łukasz Schreiber, sekretarz stanu do spraw parlamentarnych w kancelarii premiera.
Zapewnienia członków Zjednoczonej Prawicy nie przekonują jednak opozycji. - Jeżeli PiS wie, że ma od 1 stycznia pieniądze na 800 plus, to rozumiem, że mają również pieniądze od czerwca - podkreśla Katarzyna Lubnauer z Nowoczesnej.
- Inflacja najwyższa od 26 lat, pieniędzy z Unii Europejskiej jak nie było, tak nie ma, a rząd PiS-u śmieje się Polakom w oczy i myśli, że 500 plus podwyższone o 300 wszystko załatwi - zauważa Krzysztof Gawkowski z Nowej Lewicy.
Zagrożenie dla budżetu?
Rzecznik prasowy PSL Miłosz Motyka dodaje, że obecnie 500 plus jest warte 300 złotych, a rząd chce po prostu rekompensować ludziom swoją "nieudolną politykę". Wszystko wskazuje dziś na to, że choć opozycja ma swoje pomysły i zapowiada poprawki, to jeśli przyjdzie do głosowania - 800 plus poprze, co premiera skłoniło do takiej refleksji. - Tak właśnie wyglądałaby ewentualna koalicja rządowa, gdyby nie daj Panie Boże doszło do zmiany władzy. Wszystkie konie ciągnęłyby w innym kierunku - komentuje Mateusz Morawiecki.
Według prognoz unijnych inflacja w Polsce ma pozostać w 2024 roku jedną z najwyższych we Wspólnocie. Profesor Sławomir Dudek zwraca uwagę na istotny rządowy dokument przyjęty zaledwie dwa tygodnie temu - wieloletni plan finansowy państwa przekazany Komisji Europejskiej, w tym również wstępne założenia do przyszłorocznego budżetu. - W tym dokumencie nie ma tego wydatku. Czyli co, dwa tygodnie temu nikt tego nie przeliczył? Teraz, żeby to zmieścić w tym wstępnym planie budżetowym, rząd albo musi obciąć inne wydatki, albo podnieść kategorie podatkowe pokazane w tym dokumencie, albo zwiększyć deficyt - mówi profesor Dudek, ekonomista, prezes FOR, SGH.
Każde z tych rozwiązań oznacza ryzyko dla polskiej gospodarki.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Zdjęcie organizatora